Artykuł MOJA PIELĘGNACJA WŁOSÓW pochodzi z serwisu Autreme.
]]>
Choć to jakiego używamy szamponu dla mnie jest bardzo istotne, dla wielu niekoniecznie. Mam wrażliwą skórę głowy, podatną na pojawianie się łupieżu i swędzenia. Od bardzo dawna jestem wierna produktom Pharmaceris. Wersja łagodząca pojawiła się już kiedyś na blogu w tym wpisie. Obecnie używam wersji przeznaczonej do skóry łojotokowej i spisuje mi się równie dobrze. Oczywiście od czasu do czasu testuję też inne kosmetyki np. Kevin Murphy, swoją drogą ta seria była fantastyczna, jej jedyny minus to niestety wysoka cena. Równie ważne jest to, w jaki sposób myjecie głowę i włosy. Technik jest kilka, ale u mnie najlepiej sprawdza się 2-3 krotne mycie. Najpierw same pasma, by zmyć kurz i lakier – dzięki temu nie przenosimy tej mieszanki na skórę głowy. Następnie myję sam skalp, a na końcu całość. Wiem, to brzmi bardzo pracochłonnie, ale w rzeczywistości zajmuje nie więcej niż 5 minut.
Gdy moje włosy są już starannie umyte i podsuszone ręcznikiem, nakładam sporą ilość odżywki lub maski. Bardzo ważne jest, by tego typu produkty nie nakładać na mokre i ociekające pasma. Rozcieńczamy w ten sposób odżywkę, przez co pogarszamy jej działanie. Wyjątkiem są maski Kevin Murphy, które są aktywowane wodą. Od mojego fryzjera nauczyłam się też by odzywkę nakładać pasmami, każdorazowo wygładzając je dłońmi. Przypuszczam, że ma to na celu domknięcie łusek, ale pewna nie jestem. W każdym bądź razie taki sposób aplikacji świetnie się u mnie spisuje. Z drogeryjnego i niedrogiego asortymentu z czystym sumieniem mogę polecić Wam dwa produkty. Trzy minutową odzywkę Pantene w wersji Intesive Repair oraz Regeneracyjne serum do włosów marki Regenerum. Oba kosmetyki mają mocno wygładzające właściwości, a w szczególności to serum. Włosy są po nich leiste, gładkie, łatwo się rozczesują i układają. Wracam do nich bardzo często, powiedziałabym nawet, że są stałymi bywalcami w mojej łazience.
Tak, dobrze przeczytaliście. To jak oraz czym czeszecie swoje włosy również ma olbrzymi wpływ na ich kondycję, dlatego zaliczam tą czynność do kategorii pielęgnacja włosów. Nie pokarzę Wam mojej szczotki póki co – jest w fatalnym stanie i nie spełnia już swojego zadania, ale niedługo pokarzę Wam coś ekstra. Jeśli tak jak ja, rozczesujecie mokre włosy, ważne jest by wybrać szczotkę, która jest do tego przystosowana. Mi najlepiej spisują się te z mieszanką igieł syntetycznych i z dzika. Dobra i dopasowana do naszych potrzeb szczotka to najważniejszy czynnik do sukcesu z bezproblemowym czesaniem. Jeśli nadal macie z tym problemy, warto posiłkować się sprejem ułatwiającym rozczesywanie np. Furterer Paris o pięknym zapachu zielonej herbaty lub olejkami. Tanie i dobrze działające znajdziecie w ofercie Bioelixir.
Moja codzienna pielęgnacja włosów kończy się po ich wysuszeniu suszarką (tak, wiem że to je niszczy) i wygładzeniu olejkiem. Dzięki temu łatwiej jest mi okiełznać fryzurę przed wyjściem z domu i nie puszy się nawet przy sporej wilgotności. Moim ulubieńcem wszech czasów jest zdecydowanie olejek Kerastase. Jest drogi ale jednocześnie super wydajny. Tą buteleczkę mam już grubo pond 1,5 roku i dopiero zaczyna mi się kończyć. Olejek przepięknie pachnie, nabłyszcza i wygładza włosy. Ułatwia też ich rozczesywanie i jako jeden z niewielu ma właściwości nawilżające. Drugi, trochę tańszy i również wart Waszej uwagi jest olejek Loreal Professionnel Mythic Oil. Również ślicznie pachnie i nabłyszcza włosy, jednak nieco gorzej je wygładza.
Mam nadzieję, że dowiedzieliście się czegoś ciekawego, a Wasza pielęgnacja nie ogranicza się do byle jakiego i szybkiego mycia z tarciem włosów ręcznikiem
Artykuł MOJA PIELĘGNACJA WŁOSÓW pochodzi z serwisu Autreme.
]]>Artykuł PLUMPING & BODY BUILDER | KEVIN MURPHY pochodzi z serwisu Autreme.
]]>
Pielęgnacja włosów Kevin Murphy pierwszy raz zachwyciła mnie w trakcie wizyty u mojego fryzjera. Nie ma nic nowego w tym, że po takiej wizycie włosy zawsze wyglądają pięknie, są gładkie, miękkie i lśniące. Fryzjerzy mają swoje sposoby, by nawet najbardziej zniszczone pasma wyglądały olśniewająco. Mając to na uwadze na początek zaopatrzyłam się w dwie miniaturki odżywek Kevin Murphy – Hydrate Me Rinse oraz Smooth Again Rinse. Druga jest wygładzająca, pierwsza nawilżająca i to właśnie ona była na mojej liście rzeczy do kupienia w tym roku. Sprawiała, że moje włosy były miękkie, mniej się puszyły i lepiej układały. Musiałam być grzeczna w zeszłym roku, ponieważ pod choinką zalałam cały zestaw produktów te marki.
Część produktów Kevin Murphy dostępne jest w zestawach. W skład Pretty Hot & Tempting wchodzi szampon Plumping Wash, odżywka Plumping Rinse oraz pianka Body Builder. Niestety nie widziałam go nigdzie na polskich stronach, ale bez problemu dostaniecie każdy z tych produktów pojedynczo. Przejdźmy do najważniejszego, czyli działania i efektów. Plumping Wash to pogrubiający szampon do włosów cienkich i wypadających. Zawarty w produkcie imbir nadaje włosom siły i witalności jednocześnie je pogrubiając. Natomiast wyciąg z pokrzywy to źródło aminokwasów, które pobudzają mieszki do prawidłowego wzrostu. O moich włosach można dużo powiedzieć, ale na pewno nie są cienkie. Potrafią za to wypadać garściami. Szampon ma przyjemny zapach, dobrze myje, nie podrażnia skalpu i ładnie unosi włosy od nasady. Nie oszukujmy się, bujnej fryzury rodem z Hollywood nie otrzymamy (nad taką objętością pracuje sztab stylistów), ale przy moich mocno oklapniętych pasmach efekt jest zadowalający, a co więcej, utrzymuje się przynajmniej dwa dni. Po 3 tygodniach używania zauważyłam również, że mniej włosów zostaje na szczotce po suszeniu. Nie jest to olbrzymia poprawa, ale i tak cieszy.
Plumping Rinse to pogrubiająca oraz wzmacniająca włosy odżywka. Jej zadaniem jest wydłużenie fazy wzrostu włosa oraz wzmocnienie ich. Zawarta w odżywce biotyna, czyli witamina B jest pochodną białka, niezbędnego do wzrostu komórek włosów. Proteiny oraz aminokwasy ryżowe bogate są w niezbędne składniki odżywcze, które odbudowują uszkodzone włosy nadając im siły i witalności. Masło shea nawilża suche i zniszczone pasma oraz chroni je przed uszkodzeniami. W praktyce wygląda to tak, że po jej użyciu włosy rozczesują się bez najmniejszego problemu, są miękkie, podatne na układanie, błyszczące i odżywione. Odżywka nie obciąża, a wręcz dodaje lekkości włosom. Najlepszą zaletą tego duetu są efekty. Nie te widoczne od razu, lecz te po wielu użyciach. Kosmetyki Kevin Murphy działają tym lepiej, im dłużej ich używamy, a patrząc na ich wydajność i objętość 250 ml, wystarczą na długo.
Body Builder jest ostatnim elementem zestawu Kevin Murphy. Pianka nadaje włosom objętość, ale też gładszy wygląd. Body Builder służy wszystkim, którzy szukają produktów wygładzających, takich jak ten, ponieważ ich włosy są delikatne lub cienkie. Ta pianka sprawia, że małe przestrzenie pomiędzy włosami stają się dużo większe. Unosi włosy, które sprawiają wrażenie, jakby było ich dużo więcej, podczas gdy inne produkty mają tendencję do sklejania włosów. Jest to nowoczesny produkt, który wygładza i wypełnia bez sklejania, zapewniając idealne wykończenie. Choć osobiście nie jestem fanką pianek do włosów, muszę przyznać, że ta dobrze się sprawdza. Obawiałam się, że po jej użyciu moje włosy będą suche i sztywne, ale nic z tych rzeczy. Włosy były jeszcze bardziej uniesione w porównaniu do samego szamponu, a fryzura utrwalona. jedyny minus tej pianki jest taki, że trzeba nauczyć się jej używać. Jeśli nałożymy jej odrobinę za dużo, włosy stają się nieświeże w dotyku. Ceny produktów Kevin Murphy wahają się od 110 do 150 zł, w zależności od produktu i sklepu. Nie jest to mało, dlatego najlepiej poprosić o pomoc w doborze fryzjera, a przed zakupem pełnowymiarowego produktu, zamówić miniaturkę. Ich cena to 26zł, a w przypadku moich bardzo długich i gęstych włosów, wystarczą na 4-5 użyć.
Artykuł PLUMPING & BODY BUILDER | KEVIN MURPHY pochodzi z serwisu Autreme.
]]>Artykuł TRICHO-ESTHETIC | BANDI pochodzi z serwisu Autreme.
]]>Bandi Tricho-ekstrant z linii Tricho-Esthetic choć ma inne działanie niż peeling bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Jest to skoncentrowany ekstrakt na skórę głowy, przeciw łupieżowi tłustemu. Preparat ogranicza nadmierne wydzielanie łoju i rozwój patologicznej flory bakteryjnej. Hamuje towarzyszący łupieżowi tłustemu intensywny stan zapalny i atrofię włosów prowadzącą do ich wypadania. Regularnie stosowany zmniejsza powstawanie tłustych łusek łupieżu i przywraca równowagę skórze głowy. Producent zaleca stosowanie preparatu minimum raz w tygodniu, a po ustąpieniu problemów skórnych, raz w miesiącu dla podtrzymania efektu.
Preparat mieści się w szklanej buteleczce o objętości 30ml z pipetką. Taka forma aplikacji produkty nie jest najwygodniejsza, ale z pewnością najbardziej przemyślana. Ekstrakt jest bardzo gęsty, a pipeta nabiera jego niewielką ilość. Ma to swoje dobre strony, ponieważ nie przesadzimy z jego ilością. Produkt aplikujemy bezpośrednio na skórę głosy, przedziałek po przedziałku i pozostawiamy go na minimum 30 minut. Ostatnim krokiem jest umycie włosów szamponem z tej samej serii. Preparat Bandi swoje dobroczynne właściwości zawdzięcza takim składnikom aktywnym jak prowitamina D3, mięta pieprzowa, melisa lekarska, tymianek, białka drożdży, oczar wirginijski czy olejek z drzewa herbacianego. W składzie znajdziemy również dobrze nam znany wyciąg ze skrzypu polnego i witaminy z grupy B.
Zalety Tricho-ekstraktu? Zdecydowanie fakt, że działa. Niby oczywiste, ale ile razy nacięliśmy się na kosmetyki, które wiele obiecują, a nic nie robią? No właśnie. Ten preparat faktycznie robi to, co jest napisane na opakowaniu. W widoczny sposób zredukował mój problem z łupieżem, którego przez długi czas nie potrafiłam sklasyfikować. Praktycznie pozbyłam się również problemu swędzącej, podrażnionej skóry głowy, który pojawiał się za każdym razem gdy używałam innego szamponu niż mój ulubiony Pharmaceris. Zauważyłam również sporo baby hair, choć ciężko stwierdzić, czy to akurat jego zasługa. W tym samym czasie stosował też suplementy diety i wcierkę, mającą pobudzić cebulki do wzrostu.
Nie obędzie się bez wytknięcia minusów. Tricho-ekstrakt ma intensywny i jak dla mnie nieprzyjemny zapach (drożdżowo-ziołowo-lekarski). Jest on do zniesienia i na szczęscie nie utrzymuje się na włosach. Minusem jest również jego wydajność. Preparat stosuję od miesiąca, czyli dokładnie cztery aplikacje, a ubyła mi już połowa buteleczki.
Badi Tricho-ekstrakt zaskoczył mnie bardzo pozytywnie swoim działaniem. Choć stacjonarnie musimy za niego zapłacić średnio 50zł, to myślę, że warto go wypróbować. Osobiście na pewno przyjrzę się bliżej innym produktom z tej linii. Co myślicie o takich kosmetykach? Polećcie mi Wasze „magiczne sztuczki” na zdrowe włosy i skórę.
Artykuł TRICHO-ESTHETIC | BANDI pochodzi z serwisu Autreme.
]]>Artykuł OCZYSZCZAJĄCY PEELING TRYCHOLOGICZNY | PHARMACERIS pochodzi z serwisu Autreme.
]]>Pharmaceris H-Stimupeel czyli oczyszczający peeling trychologiczny do skóry głowy z problemem wypadania włosów i łupieżu. Nazwa przydługawa, ale można mu to wybaczyć biorąc pod uwagę działanie. Peeling dostajemy w wygodnej, miękkiej tubce z dziubkiem, dzięki czemu aplikacja jest bezproblemowa i szybka. Jego pojemność to 125 ml, które wystarczają na całkiem długo. Peeling skóry głowy powinien nam wejść w nawyk tak samo, jak reszty ciała czy twarzy. Jego podstawowe działanie to usunięcie martwego naskórka i nadmiaru sebum, przez co odblokowują się ujścia mieszków włosowych, a skóra wraca do równowagi fizjologicznej. Peeling Pharmaceris to połączenie złuszczania enzymatycznego oraz mechanicznego, a to za sprawą papainy i łupin z pestek moreli. Dodatkowo piroktonian olaminy reguluje procesy rogowacenia naskórka i zwalcza objawy łupieżu. Zawartość kofeiny wydłuża cykl życia włosa, dotlenia komórki i umacnia korzeń włosa, dzięki czemu mniej ich wypada, są mocniejsze i rośnie ich więcej. Dobroczynnym składnikiem jest w nim również mocznik, który zapewnia odpowiedni poziom nawilżenia skóry.
Peeling trychologiczny Pharmaceris możemy stosować tak często, jak tego potrzebujemy, ale zaleca się przynajmniej jeden raz w tygodniu. Nanosimy go na zwilżoną skórę, robiąc przedziałki grzebieniem, masujemy chwilę okrężnymi ruchami i spłukujemy. Ja lubię go chwilę przytrzymać, by dać czas zadziałać składnikom enzymatycznym. Nie mam też problemu z wypłukaniem resztek łupinek. Zawsze myję włosy 2-3 razy, by mieć pewność, że są czyste, i taka ilość w zupełności wystarczy by zmyć cały peeling. Już po pierwszy użyciu były widoczne efekty. Zdecydowanie mniej suchych skórek przy linii włosów, a pasma odbite od nasady. Sięgam po niego regularnie, a w szczególności przed większym wyjściem. Jeśli jeszcze nie robiliście peelingu skóry głowy, to zdecydowanie pora to nadrobić.
Artykuł OCZYSZCZAJĄCY PEELING TRYCHOLOGICZNY | PHARMACERIS pochodzi z serwisu Autreme.
]]>Artykuł MYTHIC OIL | L’OREAL PROFESSIONNEL pochodzi z serwisu Autreme.
]]>Kultowe olejki do włosów L’Oreal Professionnel dostępne są w nowej, eleganckiej odłonie, w dodatku w czterech różnych wariantach. Do wyboru mamy Huile Originale do każdego rodzaju włosów, Huile Radiance do włosów farbowanych (z filtrem UV), Huile Richesse do włosów suchych i nieposłusznych oraz Huile Scintillante do do ciała i włosów (z drobinkami). Dzisiaj skupimy się tylko na jednym z nich. Huile Richesse to profesjonalny olejek dyscyplinujący do włosów suchych i nieposłusznych. Znajdziemy w nim olejek z moreli i olej arganowy, dzięki którym nasze włosy odżyją i przestaną się puszyć. Mythic Oil oprócz właściwości odżywczych zapewnia też ochronę przed wysoką temperaturą. Idealnie sprawdza się na mokrych włosach przed suszeniem, jak i na koniec stylizacji do wygładzenia pasm.
Olejku używam od ponad miesiąca i poznałam już jego słabe i mocne strony. Nie jest bez wad, lecz z całą pewnością nie mogę nazwać go złym produktem. Ma bardzo przyjemny, lekko orientalny, lecz nie duszący zapach, który długo utrzymuje się na włosach. Dla mnie to duży plus. Lubię kosmetyki, które pięknie pachną i nie ulatniają się z włosów za szybko. Mythic Oil ma leistą, średnio tłustą konsystencję, która momentalnie wsiąka w moje suche pasma. Ciężko z nim przesadzić i stworzyć brzydkie „strąki”, jednak ta konsystencja sprawia, że muszę sporo go nałożyć. Moje włosy dosłownie piją ten olejek. Gdy już nałożę jego odpowiednią ilość, mogę cieszyć się miękką, gładką i błyszczącą fryzurą.
Najchętniej stosuje go na mokre włosy przed suszeniem. Pomaga mi je rozczesać i chroni przed wysoką temperaturą. Używam wtedy do dwóch pompek i uwierzcie mi, nie ma mowy o efekcie przetłuszczonych włosów. Mało tego, po wysuszeniu nakładam trzecią pompkę Mythic Oil lub pół pompki olejku z Kerastase. Oba te produkty bardzo lubię, choć troszkę różnią się w efektach jakie dają.
Koniecznie dajcie znać co myślicie o tym złotym cudzie, a ja uciekam na wieczorną dawkę ćwiczeń
Artykuł MYTHIC OIL | L’OREAL PROFESSIONNEL pochodzi z serwisu Autreme.
]]>Artykuł ELIXIR ULTIME | KÉRASTASE PARIS pochodzi z serwisu Autreme.
]]>Technologia OLÉO-COMPLEX zawarta w serii kosmetyków Elixir Ultime jest połączeniem czterech legendarnych olejków: oleju arganowego, oleju kukurydzianego, oleju kameliowego i oleju pracaxi. To właśnie dzięki nim nasze włosy zyskują połysk, miękkość i odżywienie bez ich obciążenia. Dodatkowo olejek pracaxi zapewnia nam ochronę przed czynnikami zewnętrznymi. Olejek Elixir Ultime możemy stosować na trzy sposoby : na suche włosy na noc, przed modelowaniem na wilgotne pasma, lub po wymodelowaniu. Dzięki swoim właściwościom odżywczym i nawilżającym możemy spokojnie używać go do olejowania włosów. Sama najchętniej stosuję go na sam koniec układania fryzury. Zapewnia mi wówczas dobre wygładzenie, pomaga okiełznać puszenie i nadaje zdrowy blask. Wyciskam pół pompki, rozcieram kosmetyk w dłoniach i rozprowadzam na włosach.
Olejek Kérastase przeznaczony jest do wszystkich rodzajów włosów, ma boski zapach, taki szlachetny i kojarzący się z wizytą w spa. Po trzech miesiącach niemal codziennego używania mogę stwierdzić jedno – to najlepszy olejek do włosów jaki kiedykolwiek miałam. Jest mega wydajny ( zużyłam około 1/10 buteleczki), daje świetne efekty, nie tylko wygładza ale i nawilża włosy, no i przepięknie pachnie. Szklana butelka, dobrze działająca pompka i szata graficzna tylko dopełniają efektu luksusu, jaki doznajemy podczas używania kosmetyków marki Kérastase. Jedyny minus tego olejku to cena od 100 do 120 zł. Dla wielu będzie to czynnik zaporowy, ale zapewniam Was, że warto. Sama nie żałuję ani jednej złotówki wydanej na ten olejek, ponieważ stał się moim must have w pielęgnacji. Co więcej, mam zamiar wypróbować też jego inne warianty
Znacie produkty tej marki? Macie swoje ulubione kosmetyki do pielęgnacji włosów ? Koniecznie dajcie znać, a tymczasem zapraszam Was do udziału w rozdaniu na moim Instagramie.
Artykuł ELIXIR ULTIME | KÉRASTASE PARIS pochodzi z serwisu Autreme.
]]>Artykuł H-SENSITONIN | PHARMACERIS H pochodzi z serwisu Autreme.
]]>Dlaczego akurat ten szampon ? Nie podrażnia mojej skóry głowy, nie pojawia się po nim łupież, ani swędzenie. Od jakiegoś czasu muszę bardzo uważać na to, czym myje włosy, ponieważ wiele produktów powoduje u mnie własnie taką reakcję. Z szamponem H-Sensitonin polubiłam się od pierwszego użycia. Po zużyciu próbek od razu pobiegłam do drogerii kupić pełnowymiarowe opakowanie, ale zacznijmy od początku. Dla kogo jest ten produkt ? Zdecydowanie dla osób posiadającą wrażliwą skórę głowy, która nie toleruje SLS i SLES. Szampon Pharmaceris ma delikatną, micelarną formułę, która skutecznie oczyszcza włosy i skórę, zapewniając jej odpowiedni poziom nawilżenia. Przywraca jej naturalną, fizjologiczną równowagę i minimalizuje ryzyko powstawania podrażnień. Wyciąg z lnu, betaina i alantoina zmniejszają nadreaktywność skóry, a w połączeniu z piroktonianem olaminy łagodzą swędzenie, pieczenie i niwelują chroniczne łuszczenie się. Zawartość D-pantenolu i protein pszenicy wpływa kojąco, a dodatkowo wzmacnia włosy na cełej ich długości.
H-Sensitonin to zdecydowanie mój ulubieniec w swojej kategorii. Dzięki niemu ustało uporczywe swędzenie skóry głowy. Po każdym umyciu włosów widziałam coraz mniej suchych skórek wzdłuż ich linii. Możecie mi wierzyć lub nie, ale nic innego nie podziałało tak dobrze, jak to cudo. Przy tak fantastycznych właściwościach kojących, mamy zachowaną również odpowiednią moc mycia i pienienia się. Niewielka ilość wystarczy nawet przy długich włosach. Dla mnie jest to wyjątkowo ważne, ponieważ myję je zawsze 3 razy. Pierwszy aby pozbyć się kurzu i lakieru z całej ich długości. Drugi raz by dotrzeć do skóry głowy i trzeci, by mieć pewność, że nic na nich nie pozostało.
Doszukałam się tylko jednej wady i to nie co do samego kosmetyku, a w jego opakowaniu. Szampon zamknięty jest w białej butelce, przez co nie widać ubytku. Dla wielu osób nie będzie to miało znaczenia, ale musiałam się do czegoś przyczepić. Pomijając ten fakt, szampon Pharmaceris ma wygodne opakowanie z zamknięciem na tzw. klik. Dozuje się go bez problemu i dobrze leży w dłoni. Sam kosmetyk ma neutralny zapach i jest bezbarwny. Osobiście bardzo nie lubię perłowych formuł. Mam wrażenie, że pozostawiają na włosach pewien film. Micelarny szampon H-sensitonin ma pojemność 250 ml i dostaniecie go w aptekach lub drogeriach z apteką, w cenie regularnej do 25 zł.
Jeśli też macie problem z wrażliwą skórą głowy, która lubi Was swędzić i się łuszczyć, koniecznie wypróbujcie szampon Pharmaceris. Nie kosztuje dużo, a mi na prawdę przyniósł olbrzymią ulgę. Z tej serii widziałam również peeling do skóry głowy i bardzo mocno zastanawiam się nad jego kupnem. Chyba, że możecie polecić mi inny produkt złuszczający bez jakichkolwiek drobinek ? Czekam na Wasze sugestie i życzę Wam miłego dnia.
Artykuł H-SENSITONIN | PHARMACERIS H pochodzi z serwisu Autreme.
]]>Artykuł PACZULA WONNA ESENCJA | WS ACADEMY pochodzi z serwisu Autreme.
]]>Paczula wonna to odżywka o właściwościach odżywczo-regenerujących, zawierająca wyciąg z papai, ekstrakt z mango i marakui oraz keratynę. Produkt można stosować na dwa sposoby, ze spłukiwanie lub bez. Cukier, witaminy i inne dobroczynne substancje znajdujące się w składzie mają nawilżać, odżywiać, regenerować, wygładzać i poprawiać stan uszkodzonych włosów. Dodatkowo odżywka ma działać antystatycznie i zapobiegać puszeniu się włosów, bez ich obciążania. Teraz wisienka na torcie. Jest to produkt profesjonalny, przynajmniej według zapewnień producenta.
Kosmetyk zamknięty jest solidnym, plastikowym słoiku z przyjemną dla oka szatą graficzną. W środku znajdziemy 250 gram białej, intensywnie pachnącej, płynnej odżywki. Jej zapach przypomina męską wodę po goleniu. Tu już jest jej pierwszy minus. Żadna kobieta, nie chce przecież pachnieć jak jej partner. Na szczęście zapach nie utrzymuje się na włosach długo. Kolejny minus to konsystencja. Jak na odżywkę do spłukiwania jest zbyt płynna. Potrafi przeciekać przez palce. Gdy stosujemy ją bez spłukiwania, nie jest tak źle. Niewielka ilość, łatwo się rozprowadza i wchłania w kosmyki. Niestety po wysuszeniu włosów bardzo się zawiodłam. Na połowie długości włosów, były bardzo szorstkie i wysuszone, czego nie było przed ich umyciem. Odżywka rozchyliła łuski i ich nie domknęła. Po prostu dramat. Postanowiłam dać jej drugą szansę. W końcu ma to być kosmetyk profesjonalny, stworzony przez znanych specjalistów. Może ja coś źle zrobiłam. Drugie podejście nie wypadło dużo lepiej. Odżywka nałożona na mokre włosy szybko w nie wsiąkała. By pokryć całą czuprynę potrzebowałam olbrzymiej ilości produktu. Z pewnością 2 razy więcej niż przy użyciu innych, podobnych kosmetyków. Namęczyłam się przy jej aplikacji, odczekałam 10 minut, tak jak było napisane na opakowaniu i spłukałam. Włosy niby miękkie, ale nie mogłam ich rozczesać. Nawet mój wierny TT nie dawał sobie rady. Takiej ilości włosów nie wyrwałam sobie już dawno. Efekt po wysuszeniu uzyskałam taki jak po każdej innej, taniej, drogeryjnej odżywce, czyli mierny. Co gorsze, na drugi dzień moje włosy wołały o ich umycie. Normalnie myje je co 2-3 dni, a nie codziennie.
Dla mnie ten produkt to dramat. Odżywka do włosów PACZULA WONNA ESENCJA od Wierzbicki&Schmidt kompletnie się u mnie nie sprawdziła, co nie znaczy, że u każdego się nie sprawdzi. Na pewno znajdą się jej zagorzałe fanki. Każda ma inne wymagania i potrzeby. Nie mniej jednak, ja nie zauważyłam nawilżenia czy regeneracji. Kompletnie nie czułam się jak po wyjściu od fryzjera. Żałuje tych 30 zł wydanych na ten produkt. Za te pieniądze można dostać na prawdę dobrą odżywkę czy maskę. Nie polecam Wam jej, ale jeśli macie inne zdanie, z chęcią go posłucham, a raczej przeczytam.
Artykuł PACZULA WONNA ESENCJA | WS ACADEMY pochodzi z serwisu Autreme.
]]>Artykuł HAIR CARE | REGENERUM pochodzi z serwisu Autreme.
]]>
Artykuł HAIR CARE | REGENERUM pochodzi z serwisu Autreme.
]]>Artykuł L’Oréal Professionnel Pro Fiber pochodzi z serwisu Autreme.
]]>
Artykuł L’Oréal Professionnel Pro Fiber pochodzi z serwisu Autreme.
]]>Artykuł Trouble, trouble, trouble … pochodzi z serwisu Autreme.
]]>
Artykuł Trouble, trouble, trouble … pochodzi z serwisu Autreme.
]]>Artykuł Like a silk pochodzi z serwisu Autreme.
]]>
Dzisiejszym bohaterem jest maska do włosów Sleek Line Professional Repair & Shine.
Zawiera proteiny jedwabiu, kwas jabłkowy oraz alkohol cetearylowy, które mają działanie nawilżające oraz wygładzające włosy. Jest to produkt do „użytku profesjonalnego”.
Maskę nakładamy na umyte, wilgotne włosy i owijamy folią oraz ręcznikiem. Trzymamy ją przez około 5 minut. Osobiście zostawiam ją na jakieś 15 minut dla lepszego efektu. Możemy stosować ją również w tzw. temperaturze pokojowej, czyli bez zabawy z folią i turbanem z ręcznika. Wówczas powinniśmy trzymać ją dwa razy dłużej.
Maska ma bardzo przyjemny, delikatny zapach i nie spływa z włosów. Jej objętość to 250 ml za cenę 12 zł. U mnie produkt sprawdził się bardzo dobrze. Delikatnie dociążył moje puszące się i niesforne włosy, dodatkowo stały cię one lśniące i bardziej gładkie. Oczywiście nie można spodziewać się cudów po tym produkcie. Włosy nie stały się nagle idealnie gładkie jak po wizycie w najlepszym salonie fryzjerskim. Jednocześnie warto podkreślić, że maska poradziła sobie nie gorzej od tych droższych wersji drogeryjnych. Za tak niską cenę dostajemy bardzo fajny produkt dociążający nasze włosy.
Korzystając z tego, że jest to już ostatni wpis w tym roku, chciałabym wszystkim czytelnikom życzyć udanej zabawy sylwestrowej. Aby Wasze postanowienia noworoczne zostały zrealizowane, a 2015 rok był dla Was lepszym, bogatszym w pomysły i pozytywnie zaskakującym czasem
Artykuł Like a silk pochodzi z serwisu Autreme.
]]>Artykuł Unpleasant surprise pochodzi z serwisu Autreme.
]]>
Sięgając po ten produkt miałam nadzieję, że w najgorszym wypadku nie da oczekiwanego rezultatu. Niestety po jego zastosowaniu doznałam szoku. I to ogromnego. Zamiast gładkich pasm miałam na głowie siano. Włosy momentalnie się napuszyły jak u barana, w dotyku były szorstkie i suche. Na szczęście po ponownym umyci i nałożeniu maksi nawilżające na 15 min w „cieple”, udało mi się odratować włosy. Dodatkowo ogromnym minusem jest zapach i konsystencja tego produktu.
Artykuł Unpleasant surprise pochodzi z serwisu Autreme.
]]>Artykuł Kallos, no mask just conditioner pochodzi z serwisu Autreme.
]]>
Artykuł Kallos, no mask just conditioner pochodzi z serwisu Autreme.
]]>