NUDE BEACH | THE BALM

Przez całe lato królował trend na ciepłe barwy w makijażu oczu i nie zapowiada się, by miał przeminąć. Ciepłe palety pojawiały się jedna za drugą u kolejnych marek. Podobnej kolorystyki nie mogło zabraknąć u The Balm, więc o to i jest trzecia wersja słynnej palety Nude. Kolorystyka iście plażowa, ciepłe brązy, złoto, delikatna brzoskwinka, a nawet bordo. Wszystkie zamknięte w nowej Nude beach.

The Balm Nude beach to najnowsza paleta cieni tej marki. Znajdziemy w niej 4 maty, 6 metalicznych odcieni oraz dwa maty z drobinkami, czyli w sumie 12 cieni. Ich łączna waga to 9,6 grama, co w przeliczeniu daje 0,8g na jeden cień. Nawet bez wiedzy o jej gramaturze widać, że cienie są bardzo małe. Na szczęście to jej jedyny minus. Jakie ma zalety? Zacznijmy od opakowania. Solidnie wykonane, płaskie i przemyślanych rozmiarów. Dla mnie olbrzymim plusem jest obecność świetnej jakości lusterka. Z własnego doświadczenia wiem, że te bez lustra są rzadziej przeze mnie używane. Wewnątrz paletki znajdziemy dwustronny pędzelek, którym niestety za wiele nie zmalujemy. Mój  już po kilku dniach przepadł gdzieś bezpowrotnie.

Prawie wszystkie cienie z palety mają genialną pigmentację zarówno przy robieniu swatchy jak i pracy na powiece. Jedynie metaliczny, łososiowo-brzoskwinniowy Buff oraz bardzo ciemny (chłodny) brąz z drobinkami Brazen, mają zdecydowanie mniejszy pigment. Cienie bardzo dobrze chwytają się syntetycznego oraz naturalnego włosia i bez problemu przenoszą się skórę. Nie ma mowy o problemach z rozcieraniem ich na powiece, przy zagruntowanej bazie. Ze względu na mocną pigmentację nie nakładałabym ich na mokrą powiekę, z obawy na możliwość zrobienia sobie plam. Gdy już nacieszymy nią oko i przejdziemy do robienia makijażu, na pewno zauważycie spore pylenie matów przy nabieraniu ich na pędzel. Przy samym blendowaniu ten problem już się nie pojawia. Makijaż wykonany paletą Nude Beach trzyma się w idealnym stanie od rana do wieczora, nic nie blaknie, nie znika i nie oksyduje. 

Jeśli cenicie sobie dobrą jakość, ale nie macie ochoty wydawać kupy kasy na palety takich marek jak Urban Decay czy Huda Beauty, to właśnie The Balm jest dla Was rozwiązaniem. Paleta kosztuje niewiele ponad 120zł w drogeriach internetowych i moim zdaniem jest warta swojej ceny. Miłośniczki ciepłych odcieni brązu na pewno się w niej zakochają.  Przyznaję z ręką na sercu, żałuję, że tak późno skusiłam się na cienie marki The Balm.

 

OCZYSZCZAJĄCY PEELING TRYCHOLOGICZNY | PHARMACERIS

Peeling do skóry głowy to coś, o czym długo nie słyszałam, ba cała blogosfera stosunkowo niedawno zaczęła o tym pisać. Całe szczęście, że staje się on coraz popularniejszy. Z jego pomocą możemy rozwiązać wiele naszych problemów. Na rynku znajdziemy dwa jego rodzaje – w postaci wodnistej/serum oraz w wersji klasycznej z drobinkami. Ta druga opcja może wydać się problematyczna, ale uwierzcie mi, z bohaterem dzisiejszego wpisu, nie będziecie mieć żadnego problemu.

Pharmaceris H-Stimupeel czyli oczyszczający peeling trychologiczny do skóry głowy z problemem wypadania włosów i łupieżu. Nazwa przydługawa, ale można mu to wybaczyć biorąc pod uwagę działanie. Peeling dostajemy w wygodnej, miękkiej tubce z dziubkiem, dzięki czemu aplikacja jest bezproblemowa i szybka. Jego pojemność to 125 ml, które wystarczają na całkiem długo. Peeling skóry głowy powinien nam wejść w nawyk tak samo, jak reszty ciała czy twarzy. Jego podstawowe działanie to usunięcie martwego naskórka i nadmiaru sebum, przez co odblokowują się ujścia mieszków włosowych, a skóra wraca do równowagi fizjologicznej. Peeling Pharmaceris to połączenie złuszczania enzymatycznego oraz mechanicznego, a to za sprawą papainy i łupin z pestek moreli. Dodatkowo piroktonian olaminy reguluje procesy rogowacenia naskórka i zwalcza objawy łupieżu. Zawartość kofeiny wydłuża cykl życia włosa, dotlenia komórki i umacnia korzeń włosa, dzięki czemu mniej ich wypada, są mocniejsze i rośnie ich więcej. Dobroczynnym składnikiem jest w nim również mocznik, który zapewnia odpowiedni poziom nawilżenia skóry.

Peeling trychologiczny Pharmaceris możemy stosować tak często, jak tego potrzebujemy, ale zaleca się przynajmniej jeden raz w tygodniu. Nanosimy go na zwilżoną skórę, robiąc przedziałki grzebieniem, masujemy chwilę okrężnymi ruchami i spłukujemy. Ja lubię go chwilę przytrzymać, by dać czas zadziałać składnikom enzymatycznym. Nie mam też problemu z wypłukaniem resztek łupinek. Zawsze myję włosy 2-3 razy, by mieć pewność, że są czyste, i taka ilość w zupełności wystarczy by zmyć cały peeling. Już po pierwszy użyciu były widoczne efekty. Zdecydowanie mniej suchych skórek przy linii włosów, a pasma odbite od nasady. Sięgam po niego regularnie, a w szczególności przed większym wyjściem. Jeśli jeszcze nie robiliście peelingu skóry głowy, to zdecydowanie pora to nadrobić.

VITAC INFUSION | MINCER PHARMA

Właściwa pielęgnacja delikatnej skóry wokół oczu powinna być nam wpajana od najmłodszych lat, tak jak czynią to Azjatki. Niestety przez wiele osób jest to pomijany krok, aż nie pojawią się pierwsze zmarszczki. Lepiej zapobiegać niż leczyć, lecz w naszym społeczeństwie nadal funkcjonuje wiele mitów na temat kremów pod oczy. Niezależnie czy jesteście zwolennikami stosowania ich już w nastoletnim wieku, czy nie, nawilżenie i rozświetlenie jeszcze nikomu nie zaszkodziły. Te dwie cechy powinien zapewnić VitaC Infusion od Mincer Pharma.

Rozświetlający krem pod oczy VitaC Infusion ma dwa podstawowe zadania do spełnienia. Natychmiastowe nawilżenie oraz rozświetlenie z jednoczesnym niwelowaniem cieni pod oczami. Te super moce mają zapewnić mu takie składniki jak ekstrakt z jagód camu-camu, które zawierają 30 razy więcej witaminy C niż cytryna, oraz olejek z rokitnika. Dodatkowo regularne stosowanie kremu ma sprawić, że będziemy cieszyć się jedwabiście gładką i wypoczętą skórą. Tubka o pojemności 15 ml pozwala na higieniczne użytkowanie dzięki dzióbkowi, przez który wyciśniemy odpowiednią ilość pomarańczowego kremu. Przy mocnym świetle można dostrzec w nim mikroskopijne drobinki, których na skórze kompletnie nie widać.

Jak to zwykle bywa, producent obiecuje gwiazdkę z nieba, ale rzadko nam ją daje. W tym przypadku w cale nie było inaczej. Krem pod oczy Mincer Pharma jest ze mną od niespełna 5 miesięcy i zaczyna sięgać już dna. Po tak długim czasie mogę z ręką na sercu powiedzieć, że nie spełnił swojego zadania. Cienie pod oczami nie zostały zniwelowane w żadnym stopniu. Nawilżenie jest niewielkie i powierzchowne. Skóra pod oczami faktycznie jest gładsza po zastosowaniu kremu, ale efekt ten znika do wieczora. Jednym słowem, kolejny przeciętny krem z drogeryjnej półki. Po fenomenalnych opiniach na temat serii VitaC Infusion liczyłam co najmniej na dobre efekty, a tu klapa.  Ponownie przekonałam się, że nie warto oszczędzać na tego typu kosmetykach.

Nie ukrywam, że zawiodłam się na kremie Mincer Pharma, ale to dlatego, że miałam w stosunku do niego spore oczekiwania. Nie mogę powiedzieć, że jest to bubel czy w jakimś sensie zły kosmetyk. W końcu nie zrobił mi krzywdy. Jednak nie wyróżnia się niczym z pośród gromady podobnych mu produktów z drogeryjnych półek. Wiem też, że nawet dużo droższe kremy często nie spełniają swojego zadania. Pozostaje więc szukać dalej tego, który zadowoli mnie w pełni. Całe szczęście, że ten nie zrujnował mojego budżetu. Jeśli macie swoich faworytów, koniecznie się nimi podzielcie w komentarzach.

MYTHIC OIL | L’OREAL PROFESSIONNEL

 

Włosy są wizytówką kobiety. Z tym zdaniem zgodzi się chyba każdy. Długie, krótkie, kręcone czy proste, nieważne jakie, ważne by były zadbane i zdrowe. Większość z nas pewnie ciągle toczy tą nierówną walkę z farbami, suszarką, prostownicą czy lokówką, a gdy już ją wygrywamy, jeden zły ruch i zaczynamy od nowa. Moje włosy raz są w lepszym, raz w gorszym stanie, a po ostatnim rozjaśnianiu, zdecydowanie w gorszym. Na szczęście wiem co im służy. Z olejkami nie rozstaję się już od paru lat, a ostatnio dzięki uprzejmości marki L’Oreal Professionnel miałam przyjemność przetestować ich bestseller Mythic Oil.

Kultowe olejki do włosów L’Oreal Professionnel dostępne są w nowej, eleganckiej odłonie, w dodatku w czterech różnych wariantach. Do wyboru mamy Huile Originale do każdego rodzaju włosów, Huile Radiance do włosów farbowanych (z filtrem UV), Huile Richesse do włosów suchych i nieposłusznych oraz Huile Scintillante do do ciała i włosów (z drobinkami). Dzisiaj skupimy się tylko na jednym z nich. Huile Richesse to profesjonalny olejek dyscyplinujący do włosów suchych i nieposłusznych. Znajdziemy w nim olejek z moreli i olej arganowy, dzięki którym nasze włosy odżyją i przestaną się puszyć. Mythic Oil oprócz właściwości odżywczych zapewnia też ochronę przed wysoką temperaturą. Idealnie sprawdza się na mokrych włosach przed suszeniem, jak i na koniec stylizacji do wygładzenia pasm.

Olejku używam od ponad miesiąca i poznałam już jego słabe i mocne strony. Nie jest bez wad, lecz z całą pewnością nie mogę nazwać go złym produktem. Ma bardzo przyjemny, lekko orientalny, lecz nie duszący zapach, który długo utrzymuje się na włosach. Dla mnie to duży plus. Lubię kosmetyki, które pięknie pachną i nie ulatniają się z włosów za szybko. Mythic Oil ma leistą, średnio tłustą konsystencję, która momentalnie wsiąka w moje suche pasma. Ciężko z nim przesadzić i stworzyć brzydkie „strąki”, jednak ta konsystencja sprawia, że muszę sporo go nałożyć. Moje włosy dosłownie piją ten olejek. Gdy już nałożę jego odpowiednią ilość, mogę cieszyć się miękką, gładką i błyszczącą fryzurą. 

Najchętniej stosuje go na mokre włosy przed suszeniem. Pomaga mi je rozczesać i chroni przed wysoką temperaturą. Używam wtedy do dwóch pompek i uwierzcie mi, nie ma mowy o efekcie przetłuszczonych włosów. Mało tego, po wysuszeniu nakładam trzecią pompkę Mythic Oil lub pół pompki olejku z Kerastase. Oba te produkty bardzo lubię, choć troszkę różnią się w efektach jakie dają.

 Koniecznie dajcie znać co myślicie o tym złotym cudzie, a ja uciekam na wieczorną dawkę ćwiczeń 🙂

BRWI | TOP 5

Brwi, przez wielu tak niedoceniane lub co gorsza, oszpecane. To jeden z tych elementów, które nadają wyrazu całej twarzy. Niby nic, a tak wiele.  Jest mnóstwo sposobów na ich podkreślenie, od delikatnego i naturalnego, po wyraziste „instagramowe”.  Tak jak zmieniają się trendy, pojawiają się nowe kosmetyki do stylizacji brwi. Macie swoje ulubione ? Ja mam, dlatego przygotowałam dla Was moje top 5. (więcej…)

Strona 1 z 3412345...Ostatnia »
Social media & sharing icons powered by UltimatelySocial