Hej. Ostatni przegląd rozświetlaczy przypadł Wam do gustu, więc postanowiłam pokazać też róże. Z jednej strony jest ich sporo jak dla osoby, która nie zajmuje się makijażem zawodowo, ale znaleźć ten jeden idealny jest równie trudno jak podkład. Kupuję, testuję, czytam opinie i dzielę się swoimi. Dzisiejszy post podzielony będzie na trzy kategorie cenowe – do 10 zł, 20 zł i 30/50 zł.
Zacznę od kosmetyków które można dostać za mniej niż 10 zł. Nie mam wszystkich róży z tej kategorii cenowej ale nie dlatego, że są słabej jakości. Pierwszym z nich jest już pewnie wszystkim znany kosmetyk firmy Wibo. Łatwo dostępne, tanie, wydajne, dosyć trwałe i w ładnych kolorach. Jak wiele dziewczyn, swoją przygodę z różami zaczynałam właśnie od tej marki i mam już trzecie opakowanie z rzędu. Obecnie jest to kolor 1, chłodny róż z odrobiną brzoskwini.
Drugim kosmetykiem z tej kategorii cenowej jest róż firmy Ingrid. Tak na prawdę od poprzednika różni się tylko opakowaniem, kolorem i dostępnością. Można go dostać on-line lub w małych drogeriach osiedlowych. Jeżeli widzieliście ten produkt gdzieś stacjonarnie koniecznie dajcie mi znać. Mój kolor to 11, i jest to róż z domieszką koralu. W opakowaniu jest go wyjątkowo mało, bo tylko 3,5 g. Mnie skusił głównie swoim pięknym motywem róży.
Ostatni kosmetyk za mniej niż 10 zł jaki posiadam pochodzi od naszej polskiej marki Bell. Wybór kolorów jest mocno ograniczony ale można coś dla siebie dobrać. Mój odcień to 052. Jest to jasny róż w stylu lalki Barbie z malutkimi i ledwo widocznymi drobinkami. Podobnie jak jego poprzednicy ma plastikowe opakowanie o wątpliwej jakości, jest wydajny ale zdecydowanie mniej trwały od różu z Wibo. Więcej o nim przeczytacie tutaj.
Następną kategorię cenową, czyli do 20 zł otwiera produkt z paletki od Makeup Revolution. Niestety Ultra sculpt and Contour kit to dla mnie totalny kit. Mój odcień to Ultra Fair C01. Róż ma w sobie ogromną ilość widocznych, złotych drobinek, dodatkowo po roztarciu widać tylko i wyłącznie je. Na temat tej paletki pisałam już tataj. Jak dla mnie, szkoda na nią naszych pieniędzy.
Następne róże to moi ulubieńcy od Catrice. Pierwsze dwa pochodzą ze standardowej kolekcji Definings Blush. Są matowe z domieszką satyny, bardzo dobrze napigmentowane i trwałe. Mają solidne i bardzo wygodne opakowania,z grubego i przezroczystego plastiku. Moje kolory to 070 Pinkerbell (róż z fuksją) i 040 Think Pink (koral).Trzeci róż to mój najnowszy nabytek z limitowanej (chyba) kolekcji. Jest to mozaika 4 odcieni chłodnego różu o nazwie 020 La-Lavender. Multi Matt Blush dostaniecie w dwóch wariantach. Tak jak wszystkie róże Catrice jest bardzo trwały i wydajny.
Na koniec zostały już tylko dwa produkty, których cena w sklepach stacjonarnych wynosi do 50 zł ale bez problemu dostaniecie je za mniej niż 30 zł w drogeriach internetowych. Pierwszym jest oczywiście kultowy kosmetyk marki Bourjois. Ich róże zna chyba każdy, łącznie z naszymi mamami. Ja zakochałam się w odcieni Rose Eclat nr 15. Jest to chłodny, brudny róż prawie bez drobinek. Tak jak wszystkie poprzednie kosmetyki jest trwały i wydajny. Ma specyficzny zapach i porządne opakowanie. Niestety zauważyłam ze kamienieje, staje się prawie nie widoczny i sprawia trudności z nabraniem go na pędzel. Mam nadzieję, że to tylko mój egzemplarz taki jest.
Pora na ostatni róż z mojej kosmetyczki. Jest to L’Oreal le blush w odcieniu 160 Peach. Jak sama nazwa wskazuje jest to typowa brzoskwinia. Jego trwałość jest całkiem dobra, podobnie jak wydajność. Nie znajdziemy w nim żadnych drobinek, Jego atutem jest piękny, owocowy zapach.
To byłyby już wszystkie róże jakie posiadam. Niezależnie od ceny, ich trwałość jest zbliżona. Jak dla mnie nie widzę potrzeby wydawania horrendalnie wysokich kwot na kosmetyk, który możemy kupić za kilka złotych, a otrzymać ten sam efekt na twarzy. Czekam na Wasze opinie i ulubione róże.
Miłego weekendu
Artykuł Oh my … blushes pochodzi z serwisu Autreme.
]]>