Styczeń minął w mgnieniu oka, za oknami śnieg i mróz, aż nie chce się wychodzić z domu. To idealna pora na kubek pysznej herbaty z miodem i cytryną oraz miłą lekturę. Dlatego z małym poślizgiem, ale jak to mówią „lepiej późno niż w cale”, zapraszam Was na ulubieńców stycznia, czyli kosmetyki po które sięgałam najczęściej i najchętniej w minionym miesiącu.
Pielęgnacja.
Na ogromne wyróżnienie zasługuje z całą pewnością płyn micelarny 3w1 firmy Garnier. Wersja do skóry wrażliwej sprawdza się u mnie rewelacyjnie. Nie podrażnia, nie szczypie w oczy i doskonale zmywa mój codzienny makijaż. Radzi sobie nawet z eyelinerem, co nie jest takie oczywiste przy innych tego typu płynach. Kolejny wielki plus za wydajność. Butelka o pojemności 400 ml wystarczyła mi na ponad 3 miesiące (używana przez 2 osoby, codziennie). Dodatkowo cena 12 zł podczas promocji, czyni go produktem niemal idealnym.
Moje włosy i nos bardzo polubiły się z kokosową odżywką do włosów marki OGX BEAUTY. Pachnie przepięknie, nie obciąża włosów, nawilża je i sprawia, że stają się miękkie i sprężyste. Wersja kakaowa była ze mną ponad pół roku.
Krem na dzień po który najczęściej sięgałam znajdziecie w asortymencie sklepu MISSHA. Cell Renew Snail Cream z serii Super Aqua ma postać żelu, szybko się wchłania, nie tworzy lepkiej warstwy i świetnie spisuje się pod makijaż. Daje mi odpowiednią dawkę nawilżenia i nie powoduje przy tym nadmiernego świecenia się twarzy. Dla mnie bomba.
Nie mogłabym nie wspomnieć też o olejku pod prysznic Isana. Nie używałam go jednak do pielęgnacji ciała, a do mycia moich gąbeczek do makijażu. Nic ich tak dobrze i szybko nie czyści.
Kolorówka.
Pod koniec grudnia i w styczniu w mojej kosmetyczce pojawiło się całkiem sporo nowości i wiele z nich od razu zyskało miano ulubieńca. Takim kosmetykiem z całą pewnością jest kultowy rozświetlacz SOFT&GENTLE Mineralize Skinfinish firmy MAC. Na pierwszy rzut oka wydawał mi się ciemny, ale na twarzy prezentuje się bardzo elegancko i na prawdę ładnie. Efekt można z łatwością stopniować. Ja się w nim zupełnie zakochałam.
W styczniu, tak jak w poprzednich miesiącach namiętnie używałam gąbeczek Blent It. Są mięciutkie, całkiem trwałe i niezastąpione. Podkład nimi nałożony prezentuje się zdecydowanie lepiej, niż przy aplikacji pędzlem czy dłońmi. Zauważyłam, że w zależności od koloru gąbki, różnią się one miedzy sobą miękkością. Nowe, marmurkowe wersje wydają mi się najtwardsze, ale nadal spisują się genialnie.
Obecność kosmetyków Soap&Glory nikogo pewnie nie dziwi, po tym jak się nad nimi rozpływałam w tym wpisie. Moje serce skradły szczególnie dwa produkty. Eyeliner w pisaku Supercat oraz kredka do brwi Archery. Gładko suną po skórze, nie zacinają się, są odpowiednio napigmentowane i mega trwałe, choć nie wodoodporne. Przy najbliższej wizycie w Wielkiej Brytanii na pewno zrobię sobie ich zapas. Ciekawa jestem, czy skusilibyście się na rozdanie z ich udziałem ?
Niekwestionowanym ulubieńcem ostatnich miesięcy jest maskara All in One Panoramic Mascara od Artdeco. Mogę śmiało zakwalifikować ją do trójki moich najlepszych tuszy do rzęs. Intensywnie czarna, nie kruszy się, nie rozmazuje, nie odbija się na górnej powiece, ładnie rozczesuje włoski, wydłuża je i delikatnie pogrubia. Robi wszystko to, czego od niej wymagam.
Pozostając nadal w okolicach oczu, kolejny ulubieniec to korektor. Bourjois Healthy Mix w kolorze 51 świetnie sprawdza się w codziennych makijażach. Ma ładny żółty kolor, nie zbiera się w załamaniach skóry, nie migruje w ciągu dnia i nie wysusza delikatnych okolic pod oczami (stosowany zawsze z kremem).
Ostatnich dwóch ulubieńców ciężko zaliczyć do poprzednich kategorii, dlatego pojawiają się na końcu. Można powiedzieć, że są to moje umilacze dnia. Wosk zapachowy do kominka Pepermint Cocoa od Kringle, pachnie jak czekoladki After 8 i gorące, mleczne kakao. Mniam …. cudowny, otulający zapach. Nie jest za słaby, ani zbyt intensywny. Wystarczy roztopić niewielki kawałek, by pachniało w całym pokoju.
Równie smakowicie pachnie balsam do ust Berry Tarte Victoria’s Sectret. Nie mogę mu umniejszyć właściwości nawilżających i regenerujących. Jego jedyną wadą jest dostępność, a raczej jej brak u nas, oraz fakt, że zamknięty jest w słoiczku. Dlatego korzystam z niego tylko w domu, gdzie mam możliwość umycia rąk, przed jego użyciem.
Mam nadzieję, że znaleźliście coś ciekawego dla siebie. Może jakąś inspirację, nową zachciankę ? Koniecznie dajcie znać, co Was zainteresowało i jacy są Wasi ulubieńcy.