MAXINECZKA BEAUTY LEGACY | MAKEUP REVOLUTION
Kto z Was nie wiem kim jest Joanna Ferynus-Gołuszko czyli Maxineczka? Nie wiem gdzie się chowaliście ale szybko nadrabiajcie zaległości. Asia jest jedną z nielicznych youtuberek, którą oglądam bez przerwy od kilku lat. Jej pędzle są hitem o niezwykłej jakości, dlatego na wieść o jej palecie zaświeciły mi się oczka. Liczyłam, że będzie to produkt w 100% jej, niestety jest to tylko (lub aż) współpraca z Makeup Revolution. Poznajcie paletę Maxineczka Beauty Legacy Travel Friendly Makeup Palette.
Maxineczka Beauty Legacy
Jak już wspomniałam paleta powstała przy współpracy z Makeup Revolution i jest jedną z pierwszych tej marki, która została wykonana z tektury, a nie plastiku. Wewnątrz znajdziemy dobre lustro, które z pewnością wystarczy nam do wykonania pełnego makijażu na wyjeździe. Czarno-złote opakowanie skrywa w sobie rozświetlacz, róż, bronzer (każdy po 3g) oraz 9 cieni po 1,2 g (6 matów, 2 metaliczny i 1 duochrom). Teoretycznie wszystko to, co większość z nas zabiera z kolorówki na urlop, w końcu ma być to paleta travel-friendly.
Jak jest na prawdę?
No właśnie, jaka jest ta paleta? Z całą pewnością nie jest idealna, przynajmniej dla mnie. Na początek rozświetlacz- tragedia. Po Maxi spodziewałabym się efektu wow w kwestii rozświetlacza, w końcu ona sama prawie zawsze „nosi” mocny błysk na policzku. Niestety Pure Glowa, bo tak się ten gagatek nazywa, nie jest nawet pure. Jego po prostu nie widać. Próbowałam go nakładać różnymi pędzlami, na sucho, na mokro, w kilku warstwach… efekt był co najwyżej ledwo widoczny. Bardzo się na nim zawiodłam i najzwyczajniej w świecie nie sięgam już po ten rozświetlacz. Pozostałe produkty do twarzy są jak najbardziej w porządku, a po bronzer sięgam z przyjemnością. Jest to ładny, raczej ciepły kolor, który będzie pasował większości z nas.
Cienie z palety Maxineczka Beauty Legacy.
Kolorystyka cieni z palety Maxineczka Beauty Legacy jest „nudna i codzienna”, ale nie ma się co oszukiwać, takich właśnie barw używamy najczęściej. Nie mogło oczywiście zabraknąć matowego beżu oraz czerni, czyli kolorów wg. Maxi podstawowych w każdej palecie. Cielisty mat to dla mnie również element bazowy w każdym makijażu, podobnie jak neutralny brąz w załamaniu powieki. Idealnie pasuje do tej roli cień o nazwie Ash, a ostatnio również cieplejszy i rudawy Brick. W matach mamy również piękny „biskupi” lub jak kto woli „buraczany” fiolet o nazwie Petal oraz bardzo ciemny i chłodny Smoke. Ten ostatni u mnie niestety wygląda na brudny. Co do matowych cieni z palety Maxineczki nie mam najmniejszych zastrzeżeń – pięknie się rozcierają, łączą ze sobą oraz z innymi cieniami. Nic nie blaknie w ciągu dnia ani nie zmienia swoich tonów. Co do wykończenia metalicznego mam mieszane uczucia. Copper (rude złoto) jest naprawdę piękny i nakłada się bajecznie zarówno na gołą powiekę jak i na klej do brokatów z Nyxa. Dużo gorzej wypada odcień Crystal. Jest to kolor różowego szampana, który mógłby dopełnić nie jeden makijaż wieczorowy. Niestety nakłada się bardzo nierówno i wygląda jak gruby brokat. Dla mnie jest to zupełnie inna formuła (niestety gorsza) niż Copper. Jeśli już mówimy od niedopracowanych wykończeniach, muszę wylać swoje żale na temat cienia Orchid. Miał być gwiazdą tej palety, a stał się jej najsłabszą stroną. Cień w palecie wygląda bosko. Fiolet mieniący się na niebiesko… magia. Na mojej powiece wgląda jak zwykły fiołkowy cień. Bardzo ciężko uzyskać nim ten efekt duochromu. Przy kombinowaniu z bazą Nyxa, nakładaniu mokrym pędzelkiem kilku warstw, efekt jest w końcu zadowalający. Biorąc pod uwagę ile pracy muszę w to włożyć, nie bardzo mam ochotę go używać. Oglądając recenzje tej palety i makijaże innych blogerek/youtuberek, mam wrażenie, że trafiła mi się gorsza partia tej palety.
Czy warto kupić tą paletę?
To musicie ocenić sami. Osobiście nie żałuję wydanych na nią pieniędzy. Matów używa mi się bardzo dobrze i często po nie sięgam, podobnie jak po bronzer. Rozświetlacz oraz cień Orchid wymieniłabym na coś innego lub z nich zrezygnowała. Ogromnym minusem jest też dla mnie brak jakichkolwiek napisów w naszym języku. Makeup Revolution jest międzynarodową marką, a skoro podjęła się współpracy z polską guru makijażowego świata, wypadałoby zamieścić choćby króciutki opis w naszym języku. Poza tym opakowanie jest dla mnie jak najbardziej na plus.
Ciekawa jestem Waszej opini na temat paletki Maxineczka Beauty Legacy. Należycie to grona osób, które nie akceptują żadnej krytyki tego produktu, twierdząc, ze to hejt i zazdrość, czy raczej zdroworozsądkowo oceniacie ją pod kątem własnego użytkowania? Oczywiście osobiście uwielbiam Maxineczkę i bardzo się cieszę, że osiągnęła taki sukces. Mam nadzieję, że kolejne jej produkty i współprace będą jeszcze lepsze, ale niestety teraz czuję mały niedosyt.