Makijaż – Autreme http://autreme.pl All about beauty Thu, 22 Nov 2018 18:55:36 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.7.2 http://autreme.pl/wp-content/uploads/2017/10/cropped-xian-rian-2-32x32.png Makijaż – Autreme http://autreme.pl 32 32 118878671 PIGMENTY KOBO PROFESSIONAL FANTASY PURE PIGMENT http://autreme.pl/pigmenty-kobo/ http://autreme.pl/pigmenty-kobo/#respond Mon, 05 Nov 2018 15:05:25 +0000 http://autreme.pl/?p=2458 Choć nie należę do typowych sroczek, którym serce szybciej bije na widok każdego błyszczącego cienia i tak zdarza mi się po nie sięgać. Od dłuższego czasu chodzą za mną zielone, mieniące się pigmenty, które nie zrujnują portfela. Idealnym wyborem okazało się odwiedzenie drogerii Natura, w której znajdziemy produkty Kobo. Ta firma oferuje świetną jakość za […]

Artykuł PIGMENTY KOBO PROFESSIONAL FANTASY PURE PIGMENT pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
Choć nie należę do typowych sroczek, którym serce szybciej bije na widok każdego błyszczącego cienia i tak zdarza mi się po nie sięgać. Od dłuższego czasu chodzą za mną zielone, mieniące się pigmenty, które nie zrujnują portfela. Idealnym wyborem okazało się odwiedzenie drogerii Natura, w której znajdziemy produkty Kobo. Ta firma oferuje świetną jakość za niewygórowaną cenę. Przedstawiam Wam pigmenty Kobo w zielonym wydaniu. 

Pigmenty Kobo Fantasy Pure Pigment

Dostępne są obecnie w 6 wariantach kolorystycznych. Skusiła ma się na dwie zielone błyskotki: 101 Aurora oraz 102 Golden Olive. Waga każdego z nich to 1,1g. Regularna cena pigmentów to 19,99zł, ale można kupić je sporo taniej podczas promocji. Kosmetyk zamknięty jest w plastikowym słoiczku z nakrętką, zabezpieczony jedynie sreberkiem. Zdecydowanie przydałoby się również siteczko, które ograniczałoby rozsypywanie sie produktu. Pigmenty Kobo są bardzo drobno zmielone co ma woje plusy i minusy. Zarówno podczas odkręcania opakowania, jak i aplikowania ich na powiekę, strasznie się pylą. Nauczona na własnych błędach, zabawę z nimi zaczynam zawsze od rozłożenia chusteczek na toaletce i kolanach.

Dużym plusem pigmentów Kobo jest ich łatwość aplikowania – nabieram odrobinę na palec i wklepuję w powiekę. Dla wzmocnienia efektu jak i trwałości, zawsze używam odpowiedniej bazy w postaci Glitter Primer z Nyx. Działa jak klej, który szybko chwyta pigment, podbija jego kolor oraz błysk. Równie dobrze spisze się zastygający korektor lub porządna primer pod cienie. W zależności od tego jaki kolor ma Wasza baza, pigmenty będą mniej lub bardziej intensywne. Na jasnej, cielistej oba pigmenty (Aurora oraz Golden Olive) wyglądają na złote. Nałożone na brązowy cień lub czarny liner ukazują swoje prawdziwe, zielone piękno. Idealnie widać to na powyższym zdjęciu (pigment 101), ale dla lepszego efektu zrobiłam również swatche na dłoni. Od lewej to Aurora, od prawej Golden Olive, górny rząd korektor, później czarny liner, a na dole sam glitter primer.

Nawet nie wiecie jak ciężko jest oddać urok tych błyskotek na zdjęciu. W każdym świetle wyglądają nieco inaczej. Nie są to intensywnie zielone kolory, co może być dla wielu plusem. Dzięki temu łatwiej jest je wkomponować w makijaż, nawet gdy boimy się kolorów. Uważam, że prezentują się bardzo ładnie na oku i można je nosić nawet w dziennym makijażu. Zdecydowane nie żałuję, że się na nie skusiłam, choć będę szukać jeszcze intensywniejszych zieleni. Piękne kolory widziałam w asortymencie Tammy Tanuka i to pewnie one będą moim kolejnym wyborem.

Artykuł PIGMENTY KOBO PROFESSIONAL FANTASY PURE PIGMENT pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
http://autreme.pl/pigmenty-kobo/feed/ 0 2458
KOSMETYCZNI ULUBIEŃCY PAŹDZIERNIKA http://autreme.pl/kosmetyczni-ulubiency-pazdziernika/ http://autreme.pl/kosmetyczni-ulubiency-pazdziernika/#respond Thu, 01 Nov 2018 15:57:45 +0000 http://autreme.pl/?p=2449 Chciałabym powiedzieć, że jak co miesiąc, pora na ulubieńców, ale wszyscy wiemy, że pojawiają się oni u mnie dość rzadko. Tym razem, mam dla Was garść produktów, po które w październiku sięgałam najczęściej.  Trochę pielęgnacji, trochę kolorówki, więc każdy powinien znaleźć tu coś dla siebie. Ulubieńcy października – pielęgnacja. Garnier Hand Intensywna pielęgnacja bardzo suchej […]

Artykuł KOSMETYCZNI ULUBIEŃCY PAŹDZIERNIKA pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
Chciałabym powiedzieć, że jak co miesiąc, pora na ulubieńców, ale wszyscy wiemy, że pojawiają się oni u mnie dość rzadko. Tym razem, mam dla Was garść produktów, po które w październiku sięgałam najczęściej.  Trochę pielęgnacji, trochę kolorówki, więc każdy powinien znaleźć tu coś dla siebie.

Ulubieńcy października – pielęgnacja.

Garnier Hand Intensywna pielęgnacja bardzo suchej skóry. Jest to krem do rąk przed którym bardzo długo się wzbraniałam. Zupełnie bez powodu obawiałam się jego konsystencji, że będzie pozostawiał wyczuwalny filtr i nie wchłonie się całkowicie. Okazało się zupełnie odwrotnie. Na pierwszy rzut oka przypomina zwykła wazelinę, tylko że różową. Krem przyjemnie i łatwo się rozprowadza, ma delikatny, kwiatowy zapach i błyskawicznie się wchłania. Dosłownie kilkadziesiąt sekund i już możemy zająć czym innym nasze dłonie. Zawarta w nim alantoina pielęgnuje skórę, a gliceryna tworzy warstwę ochronną. Krem świetnie sprawdzi się na chłodniejsze miesiące.

Toni&Guy Smooth Definiton mask leżała w moich zapasach dobrych kilka tygodni. Już po pierwszym użyciu, wiedziałam, że będzie moim ulubieńcem. Maska jest gęsta i nie spływa z włosów. Po spłukaniu pasma są lśniące, gładkie i bez problemu się rozczesują. Jedyny minus to jej zapach, który kojarzy mi się z męskim kosmetykiem oraz średnia wydajność. Użyłam jej dopiero kilka razy, a już ubyło ponad połowę.

Shiseido WASO Fresh jelly lotion. Jest to tonik o pół-żelowej konsystencji i delikatnym, neutralnym zapachu. Ma oczyszczające właściwości, a zarazem jest delikatny i nie podrażnia. Nie zawiera alkoholu, możemy go stosować rano i wieczorem. Dzięki swojej konsystencji jest niezwykle wydajny – po prawie miesiącu stosowania niewiele go ubyło.

Mincer Pharma Vitamin Philosophy N°1005 to serum wzmacniające do cery dojrzałej. Choć na mojej twarzy nie widać jeszcze (na szczęście) upływu lat, to niestety zmarszczki mimiczne są już pokaźne na czole. Dodatkowo wychodzę z założenia, że lepiej zapobiegać niż leczyć. Nie wiem jak serum sprawdza się na  dojrzałych cerach, ale u mnie świetnie odżywia skórę i mam nadzieje, że opóźni moment pojawienia się na niej zmarszczek.

The Body Shop Tea Tree Oil niestety dobił już dna. Ten olejek herbaciany genialnie radził sobie z niedoskonałościami, działał antybakteryjnie, ale nie wysuszał skóry. Stosowałam go punktowo na pojedyncze krostki, przez dobre kilka miesięcy. Zmiany się uspokajały i szybko znikały.

Maybelline Super Stay Matte Ink w kolorze Seductress to najtrwalsza pomadka w moich zbiorach. Ma piękny, jesienny, beżowo-brązowy kolor z nutką brudnego różu. Wspaniale dopełnia każdy dzienny jak i wieczorowy makijaż, nie ścierając się, nie rozmazując i nie zjadając brzydko. Ta pomadka to zdecydowanie drogeryjny hit w swojej kategorii.

Eyeko Black Magic Mascara to obecnie mój ulubiony tusz do rzęs. Pięknie je wydłuża, pogrubia i nie skleja. Rzęsy są mocno czarne przez cały dzień. Maskara nie kruszy się i nie rozmazuje, więc nie ma sie co martwić, że zrobimy sobie pandę pod okiem. Moja obecna miniaturka powoli dobija dna i z pewnością kupię pełnowymiarowe opakowanie.

Kobo Magic Correcting Stick jest ze mną stosunkowo krótko, ale odkąd go mam, używam codziennie. Jest to korektor o brzoskwiniowo-różowym kolorze, który idealnie nadaj się do maskowania większych zasinien. Oczywiście na niego musimy nałożyć również beżowy produkt, ale każdy kto ma naturalnie ciemne sińce, zrobi wszystko by je zatuszować.

Jak widzicie nie ma tego tak dużo. Oprócz tych produktów jest jeszcze sporo „odgrzewanych kotletów”, o których mówiłam tyle razy, że nie będę się powtarzać. Podkład Revlon CS, puder matujący GR, baza MUFE, pędzelek do blendowania Maxineczki i wiele innych produktów, które pojawiały się we wcześniejszych miesiącach nadal stele u mnie goszczą. Ciekawa jestem jacy są Wasi ulubieńcy i czy znacie coś z moich perełek?

Artykuł KOSMETYCZNI ULUBIEŃCY PAŹDZIERNIKA pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
http://autreme.pl/kosmetyczni-ulubiency-pazdziernika/feed/ 0 2449
PALETA VIOLET OD I HEART REVOLUTION http://autreme.pl/paleta-violet-od-i-heart-revolution/ http://autreme.pl/paleta-violet-od-i-heart-revolution/#respond Mon, 15 Oct 2018 17:52:19 +0000 http://autreme.pl/?p=2418 Czekoladowe paletki marek Revolution znane są chyba wszystkim miłośnikom makijażu. Pierwsze egzemplarze wzorowane były na kultowych Chocolate Bar od Too Faced. Choć marka nadal inspiruje się droższymi produktami, ciągle jest wierna jednemu stylowi – czekoladek. Najnowsze dziecko niewątpliwie powstało po „podpatrzeniu” fioletowej Norviny od ABH. Przed Wami paleta Violet od I Heart Revolution. Paleta Violet […]

Artykuł PALETA VIOLET OD I HEART REVOLUTION pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
Czekoladowe paletki marek Revolution znane są chyba wszystkim miłośnikom makijażu. Pierwsze egzemplarze wzorowane były na kultowych Chocolate Bar od Too Faced. Choć marka nadal inspiruje się droższymi produktami, ciągle jest wierna jednemu stylowi – czekoladek. Najnowsze dziecko niewątpliwie powstało po „podpatrzeniu” fioletowej Norviny od ABH. Przed Wami paleta Violet od I Heart Revolution.

paleta, cienie, revolution, violet

Paleta Violet od I Heart Revolution

Wykonana jest z solidnego plastiku, który ma nam przypominać pyszną tabliczkę czekolady. Fioletowy kolor opakowania od razu sugeruje nam, z jaką kolorystyką będziemy mieć do czynienia. Wewnątrz znajdziemy duże lusterko o dobrej jakości. Dla mnie  to duży plus już na samym wstępnie. Nie wiem czemu, ale gdy paleta posiada lusterko, zdecydowanie częściej jej używam. Violet skrywa w sobie 11 cieni matowych (po 1,2g każdy) oraz 7 błyszczących (po 1g).  Ich kolorystyka jest różnorodna, od neutralnych, lekko chłodnawych, po cieplejsze, rudawe, różowe i fioletowe.

Jakość cieni palety Violet

Cienie matowe rozcierają się bardzo łatwo i nie robią przy tym plam. Ich pigmentacja jest w sam raz i bez problemu przenosi się z pędzla na powiekę. Kolory możemy stopniować i dokładać bez obaw o powstanie dziur w makijażu. Ich minusem jest tylko delikatne szklenie się najczęściej używanych odcieni. Dużo bardziej widoczne jest to w przypadku cieni metalicznych. Te już po kilku użyciach  mają twardą skorupkę, którą trzeba zdrapać. Nakładanie ich palcami z pewnością przyspiesza ten proces, jednak w ten sposób aplikuje mi się je najłatwiej i najlepiej. Niezależnie od wykończenia cienie ładnie trzymają się powieki, makijaż po całym dniu wciąż wygląda dobrze, nie blaknie ani się nie roluje.

Paleta Violet od I Heart Revolution – warto kupić?

Moim zdaniem zdecydowanie warto wziąć ją pod uwagę. Za cenę nie wyższą niż 40zł otrzymujemy dobry produkt, o ciekawej lecz nadal użytkowej kolorystyce. Dobrze sprawdzi się zarówno u osób które dopiero zaczynają swoją przygodę z makijażem jak i u tych lepiej obeznanych. Będzie to dobry zakup, jeśli chcielibyście spróbować pobawić się z trochę odważniejszymi kolorami, ale nie jesteście do końca przekonani. Paleta Violet to kolejny dobry tego typu kosmetyk od marki Revolution, prezentujący tą samą, stałą jakość i estetykę wykonania.

Artykuł PALETA VIOLET OD I HEART REVOLUTION pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
http://autreme.pl/paleta-violet-od-i-heart-revolution/feed/ 0 2418
PĘDZLE REAL TECHNIQUES | BLUSH ORAZ EXPERT FACE BRUSH http://autreme.pl/pedzle-real-techniques/ http://autreme.pl/pedzle-real-techniques/#respond Sun, 02 Sep 2018 18:50:14 +0000 http://autreme.pl/?p=2388 Pędzle to niezbędny element w każdej kosmetyczce niezależnie jak często wykonujecie makijaż. Każda z nas posiada chociażby jeden. Przed jego zakupem warto zadać sobie pytanie, z włosia naturalnego czy syntetycznego? Oba mają swoje wady i zalety i oba znajdą zastosowanie w codziennym użytkowaniu. Dzisiaj przedstawię Wam dwa z włosia syntetycznego, czyli pędzle Real Techniques. Wykonanie […]

Artykuł PĘDZLE REAL TECHNIQUES | BLUSH ORAZ EXPERT FACE BRUSH pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
Pędzle to niezbędny element w każdej kosmetyczce niezależnie jak często wykonujecie makijaż. Każda z nas posiada chociażby jeden. Przed jego zakupem warto zadać sobie pytanie, z włosia naturalnego czy syntetycznego? Oba mają swoje wady i zalety i oba znajdą zastosowanie w codziennym użytkowaniu. Dzisiaj przedstawię Wam dwa z włosia syntetycznego, czyli pędzle Real Techniques.

Wykonanie pędzli Real Techniques

Pędzle sióstr Chapman (znane również z marki Pixiwoo) wykonane są z syntetycznego, antybakteryjnego włosia Talkon. Jest ono mięciutkie, sprężyste i miłe w dotyku. Nie wymaga specjalnego traktowania podczas czyszczenia. Tego typu włosie nie rozcapierza się i nie staje szorstkie po długim użytkowania (no chyba, że bardzo się o to postaracie). Wystarczy szare mydło oraz woda, a pędzle będą czyściutkie. Trzonki pędzli wykonane są z aluminium oraz silikonu. Ich końcówki są płasko ścięte, dzięki czemu bez problemu postawicie je na blacie toaletki. Na trzonkach nadrukowane są delikatne napisy z nazwą marki i danego pędzla. Są one bardzo dobrze wykonane, lakier/ farba nie odpryskuje, ani się nie ściera.

Czy jest różnicy między włosiem syntetycznym a naturalnym?

Na ten temat pewnie wiecie już wystarczająco dużo, ale być może są tu osoby, które dopiero zaczynają swoją zabawę z makijażem. Między włosiem naturalnym np. koza, a syntetycznym największa różnica tkwi w ich porowatości.  To pierwsze, podobnie jak nasze własne włosy, jest zbudowane z łusek, które z czasem się rozchylają – dlatego pędzle, o które nie dbamy prawidłowo, stają się szorstkie i tracą swój kształt. Jednocześnie dzięki takiej budowie pędzel nabiera więcej produktu i szybciej rozciera go na skórze. Taki typ świetnie sprawdzi się u doświadczonych osób z wyważoną ręką lub ze słabo napigmentowanym kosmetykiem. Włosie syntetyczne jest w 100% gładkie. Idealnie sprawdzi się w pracy z mocnym pigmentem. Jeśli zdarza Wam się zrobić plamę na policzku to rozwiązaniem może okazać się taki właśnie pędzel, choć oczywiście przyczyn takich plam może być więcej, ale to nie o tym ten wpis.

 

Pędzle Real Techniques- Blush brush, Expert face brush

Za tym modelem bardzo długo chodziłam. Jego regularna cena to średnio 50 zł, dlatego warto czekać na promocje. Pędzel dedykowany jest do nakładania różu na policzki, jednak dla mnie jego kształt jest idealny do aplikacji bronzera i konturu. Jest to klasyczne jajo bez ostrego szpicu. Świetnie wchodzi pod kości policzkowe i bardzo dobrze rozciera kosmetyki. Włosie nie jest zbite lecz jest go na prawdę sporo. Dwa machnięcia pędzlem i bronzer nałożony.

Drugi model to Expert face brush. Jego główne zadanie to mieszanie i aplikowanie podkładów. Ma krótkie, gęste włosie o lekko zaokrąglonym kształcie. Nigdy nie używałam go do nakładanie podkładu- do tego najlepiej spisują mi się gąbeczki, dlatego nie wypowiem się w tym temacie. Ten pędzel znalazł u mnie nieco inną funkcję. Idealnie sprawdza się przy rozcieraniu kremowych bronzerów. Nic tak ładnie i szybko nie radzi sobie z konturowaniem na mokro, istna bajka.

Obecnie w swojej kolekcji posiadam tylko te dwa pędzle Real Techniques. Gotowe zestawy niekoniecznie do mnie przemawiały, a i ceny do niskich nie należą. Przed zakupem oglądałam je kilkakrotnie, nim się zdecydowałam. Dostępne są stacjonarnie w niektórych Rossmannach i warto przejść się sprawdzić, czy to jest to czego oczekujemy. Ja nie mogę powiedzieć na ich temat nic złego. Spisują się znakomicie i towarzyszą mi przy niemal codziennym makijażu.

Artykuł PĘDZLE REAL TECHNIQUES | BLUSH ORAZ EXPERT FACE BRUSH pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
http://autreme.pl/pedzle-real-techniques/feed/ 0 2388
MAXINECZKA BEAUTY LEGACY | MAKEUP REVOLUTION http://autreme.pl/maxineczka-beauty-legacy/ http://autreme.pl/maxineczka-beauty-legacy/#comments Sun, 15 Jul 2018 16:54:45 +0000 http://autreme.pl/?p=2339 Kto z Was nie wiem kim jest Joanna Ferynus-Gołuszko czyli Maxineczka? Nie wiem gdzie się chowaliście ale szybko nadrabiajcie zaległości. Asia jest jedną z nielicznych youtuberek, którą oglądam bez przerwy od kilku lat. Jej pędzle są hitem o niezwykłej jakości, dlatego na wieść o jej palecie zaświeciły mi się oczka. Liczyłam, że będzie to produkt […]

Artykuł MAXINECZKA BEAUTY LEGACY | MAKEUP REVOLUTION pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
Kto z Was nie wiem kim jest Joanna Ferynus-Gołuszko czyli Maxineczka? Nie wiem gdzie się chowaliście ale szybko nadrabiajcie zaległości. Asia jest jedną z nielicznych youtuberek, którą oglądam bez przerwy od kilku lat. Jej pędzle są hitem o niezwykłej jakości, dlatego na wieść o jej palecie zaświeciły mi się oczka. Liczyłam, że będzie to produkt w 100% jej, niestety jest to tylko (lub aż) współpraca z Makeup Revolution. Poznajcie paletę Maxineczka Beauty Legacy Travel Friendly Makeup Palette.

Maxineczka Beauty Legacy

Jak już wspomniałam paleta powstała przy współpracy z Makeup Revolution i jest jedną z pierwszych tej marki, która została wykonana z tektury, a nie plastiku. Wewnątrz znajdziemy dobre lustro, które z pewnością wystarczy nam do wykonania pełnego makijażu na wyjeździe. Czarno-złote opakowanie skrywa w sobie rozświetlacz, róż, bronzer (każdy po 3g) oraz 9 cieni po 1,2 g (6 matów, 2 metaliczny i 1 duochrom). Teoretycznie wszystko to, co większość z nas zabiera z kolorówki na urlop, w końcu ma być to paleta travel-friendly.

Jak jest na prawdę?

No właśnie, jaka jest ta paleta? Z całą pewnością nie jest idealna, przynajmniej dla mnie. Na początek rozświetlacz- tragedia. Po Maxi spodziewałabym się efektu wow w kwestii rozświetlacza, w końcu ona sama prawie zawsze „nosi” mocny błysk na policzku. Niestety Pure Glowa, bo tak się ten gagatek nazywa, nie jest nawet pure. Jego po prostu nie widać. Próbowałam go nakładać różnymi pędzlami, na sucho, na mokro, w kilku warstwach… efekt był co najwyżej ledwo widoczny. Bardzo się na nim zawiodłam i najzwyczajniej w świecie nie sięgam już po ten rozświetlacz. Pozostałe produkty do twarzy są jak najbardziej w porządku, a po bronzer sięgam z przyjemnością. Jest to ładny, raczej ciepły kolor, który będzie pasował większości z nas.

Cienie z palety Maxineczka Beauty Legacy.

Kolorystyka cieni z palety Maxineczka Beauty Legacy jest „nudna i codzienna”, ale nie ma się co oszukiwać, takich właśnie barw używamy najczęściej. Nie mogło oczywiście zabraknąć matowego beżu oraz czerni, czyli kolorów wg. Maxi podstawowych w każdej palecie. Cielisty mat to dla mnie również element bazowy w każdym makijażu, podobnie jak neutralny brąz w załamaniu powieki. Idealnie pasuje do tej roli cień o nazwie Ash, a ostatnio również cieplejszy i rudawy Brick. W matach mamy również piękny „biskupi” lub jak kto woli „buraczany” fiolet o nazwie Petal oraz bardzo ciemny i chłodny Smoke. Ten ostatni u mnie niestety wygląda na brudny. Co do matowych cieni z palety Maxineczki nie mam najmniejszych zastrzeżeń – pięknie się rozcierają, łączą ze sobą oraz z innymi cieniami. Nic nie blaknie w ciągu dnia ani nie zmienia swoich tonów. Co do wykończenia metalicznego mam mieszane uczucia. Copper (rude złoto) jest naprawdę piękny i nakłada się bajecznie zarówno na gołą powiekę jak i na klej do brokatów z Nyxa. Dużo gorzej wypada odcień Crystal. Jest to kolor różowego szampana, który mógłby dopełnić nie jeden makijaż wieczorowy. Niestety nakłada się bardzo nierówno i wygląda jak gruby brokat. Dla mnie jest to zupełnie inna formuła (niestety gorsza) niż Copper. Jeśli już mówimy od niedopracowanych wykończeniach, muszę wylać swoje żale na temat cienia Orchid. Miał być gwiazdą tej palety, a stał się jej najsłabszą stroną. Cień w palecie wygląda bosko. Fiolet mieniący się na niebiesko… magia. Na mojej powiece wgląda jak zwykły fiołkowy cień. Bardzo ciężko uzyskać nim ten efekt duochromu. Przy kombinowaniu z bazą Nyxa, nakładaniu mokrym pędzelkiem kilku warstw, efekt jest w końcu zadowalający. Biorąc pod uwagę ile pracy muszę w to włożyć, nie bardzo mam ochotę go używać. Oglądając recenzje tej palety i makijaże innych blogerek/youtuberek, mam wrażenie, że trafiła mi się gorsza partia tej palety.

Czy warto kupić tą paletę?

To musicie ocenić sami. Osobiście nie żałuję wydanych na nią pieniędzy. Matów używa mi się bardzo dobrze i często po nie sięgam, podobnie jak po bronzer. Rozświetlacz oraz cień Orchid wymieniłabym na coś innego lub z nich zrezygnowała. Ogromnym minusem jest też dla mnie brak jakichkolwiek napisów w naszym języku. Makeup Revolution jest międzynarodową marką, a skoro podjęła się współpracy z polską guru makijażowego świata, wypadałoby zamieścić choćby króciutki opis w naszym języku. Poza tym opakowanie jest dla mnie jak najbardziej na plus.

Ciekawa jestem Waszej opini na temat paletki Maxineczka Beauty Legacy. Należycie to grona osób, które nie akceptują żadnej krytyki tego produktu, twierdząc, ze to hejt i zazdrość, czy raczej zdroworozsądkowo oceniacie ją pod kątem własnego użytkowania? Oczywiście osobiście uwielbiam Maxineczkę i bardzo się cieszę, że osiągnęła taki sukces. Mam nadzieję, że kolejne jej produkty i współprace będą jeszcze lepsze, ale niestety teraz czuję mały niedosyt.

Artykuł MAXINECZKA BEAUTY LEGACY | MAKEUP REVOLUTION pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
http://autreme.pl/maxineczka-beauty-legacy/feed/ 11 2339
SYPKI PUDER MATUJĄCY | GOLDEN ROSE http://autreme.pl/sypki-puder-matujacy-golden-rose/ http://autreme.pl/sypki-puder-matujacy-golden-rose/#comments Thu, 31 May 2018 13:41:50 +0000 http://autreme.pl/?p=2286 Nadal pozostajemy w tematyce dbania o cerę tłusta. W poprzednim wpisie  było coś z pielęgnacji, dziś pokaże Wam perełkę z kolorówki. Dzięki niej uratujecie wiele podkładów, które nie chcą trzymać matu w ciągu dnia. Poznajcie świetny puder matujący za przestępną cenę. Golden Rose Long Wear Finishing Powder to matujący puder transparentny, który znajdziecie na stoiskach […]

Artykuł SYPKI PUDER MATUJĄCY | GOLDEN ROSE pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
Nadal pozostajemy w tematyce dbania o cerę tłusta. W poprzednim wpisie  było coś z pielęgnacji, dziś pokaże Wam perełkę z kolorówki. Dzięki niej uratujecie wiele podkładów, które nie chcą trzymać matu w ciągu dnia. Poznajcie świetny puder matujący za przestępną cenę.

Golden Rose Long Wear Finishing Powder to matujący puder transparentny, który znajdziecie na stoiskach już od wielu tygodni. Ma dawać lekkie, gładkie i matowe wykończenie przy jednoczesnym utrwaleniu makijażu na wiele godzin. W plastikowym, solidnym opakowaniu z gumowaną nakrętką znajdziemy 11g transparentnego pudru sypkiego. Dołączony jest również puszek, który gdzieś mi się zawieruszył. Słoiczek wykonany jest bardzo starannie i dokładnie. Nie ma mowy by puder rozsypał nam się w podróży.

Jak puder spisuje się w praktyce?

Najczęściej aplikuję go wilgotną gąbeczką nieco grubszą warstwą, by po kilku minutach pozbyć się jego nadmiaru. Nałożony tak na strefę T zapewnia maksymalny mat i utrwalenie. Puder jest bardzo drobno zmielony i nie zbryla się. Niezależnie od sposobu aplikacji, ładnie wygładza buzię i nie bieli. Jego zaletą jest też zmniejszenie widoczności porów, co przy produkcie o raczej suchym wykończeniu, nie zawsze idzie w parze. Mat utrzymuje się w zadowalający sposób. W ciągu 8 godzin w pracy wystarczy tylko raz użyć bibułki, a makijaż będzie wyglądał ładnie.

Dlaczego sypki puder matujący Golden Rose jest lepszy od innych z tej samej półki cenowej?

Jest to najmocniejszy puder jaki do tej pory używałam. Zdetronizował nawet ten z Paese, a o Ecocera nawet nie wspomnę. Oprócz matowego wykończenia, które długo się utrzymuje, daje również efekt wygładzenia skóry i jej porów. Największą zaletą tego pudru jest jednak ratowanie średnich podkładów. Pamiętacie recenzję Clarins ? Wyglądał na buzi przepięknie, ale niestety często ważył się w trefie T. Już miałam spisać go na straty, ale dałam mu szansę w połączeniu z pudrem Golden Rose. I wiecie co? To był strzał w 10. Podkład przestał się ważyć i trochę dłużej utrzymywał mat, a to już coś znaczy.

Z chęcią używam matującego pudru Golden Rose i pewnie nie raz kupię go ponownie. Gorąco Wam go polecam i ciekawa jestem czy i u Was spisuje się tak dobrze.

Artykuł SYPKI PUDER MATUJĄCY | GOLDEN ROSE pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
http://autreme.pl/sypki-puder-matujacy-golden-rose/feed/ 20 2286
SZTYFT MATUJĄCY | BENEFIT & CAOLION http://autreme.pl/sztyft-matujacy-benefit-caolion/ http://autreme.pl/sztyft-matujacy-benefit-caolion/#comments Mon, 14 May 2018 18:32:10 +0000 http://autreme.pl/?p=2257 Pogoda zdążyła nas już przyzwyczaić do iście wakacyjnych klimatów, a jak wiadomo nasza skóra różnie reaguje na tropikalne upały. Jako posiadaczka cery mieszanej w stronę tłustej, znów rozpoczęłam poszukiwania ciekawych produktów matujących pod makijaż. No dobra, cały rok z nich korzystam, ale wiosną i latem lubię spróbować czegoś nowego. Tym sposobem na mojej toaletce pojawił […]

Artykuł SZTYFT MATUJĄCY | BENEFIT & CAOLION pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
Pogoda zdążyła nas już przyzwyczaić do iście wakacyjnych klimatów, a jak wiadomo nasza skóra różnie reaguje na tropikalne upały. Jako posiadaczka cery mieszanej w stronę tłustej, znów rozpoczęłam poszukiwania ciekawych produktów matujących pod makijaż. No dobra, cały rok z nich korzystam, ale wiosną i latem lubię spróbować czegoś nowego. Tym sposobem na mojej toaletce pojawił się sztyft matujący marki Benefit oraz Caolion. 

Benefit the POREfessional license to blot był pierwszym tego typu kosmetykiem na jaki się skusiłam. Przyznaje się, że oczekiwałam po nim cudów i efektu wow. W końcu marka bardzo dobrze mi się kojarzy i jest znana z wielu rewelacyjnych produktów. Sztyft matujący ma nam dawać pożądany efekt „zero świecenia” do 6 godzin od aplikacji, a trójkątny kształt ułatwiać dotarcie do każdego zakamarka. Jego aplikacja nie sprawia żadnych problemów. Sztyft szybko „wsiąka” w naszą skórę i od razu ją matowi. Zauważyłam tez lekkie wygładzenie niewielkich porów w okolicach nosa. Skóra pozostaje matowa przez kilka godzin, ale z pewnością nie obejdzie się bez poprawek makijażu i bibułek w ciągu dnia.

Pore sebium control moisture stick marki Caolion skusił mnie pozytywnymi recenzjami na blogach innych dziewczyn. Jest to marka koreańska, a jak wiecie bardzo lubię testować azjatyckie kosmetyki. Sztyft matujący Caolion przez pewien czas dostępny był na stronie Sephory, co znacznie ułatwiało jego zdobycie. Można stosować go zarówno pod makijaż, jak i w ciągu dnia do zmatowienia świecących partii twarzy. Formuła sztyftu jest bardzo specyficzna, z jednej strony woskowata, a z drugiej wilgotna i chłodna. Dziwne uczucie, choć całkiem przyjemne, szczególnie przy wysokich temperaturach za oknem. Niestety nic więcej  dobrego nie mogę powiedzieć na jego temat. Sztyft matujący marki Caolion podpadł mi z dwóch powodów. Kompletnie nie utrzymuje matu na mojej cerze, już po godzinie w ruch idą bibułki. W ciągu 8 godzin makijaż muszę poprawiać średnio 3 razy. Żeby nie było, że po kilku użyciach od razu go skreśliłam. Dałam mu wiele szans z rożnymi podkładami i kremami, a efekt nigdy nie był zadowalający. Dodatkowo podpadł mi ponownie, powodując u mnie wysyp bolących nieprzyjaciół. Pozbycie się ich zajęło mi dobry tydzień i nie było takie łatwe.

Niestety w moim przypadku żaden sztyft nie zdał testu. Nie wspomnę już o tym z Caolion, który przyniósł więcej szkody niż pożytku. Póki co nie nie sprawdza się u mnie lepiej niż baza z MUFE. Ciekawa jestem jak Wy razicie sobie ze świecącą się strefą T, w szczególności podczas upalnych dni w mieście.

Artykuł SZTYFT MATUJĄCY | BENEFIT & CAOLION pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
http://autreme.pl/sztyft-matujacy-benefit-caolion/feed/ 21 2257
TATTOO LINER | KAT VON D http://autreme.pl/tattoo-liner-kat-von-d/ http://autreme.pl/tattoo-liner-kat-von-d/#comments Thu, 19 Apr 2018 18:26:49 +0000 http://autreme.pl/?p=2228 Czarna kreska na powiece dla jednych jest codziennością, a dla innych prawdziwych utrapieniem. Zdecydowanie należę do grona osób u których jest to stały punk porannego makijażu. Jako miłośniczka idealnej jaskółki długo szukałam eyelinera, który sprostałby moim wymaganiom. Jak myślicie, czy Tattoo Liner od Kat Von D dał sobie radę? Idealny eyeliner powinien charakteryzować się kilkoma […]

Artykuł TATTOO LINER | KAT VON D pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
Czarna kreska na powiece dla jednych jest codziennością, a dla innych prawdziwych utrapieniem. Zdecydowanie należę do grona osób u których jest to stały punk porannego makijażu. Jako miłośniczka idealnej jaskółki długo szukałam eyelinera, który sprostałby moim wymaganiom. Jak myślicie, czy Tattoo Liner od Kat Von D dał sobie radę?

eyeliner, kat von d, czarny

Idealny eyeliner powinien charakteryzować się kilkoma ważnymi cechami. Każdy zgodzi się, że jedną z nich jest trwałość. W końcu nie po to tak się staramy rysując kreskę, by po kilku godzinach zmieniła się w rozmazaną plamę niczym u pandy.  Dla mnie równie ważna jest wygoda użytkowania eyelinera. Niezależnie czy wolicie linery w słoiczku, tradycyjne w kałamarzu czy te w pisaku, ma być Wam wygodnie ich używać. Osobiście od kilku dobrych miesięcy preferuję formę pisaka, koniecznie z końcówką pędzelka, nie filcową. Z doświadczenia wiem, że te drugie lubią się zapychać, w szczególności gdy rysujemy po perłowych/brokatowych cieniach. Ostatnim czynnikiem idealnego eyeliner jest jego intensywność i pigmentacja.  Nikt nie lubi gdy kreska ma prześwity.

Czy Tattoo Liner posiada wszystkie te cechy? Większość z nich zdecydowanie można mu przypisać. Jest to bardzo trwały, wodoodporny kosmetyk. Trzyma się na swoim miejscu przez cały dzień, aż do wieczornego demakijażu. Nie są mu straszne ani łzy, ani deszcz. Posiada końcówkę w formie pędzelka, który jest bardzo precyzyjny i wygodny w użyciu, przynajmniej dla osób, które posiadają wprawę w rysowaniu kresek.  Dodatkowo pędzelek gwarantuje nam brak zapychania końcówki podczas rysowania kreski. Tradycyjne  filcowe pisaki mają niestety tendencję do gromadzenia na sobie drobinek cieni, przez co przestają płynnie pisać. Jedyny minus jaki znalazłam w tym produkcie to jego kolor, a raczej intensywność. Mógłby być odrobinę bardziej czarny i lepiej kryjący. Nie oznacza to w cale, że Tattoo liner robi prześwity, po prostu w tym aspekcie można by nad nim jeszcze popracować.

Czy eyeliner Kat Von D jest godny polecenie? Moim zdaniem tak. Do tej pory nie znalazłam lepszego dla mnie linera w pisaku, choć oczywiście nie testowałam wszystkich dostępnych na rynku. Jak na markę z wyższej półki jego cena nie zrujnuje Waszego portfela, dlatego zachęcam Was do przetestowania go.

Artykuł TATTOO LINER | KAT VON D pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
http://autreme.pl/tattoo-liner-kat-von-d/feed/ 12 2228
PHOTO FINISH PORE MINIMIZING PRIMER | SMASHBOX http://autreme.pl/photo-finish-pore-minimizing-primer-smashbox/ http://autreme.pl/photo-finish-pore-minimizing-primer-smashbox/#comments Tue, 06 Feb 2018 20:07:33 +0000 http://autreme.pl/?p=2187 Każda miłośniczka makijażu podczas zgłębiania jego tajników staje przed decyzją kupna pierwszej bazy pod makijaż. Te drogeryjne stają się coraz lepsze i z roku na rok widać postępy w pracy koncernów nad ulepszaniem ich formuł. Być może kiedyś doczekamy się na prawdę rewelacyjnych baz z niższych półek cenowych. Na dzień dzisiejszy uważam jednak, że te […]

Artykuł PHOTO FINISH PORE MINIMIZING PRIMER | SMASHBOX pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
Każda miłośniczka makijażu podczas zgłębiania jego tajników staje przed decyzją kupna pierwszej bazy pod makijaż. Te drogeryjne stają się coraz lepsze i z roku na rok widać postępy w pracy koncernów nad ulepszaniem ich formuł. Być może kiedyś doczekamy się na prawdę rewelacyjnych baz z niższych półek cenowych. Na dzień dzisiejszy uważam jednak, że te trochę droższe są zdecydowanie lepsze w swoim działaniu. Jedną z wartych swojej ceny jest baza matująca i wypełniająca pory Photo Finish Pore Minimizing Primer od marki Smashbox.

smashbox, photo finish, baza, matująca, makijaż, makeup

Smashbox to znana i lubiana marka zarówno przez wizażystów jak i lajków. Sama z przyjemnością sięgam po produkty tej marki. Pomijając podkłady jeszcze żaden ich kosmetyk mnie nie zawiódł. W ofercie marki Smashbox znajdziemy kilka rodzai baz, dostosowanych do różnych potrzeb skóry. Nigdy nie miałam większych kłopotów z rozszerzonymi porami, choć nie mogę powiedzieć, że ich nie widać. Moim głównym problemem jest nadmierne błyszczenie się skóry, przez co wybrałam bazę matującą Photo Finish Pore Minimizing Primer, która ma dawać efekt matu. Jak sama nazwa wskazuje produkt ten ma również redukować widoczność porów. Jej atutem ma być też odporność na działanie wilgoci i potu, co zdecydowanie zaplusuje w ciepłe, letnie dni. Baza dostępna jest w wygodnych, miękkich tubkach o pojemności 15 oraz 30 ml.

Po przetestowaniu wielu kremów, baz pod makijaż oraz podkładów, zauważyłam olbrzymią zależność miedzy nimi. Dobrze dobrany dla naszej cery krem to podstawa. Jeśli już na tym etapie polegniemy żadna baza nie da spektakularnych efektów. Do takich wniosków musiała dojrzeć i nauczyć się odpowiedniej pielęgnacji mojej skóry. Teraz mogę z czystym sumieniem ocenić działanie bazy Smashbox. Początkowo nie widziałam efektu wow (podobnie było w przypadku wielu innych primerów), lecz wina leżała po stronie kremu, który niby był dobry, lecz powodował bardzo szybkie przetłuszczanie się mojej cery. Teraz widzę je gołym okiem. Baza pięknie wygładza skórę i wypełnia pory. Nie powoduje przy tym powstawania nieprzyjaciół i nie zapycha. Efekt matu widoczny jest od razu po aplikacji i utrzymuje się dobrych kilka godzin. Podkład przyjemnie się na niej rozprowadza, nic się nie roluje, nie ściera i nie zbiera w załamaniach. Baza ma beżowy kolor, który jest niewidoczny po aplikacji, więc możemy śmiało nosić ją solo w no make-up day.

Niewielka ilość bazy Smashbox wystarczy na pokrycie problematycznych partii twarzy, dzięki czemu jej wydajność jest imponująca. Używam jej od kilku miesięcy i nie zapowiada się by moja wersja o pojemności 15ml miała się szybko skończyć. Dodajmy do tego efekt jaki daje na twarzy, przedłużenie trwałości makijażu i lekkość bez zapychania, a otrzymamy produkt godny naszej uwagi i portfela. Jeżeli jeszcze jej nie znacie koniecznie ją wypróbujcie. Jeśli się u Was nie sprawdza, dajcie jej szansę z różnymi kremami, bardzo możliwe, że to właśnie wina źle dobranej pielęgnacji. Wiem, że się powtarzam, ale odpowiednie produkty pielęgnacyjne do podstawa. Nasza skóra bardzo szybko daje znać, gdy coś jej nie pasuje, niestety nie zawsze prawidłowo odczytujemy te sygnały. Odżywczy krem jednym przyniesie ukojenie, innym podwoi szybkość wydzielania sebum. Z produktami matującymi jest podobnie, czasem skóra ma ich za dużo i broni się przetłuszczając. Pomarudziłam Wam trochę, ale to na prawdę ważna i w cale nie taka oczywista i łatwa kwestia. Co do bazy Smashbox, dajcie jej szansę Was oczarować.

Artykuł PHOTO FINISH PORE MINIMIZING PRIMER | SMASHBOX pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
http://autreme.pl/photo-finish-pore-minimizing-primer-smashbox/feed/ 39 2187
PRO LONGWEAR FOUNDATION | MAC http://autreme.pl/pro-longwear-foundation-mac/ http://autreme.pl/pro-longwear-foundation-mac/#comments Mon, 22 Jan 2018 18:35:47 +0000 http://autreme.pl/?p=2178 Niezależnie od potrzeb naszej skóry oraz naszych upodobań, podkład lub krem typu BB są podstawowym elementem makijażu wielu kobiet. Chodzą słuchy, że gdzieś w czeluściach perfumerii chowa się tej jedyny, idealny produkt. Szczęśliwi Ci, którzy go odkryli, niestety ja nadal szukam swojego ideału. W trakcie tej ciężkiej batalii skusiłam się po raz kolejny na produkt […]

Artykuł PRO LONGWEAR FOUNDATION | MAC pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
Niezależnie od potrzeb naszej skóry oraz naszych upodobań, podkład lub krem typu BB są podstawowym elementem makijażu wielu kobiet. Chodzą słuchy, że gdzieś w czeluściach perfumerii chowa się tej jedyny, idealny produkt. Szczęśliwi Ci, którzy go odkryli, niestety ja nadal szukam swojego ideału. W trakcie tej ciężkiej batalii skusiłam się po raz kolejny na produkt MAC, tym razem na podkład Pro Longwear.

Czego oczekiwałam od podkładu MAC? Jak sama jego nazwa wskazuje trwałości.  W opisie na stronie znajdziemy obietnice, że podkład utrzyma się na naszej skórze do 15 godzin w każdych warunkach, jednocześnie ograniczając wydzielanie sebum. Jego krycie jest lekkie do średniego, w zależności od grubości nałożonej warstwy. Konsystencja podkładu jest kremowa i delikatnie lepka. Standardowo dla marki mamy odpowiednie oznaczenia kolorów ciepłych (NW) oraz chłodnych (NC), choć w przypadku tego konkretnego produktu, jest dokładnie odwrotnie. Mój odcień NC20 powinien być z gamy tych chłodnych, lecz w rzeczywistości jest mocno żółty i z całą pewnością ciepły. Pomimo ogromnej ilości odcienie, nie było łatwo wybrać odpowiedni.  Każdy inny był za jasny, za chłodny lub za ciemny. Koniec końców padło na NC20, który niemal idealnie stapia się z moją cerą.

MAC Pro Longwear z całą pewnością nie powalił mnie na kolana, co więcej, okazał się być małym niewypałem. Na pokrycie całej twarzy potrzebuję 3 pompki, by uzyskać średnie krycie. Ładnie ujednolica cerę, lecz na większe przebarwienia czy wypryski potrzebny jest już korektor. Podkład całkiem dobrze się rozprowadza, lecz w moim przypadku nie wtapia się w skórę. Siedzi na skórze, przez co czuję go cały dzień. Przy budowaniu krycia trzeba uważać by nie zrobić sobie ciastka. Czasem zdarzało się, że dotykając w tym samym miejscu gąbeczką, by lepiej wtopić podkład, robiła mi się dziura w makijażu. Co do samej aplikacji zdecydowanie lepiej wygląda wklepany blenderem niż roztarty pędzlem. Nie mogę go też zaliczyć do produktów, udających że ich nie ma. Nie jest to podkład, który podszywa się pod naszą skórę, ale nie ma również tragedii, maski nie robi, zazwyczaj.

mac, podkład, fluid, makijaż, pr longwear

Skoro krycie, sposób aplikacji i efekt na skórze nie jest najlepszy, to może chociaż trwałość? W końcu to ma być jego główna zaleta. Nic z tych rzeczy. Podkład Pro Longwear wcale nie jest taki longwear. Na mojej mieszanej, miejscami tłustej skórze utrzymuje się podobnie do podkładów drogeryjnych. W ciągu dnia ściera się prawie całkowicie z nosa i brody, choć nie są to miejsca, które często dotykam. Nie zauważyłam też, by ten produkt wpływał w jakikolwiek sposób na redukcję wydzielania sebum. Powiem nawet, że przez swoje lepkie wykończenie, które czuć pod palcami przed przypudrowaniem, sprawia, że moja twarz znacznie szybciej świeci się niż po Studio Fix czy Revlonie Color Stay.  Podkład Pro Longwear ma na mojej cerze ma tendencję do ciastkowania się w ciągu dnia, gdy skóra zaczyna pracować i wydzielać sebum.

Dla wizualizacji porównałam Wam odcień NC20 Pro Longwear do NC15 Studio Fix. Jak widać rozbieżność kolorów jest olbrzymia, choć powinny być zbliżone. W przypadku tego konkretnego kosmetyku warto bardzo dokładnie przyjrzeć się odcieniom w internecie, a najlepiej udać się do salonu MAC przed zakupem. O ile nadal jesteście nim zainteresowani. Pomimo całej mojej miłości do marki, nie mogę Wam polecić podkładu Pro Longwear. Zupełnie nie sprawdził się na mojej mieszane, czasem wręcz tłustej cerze. Nie ma dobrego krycia, nie trzyma matu, a już tym bardziej nie jest długotrwały. Dla mnie są to pieniądze wyrzucone w błoto, i to nie małe. Za szklaną buteleczkę z pompką o pojemności 30ml musimy zapłacić 148zł. Wiem, że ten podkład ma sporo fanów i na pewno wielu osobom świetnie się sprawdza. Mi niestety nie, dlatego jeśli jest to akurat Wasz ulubiony kosmetyk, nie obrażajcie się. W końcu nie wszystkim wszystko musi się podobać i dobrze spisywać, prawda? Pochwalcie się, jakie Wy macie doświadczenia z marka MAC?

Artykuł PRO LONGWEAR FOUNDATION | MAC pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
http://autreme.pl/pro-longwear-foundation-mac/feed/ 27 2178
PODSUMOWANIE 2017 ROKU http://autreme.pl/podsumowanie-2017-roku/ http://autreme.pl/podsumowanie-2017-roku/#comments Mon, 01 Jan 2018 11:05:14 +0000 http://autreme.pl/?p=2151 Od dzisiaj pewnie na każdym blogu i kanale na yt będziemy słyszeć jak ten czas szybko zleciał, tym razem i ja przyłączę się do tego stwierdzenia. Nie mam pojęcia gdzie te wszystkie miesiące mi uciekły, przecież dopiero co mieliśmy wakacje. No cóż, skoro już wkroczyliśmy w kolejny rok, przydałby się podsumować miniony 2017. Zobaczcie sami […]

Artykuł PODSUMOWANIE 2017 ROKU pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
Od dzisiaj pewnie na każdym blogu i kanale na yt będziemy słyszeć jak ten czas szybko zleciał, tym razem i ja przyłączę się do tego stwierdzenia. Nie mam pojęcia gdzie te wszystkie miesiące mi uciekły, przecież dopiero co mieliśmy wakacje. No cóż, skoro już wkroczyliśmy w kolejny rok, przydałby się podsumować miniony 2017. Zobaczcie sami co przez ten czas się u mnie sprawdzało i po co sięgałam najczęściej

Podsumowując miniony rok pod względem kosmetycznym nie mogłabym nie wspomnieć o kilku produktach do pielęgnacji, które zawsze muszę mieć pod ręką. Nikogo nie zdziwi więc szampon do włosów Pharmaceris H-Sensitonin. To moje wybawienie, gdy jakiś produkt do włosów podrażni moją skórę głowy. Od pierwszego użycia łagodzi swędzenie, przy tym bardzo dobrze myje i jest wydajny. Mówiąc o pielęgnacji włosów nie mogłabym pominąć olejku Elixir Ultime Kérastase. Pojawiał się już nie raz w ulubieńcach miesiąca, dlatego nie będę się o nim rozpisywać. Jeśli jakimś cudem o nim jeszcze nie słyszeliście powiem tylko, że nadaje włosom miękkość, pięknie je wygładza i nabłyszcza, a przy tym jest niesamowicie wydajny.

Moisture Surge Extended Thirst Relief to niewątpliwie moje odkrycie roku w pielęgnacji twarzy. Jest to najlepszy krem na dzień jaki do tej pory używałam. Choć nie spodziewałam się po nim rewelacji, dosłownie mnie zachwycił. Makijaż bardzo dobrze się na nim utrzymuje, a cera zdecydowanie mniej się błyszczy w ciągu dnia.

Holika Holika Black Snail okazała się być najlepszym produktem do mycia twarzy jaki zagościł w mojej łazience. Nie dość że bardzo dokładnie oczyszcza skórę z resztek makijażu i sebum pozostawiając ją idealnie czystą, dodatkowo przyspiesza goje się ranek, niweluje drobne podskórne gródki i delikatnie rozświetla cerę. U mnie to strzał w 10, choć wiem, że nie każdy się z tym produktem polubi.

Lakiery hybrydowe rzadko goszczą na blogu, choć używam ich niemal bez przerw. Każdy kto choć raz miał dobrze wykonane hybrydy ceni je za trwałość, błysk i wygodę. Jaki inny lakier wytrzymałby 2, a nawet 3 tygodnie bez poprawek? W mojej małej kolekcji znajdują się kolory Semilaca oraz Neonail, z których jestem bardzo zadowolona. W tym roku mam zamiar bliżej się przyjrzeć pozostałym, dostępnym na rynku markom.

Kosmetyki kolorowe po które najczęściej sięgałam w ubiegłym roku pewnie wielu z Was są dobrze znane i być może również lubiane. Miano najlepszego podkładu bezkonkurencyjnie otrzymuje Revlon Color Stay. Nie znalazłam nic lepszego ani w drogeriach, ani wśród marek selektywnych. Podkład Revlon daje mi krycie takie jakie lubię, zakrywając drobne niedoskonałości i przebarwienia, nie tworząc przy tym maski na twarzy. Nic innego nie utrzymuje się na mojej cerze tak ładnie przez cały dzień.

Blot Powder MAC to moje odkrycie z nieco wyższej półki. Prasowany puder matujący idealny do torebki i poprawek w ciągu długiego dnia. Jego fenomen polega na tym, ze można go używać do zmatowienia cery bez potrzeby uprzedniego stosowania bibułek. Nie zrobimy nim sobie ciastka na twarzy. Warto mieć go pod ręką na ważniejszych spotkaniach czy całonocnych imprezach.

Swederm Bronzing Stone to bronzer o dosyć ciepłym, dla niektórych wręcz pomarańczowym odcieniu. Ku mojemu zdziwieniu to właśnie po niego sięgałam najczęściej. Nałożony wprawną ręką potrafi wyglądać na prawdę pięknie. Daje efekt zdrowej opalenizny z odrobiną subtelnego błysku. Obawiałam się, że zimą, na bledszej cerze będzie wyglądał sztucznie, ale nic z tych rzeczy. Wystarczy nałożyć minimalną ilość syntetycznym pędzlem, a efekt będzie zadowalający. Nie skreślajcie go na dzień dobry, w końcu nie przez przypadek znalazł się w podsumowaniu roku.

ulubieńcy, makijaż, podsumowanie, 2017

Podsumowanie roku powinno obejmować wszystkie 12 miesięcy, ale pozwoliłam sobie na umieszczenie tu dwóch produktów, których użuwam stosunkowo od niedawna, ale zdecydowanie zasługują na wyróżnienie.

Rozświetlacz do twarzy Becca w kolorze Opal skradł moje serce od pierwszego użycia. Daje mocniejszy efekt, lecz nadal nadający się na co dzień. Kolor Opal nie należy do najjaśniejszych, więc przed zakupem warto sprawdzić tester. Sięgam po niego za każdym razem gdy nie mam czasu na skomplikowany makijaż, czyli prawie zawsze.

Tattoo Liner również gości u mnie od niedawna i podobnie jak Becca wiedzie prym w dziennym makijażu. Czarna kreska to obowiązkowy punkt przed wyjściem do pracy. Eyeliner od Kat von D jest niesamowicie precyzyjny, trwały i nie zapycha się. Nie jest najbardziej czarnym linerem w pisaku jaki możemy dostać na rynku i czasem trzeba przeciągnąć nim dwa razy w jednym miejscu. Mimo to, jest moim ulubionym linerem i sięgam po niego z przyjemnością. 

Artdeco All in One Panoramic Mascara to produkt który zdetronizował uwielbianą przez wszystkich maskarę So Couture L’Oreal oraz Maybelline Lash Sensational. Daje mocne pogrubienie bez sklejania, a do tego jest trwała. Na jej korzyść przemawia też niska cena. Choć dwie wymienione wcześniej maskary również używam z przyjemnością, to właśnie Artdeco było moim intuicyjnym wyborem w 2017 roku.

Matująca baza Make Up For Ever przewijała się już na blogu i nie ukrywam, że nigdy nie piałam z zachwytu na jej temat. Nie jest idealna i czuję, że gdzieś w czeluściach perfumerii czeka na odkrycie jeszcze lepsza. Nie mniej jednak, do tej pory nie znalazłam niczego lepszego i siłą rzeczy najczęściej sięgałam po bazę MUFE.

Tak prezentuje się lista kosmetyków po które najczęściej sięgałam w 2017 roku. Ciekawa jestem czy coś z moich ulubieńców pojawi się i u Was : )

Artykuł PODSUMOWANIE 2017 ROKU pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
http://autreme.pl/podsumowanie-2017-roku/feed/ 4 2151
APPETIT EYESHADOW PALETTE | THE BALM http://autreme.pl/appetit-eyeshadow-palette-the-balm/ http://autreme.pl/appetit-eyeshadow-palette-the-balm/#comments Sun, 12 Nov 2017 18:24:36 +0000 http://autreme.pl/?p=2057 Tak wiem, już dawno przekroczyłam ilość palet cieni, którą miałabym szansę zużyć. Nic nie poradzę, że tak bardzo je lubię. Kuszą wykończeniami, kolorami i swoją „długoterminową” możliwością używania. Gdy mam wydać nieco większą kwotę na podkład, zawsze mam wątpliwości, w przypadku cieni zawsze mam usprawiedliwienie, że jest to „inwestycja” na długie miesiące użytkowania. W taki […]

Artykuł APPETIT EYESHADOW PALETTE | THE BALM pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
Tak wiem, już dawno przekroczyłam ilość palet cieni, którą miałabym szansę zużyć. Nic nie poradzę, że tak bardzo je lubię. Kuszą wykończeniami, kolorami i swoją „długoterminową” możliwością używania. Gdy mam wydać nieco większą kwotę na podkład, zawsze mam wątpliwości, w przypadku cieni zawsze mam usprawiedliwienie, że jest to „inwestycja” na długie miesiące użytkowania. W taki właśnie sposób moja kolekcja powiększyła się o kolejną paletkę The Balm, tym razem w typowo chłodnej kolorystyce.

Paletka utrzymana jest w charakterystycznej dla marki stylistyce retro, która przyciąga naszą uwagę. W solidny, kartonowym opakowaniu wyposażonym w bardzo dobrej jakości, duże lusterko oraz dodatkową nakładkę w postaci wyciętych liter, znajdziemy 9 cieni po 1,5 grama każdy.  The Balm zaoferowało nam w tej paletce aż 3 różne wykończenia: górny rząd maty, środkowy cienie foliowe, dolny rząd satynowo-błyszczące z drobinkami. Całość utrzymana jest w chłodnej kolorystyce, z wyjątkiem metalicznego/foliowego Chris P. Bacon. Jest on bardzo intensywny, miedziano-rudym cieniem, do którego z pewnością nie jedna wewnętrzna sroczka będzie wzdychać. Nazwa każdego koloru nawiązuje do imion przystojnych dżentelmenów.

Cienie bardzo dobrze się blendują i łącz ze sobą. Nie ma najmniejszego problemu z nakładaniem ich na zakładkę, nawet w połączeniu z produktami z innych palet. Pigmentacja każdego z odcieni jest na prawdę rewelacyjna i z łatwością można przenieść ich intensywność na powiekę. Cienie foliowe, w moim odczuciu są raczej metaliczne, choć nadal piękne. Najlepszy efekt uzyskamy aplikując je palcem. Po długich testach mogę z całą pewnością stwierdzić, że są trwałe i wydajne. Pylenie podczas nabierania produktu na pędzel jest na akceptowalnym poziome, a przy rozcieraniu praktycznie go nie ma. Makijaż wykonany paletką The Balm trzyma się pięknie aż do wieczornego demakijażu, nic się nie roluje i nie blednie.

Pierwsze trzy cienie o matowym wykończeniu są przeze mnie najczęściej używane, a nadal nie widać po nich zużycia. Choć kolorystyka palety nie wpisuje się w obecne trendy na ciepłe, jesienne barwy, to z całą pewnością znajdą się osoby, którym na jej widok szybciej zabije serducho.  Sama nie korzystam z niej tak często jak z innych, właśnie ze względu na chłodne tony. Obecnie w 100% poddałam się modzie na pomarańcze, czerwienie i bordo na oku, choć w stonowanych ilościach. Ciekawa jestem jaki jest Wasz stosunek do obecnych trendów. Szalejecie z ciepłymi barwami, czy raczej trzymacie się bliżej neutralnych lub nawet chłodnych szarości i brązów? Czekam na Wasze preferencje w komentarzach, a tymczasem paletkę Appetit możecie kupić na stronie Mintishop 40% taniej.

Artykuł APPETIT EYESHADOW PALETTE | THE BALM pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
http://autreme.pl/appetit-eyeshadow-palette-the-balm/feed/ 8 2057
MODERN EYESHADOW PALETTE | WIBO http://autreme.pl/modern-eyeshadow-palette-wibo/ http://autreme.pl/modern-eyeshadow-palette-wibo/#comments Sun, 22 Oct 2017 10:19:56 +0000 http://autreme.pl/?p=1578 Po prawie 2 miesiącach przerwy i bardzo nieregularnego pisania, nareszcie mogę w pełni wrócić do tego co lubię najbardziej. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko tyle: dwie prace, pisanie pracy mgr, urlop i obrona pracy magisterskiej. Nie przedłużając dalej, mam dla Was jedną z perełek, jakie udało mi się kupić podczas minionej promocji w drogerii Rossmann. […]

Artykuł MODERN EYESHADOW PALETTE | WIBO pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
Po prawie 2 miesiącach przerwy i bardzo nieregularnego pisania, nareszcie mogę w pełni wrócić do tego co lubię najbardziej. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko tyle: dwie prace, pisanie pracy mgr, urlop i obrona pracy magisterskiej. Nie przedłużając dalej, mam dla Was jedną z perełek, jakie udało mi się kupić podczas minionej promocji w drogerii Rossmann.

Paleta cieni Wibo Modern Eyehadow Palette była na mojej chciejliście od momentu jej zapowiedzi. Kusiła ze zdjęć na Instagramie, a nigdzie nie można było jej dostać. W przepięknym, szampańsko-różowym, błyszczącym opakowaniu znajdziemy 15 cieni, w najmodniejszych kolorach. Sama paletka oprócz walorów wizualnych, posiada dobrej jakości lusterko, a jej wykonanie nie budzi zastrzeżeń. Solidna tektura, w kompaktowych rozmiarach i minimalnej wadze. Popatrzmy na nią jeszcze przez chwilę, choć zdjęcia nie oddają jej uroku. Mistrzostwo w wykonaniu marki Wibo.

Wewnątrz paletki Modern kryje się równie urzekająca zawartość. Znajdziemy w niej 12 matowych (w tym 1 z brokatem) i 3 metaliczne cienie w iście jesiennych barwach. Oprócz bazowych kolorów takich jak biel, beż, jasny i ciemny brąz, paletka skrywa też odcienie brzoskwiniowe, rudawe, różowe oraz przepiękną brązowo-ceglastą czerwień. Większość z nich ma też niczego sobie pigmentacje. Powiedziałabym nawet, że jak na paletkę drogeryjna całkiem dobrą. Jedynie górny rząd jasnych kolorów jest nieco gorszy, a na swatchu niemal niewidoczny. Producent deklaruje, że są to intensywnie napigmentowane cienie z formułą easy to blend. Nie do końca jednak się z nim zgodzę. Choć paleta ma świetną pigmentację gdy testujemy ją palcami, pigment łatwo przenosi się z opakowania na pędzel, to niestety przy blendowaniu na powiece kolor gdzieś ucieka. Niektórymi cieniami trudno uzyskać barwę podobną do tej z paletki. Ciemniejszymi kolorami można zrobić sobie plamy. Dobra baza utrwalona pudrem bądź cielistym cieniem zazwyczaj rozwiązuje ten problem w 90%. Pomijając tendencje do robienia plam, muszę przyznać, że kolory ładnie się ze sobą łączą i generalnie dobrze blendują.

Jak sami możecie zauważyć brązowy cień o nazwie dark choco nawet na swatchu postanowił zrobić dziurę. Wszystkie kolory nakładałam palcem, na suchą skórę bez bazy. Podsumowując paletkę Wibo Modern uważam, że jest bardzo dobra jak na swoją półkę cenową (podczas promocji jej cena to niecało 20zł). Oczywiście nie możemy jej porównywać z kosmetykami Too Faced, Smashbox czy Anastasia, choć ta ostatnio była niewątpliwie  jej „inspiracją”. Paletka Wibo choć nie idealna, z całą pewnością jest warta chwili uwagi oraz by mieć ją w swoich zbiorach.

Artykuł MODERN EYESHADOW PALETTE | WIBO pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
http://autreme.pl/modern-eyeshadow-palette-wibo/feed/ 13 1578
NUDE BEACH | THE BALM http://autreme.pl/nude-beach-the-balm/ http://autreme.pl/nude-beach-the-balm/#comments Sun, 17 Sep 2017 17:11:07 +0000 http://autreme.pl/?p=1562 Przez całe lato królował trend na ciepłe barwy w makijażu oczu i nie zapowiada się, by miał przeminąć. Ciepłe palety pojawiały się jedna za drugą u kolejnych marek. Podobnej kolorystyki nie mogło zabraknąć u The Balm, więc o to i jest trzecia wersja słynnej palety Nude. Kolorystyka iście plażowa, ciepłe brązy, złoto, delikatna brzoskwinka, a […]

Artykuł NUDE BEACH | THE BALM pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
Przez całe lato królował trend na ciepłe barwy w makijażu oczu i nie zapowiada się, by miał przeminąć. Ciepłe palety pojawiały się jedna za drugą u kolejnych marek. Podobnej kolorystyki nie mogło zabraknąć u The Balm, więc o to i jest trzecia wersja słynnej palety Nude. Kolorystyka iście plażowa, ciepłe brązy, złoto, delikatna brzoskwinka, a nawet bordo. Wszystkie zamknięte w nowej Nude beach.

The Balm Nude beach to najnowsza paleta cieni tej marki. Znajdziemy w niej 4 maty, 6 metalicznych odcieni oraz dwa maty z drobinkami, czyli w sumie 12 cieni. Ich łączna waga to 9,6 grama, co w przeliczeniu daje 0,8g na jeden cień. Nawet bez wiedzy o jej gramaturze widać, że cienie są bardzo małe. Na szczęście to jej jedyny minus. Jakie ma zalety? Zacznijmy od opakowania. Solidnie wykonane, płaskie i przemyślanych rozmiarów. Dla mnie olbrzymim plusem jest obecność świetnej jakości lusterka. Z własnego doświadczenia wiem, że te bez lustra są rzadziej przeze mnie używane. Wewnątrz paletki znajdziemy dwustronny pędzelek, którym niestety za wiele nie zmalujemy. Mój  już po kilku dniach przepadł gdzieś bezpowrotnie.

Prawie wszystkie cienie z palety mają genialną pigmentację zarówno przy robieniu swatchy jak i pracy na powiece. Jedynie metaliczny, łososiowo-brzoskwinniowy Buff oraz bardzo ciemny (chłodny) brąz z drobinkami Brazen, mają zdecydowanie mniejszy pigment. Cienie bardzo dobrze chwytają się syntetycznego oraz naturalnego włosia i bez problemu przenoszą się skórę. Nie ma mowy o problemach z rozcieraniem ich na powiece, przy zagruntowanej bazie. Ze względu na mocną pigmentację nie nakładałabym ich na mokrą powiekę, z obawy na możliwość zrobienia sobie plam. Gdy już nacieszymy nią oko i przejdziemy do robienia makijażu, na pewno zauważycie spore pylenie matów przy nabieraniu ich na pędzel. Przy samym blendowaniu ten problem już się nie pojawia. Makijaż wykonany paletą Nude Beach trzyma się w idealnym stanie od rana do wieczora, nic nie blaknie, nie znika i nie oksyduje. 

Jeśli cenicie sobie dobrą jakość, ale nie macie ochoty wydawać kupy kasy na palety takich marek jak Urban Decay czy Huda Beauty, to właśnie The Balm jest dla Was rozwiązaniem. Paleta kosztuje niewiele ponad 120zł w drogeriach internetowych i moim zdaniem jest warta swojej ceny. Miłośniczki ciepłych odcieni brązu na pewno się w niej zakochają.  Przyznaję z ręką na sercu, żałuję, że tak późno skusiłam się na cienie marki The Balm.

 

Artykuł NUDE BEACH | THE BALM pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
http://autreme.pl/nude-beach-the-balm/feed/ 11 1562
BRWI | TOP 5 http://autreme.pl/brwi-top-5/ http://autreme.pl/brwi-top-5/#comments Sun, 16 Jul 2017 15:24:45 +0000 http://autreme.pl/?p=1505 Brwi, przez wielu tak niedoceniane lub co gorsza, oszpecane. To jeden z tych elementów, które nadają wyrazu całej twarzy. Niby nic, a tak wiele.  Jest mnóstwo sposobów na ich podkreślenie, od delikatnego i naturalnego, po wyraziste „instagramowe”.  Tak jak zmieniają się trendy, pojawiają się nowe kosmetyki do stylizacji brwi. Macie swoje ulubione ? Ja mam, […]

Artykuł BRWI | TOP 5 pochodzi z serwisu Autreme.

]]>

Brwi, przez wielu tak niedoceniane lub co gorsza, oszpecane. To jeden z tych elementów, które nadają wyrazu całej twarzy. Niby nic, a tak wiele.  Jest mnóstwo sposobów na ich podkreślenie, od delikatnego i naturalnego, po wyraziste „instagramowe”.  Tak jak zmieniają się trendy, pojawiają się nowe kosmetyki do stylizacji brwi. Macie swoje ulubione ? Ja mam, dlatego przygotowałam dla Was moje top 5.

Miejsce 5

Zestawienie otwiera kredka Brow Artist Designer L’Oreal, która bardzo długo była moją ulubioną. Moim zdaniem to jedna z lepszych, drogeryjnych opcji na co dzień. Idealna twardość, nie za bardzo woskowa, ale też nie za sucha. Do wyboru mamy tylko dwa kolory, a sam rysik nie należy do wąskich, co sprawia, że do ideału troszkę jej brakuje. Pozwala na szybkie wypełnienie brwi bez ostrego konturu i sztucznego efektu.

Miejsce 4

Nie samymi kredkami człowiek żyje. Mile widziana jest również maskara utrwalająca. Dla mnie ważne jest by miała naturalny kolor bez rudych tonów, małą, precyzyjną spiralkę i matową formułę. Nie potrzebuję super mocnego utrwalenia, więc wystarczają mi takie średnio mocne. Golden Rose BROW Color Tinted Eyebrow Mascara spełnia wszystkie te wymagania. Idealna spiralka sprawia, że nie uciapiemy sobie połowy powieki.

Miejsce 3

Konturówka do brwi w żelu Inglot bardzo długo była ulubieńcem wielu osób, również moim. Pozwala na dokładne wyrysowanie kształtu brwi, całe ich wypełnienia lub tylko dorysowanie kilku pojedynczych „włosków”. Choć ma małą pojemność, jest bardzo wydajna. Trzeba uważać przy nabieraniu jej na pędzelek, ponieważ łatwo możemy z nią przesadzić. Na plus zdecydowanie zaliczam trwałość, precyzję i duży wybór odcieni.

Miejsce 2

Ten produkt powinien znaleźć się na pierwszym miejscu, niestety nie jest dostępny w Polsce, dlatego ląduje na drugim. Genialne duo do brwi Archery od Soap&Glory . W jednym opakowaniu mamy woskową, grubszą kredkę oraz cienki, bardzo precyzyjny pisak. Możemy nim dorysować po jednym włosku, lub lekko wypełnić cały łuk. Gdybym miała wybrać tylko jeden produkt, miałabym ogromny dylemat między tym, a miejscem pierwszym. Oba są genialne i sięgam po nie najczęściej.

Miejsce 1

Tej kredki nie muszę chyba nikomu przedstawiać. Golden Rose Longstay Precise Browliner to hit ostatnich miesięcy. Cienka, precyzyjna, idealnie miękka i w ładnych odcieniach. Idealna do precyzyjnej roboty jak i do delikatnego wypełnienia skóry między włoskami. Uwielbiam ją i nie dziwie się jej popularności.

Tak prezentują się moje ulubione produkty do stylizacji brwi. W szczególności pierwsze dwa miejsca są przeze mnie najczęściej katowane w codziennym makijażu. Jakie perełki Wy polecacie ?

Artykuł BRWI | TOP 5 pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
http://autreme.pl/brwi-top-5/feed/ 10 1505
MATTIFYING PRIMER | MAKE UP FOR EVER http://autreme.pl/mattifying-primer-make-up-for-ever/ http://autreme.pl/mattifying-primer-make-up-for-ever/#comments Sat, 17 Jun 2017 11:40:49 +0000 http://autreme.pl/?p=1481 Kolejna próba poradzenia sobie ze strefą T i jej nadmiernym przetłuszczaniem, skutkuje zakupem następnego kosmetyku, który obiecuje cuda. Gdy tylko zawitały do nas pierwsze upalne dni, na blogach jak grzyby po deszczu, pojawiło się mnóstwo artykułów jak zmatowić cerę. Niestety nie ma jednego, złotego środka, który zadziała u wszystkich, więc musimy testować te porady na […]

Artykuł MATTIFYING PRIMER | MAKE UP FOR EVER pochodzi z serwisu Autreme.

]]>

Kolejna próba poradzenia sobie ze strefą T i jej nadmiernym przetłuszczaniem, skutkuje zakupem następnego kosmetyku, który obiecuje cuda. Gdy tylko zawitały do nas pierwsze upalne dni, na blogach jak grzyby po deszczu, pojawiło się mnóstwo artykułów jak zmatowić cerę. Niestety nie ma jednego, złotego środka, który zadziała u wszystkich, więc musimy testować te porady na sobie. W pogoni za matową cerą i dobrą trwałością makijażu, skusiłam się na moją pierwszą bazę z wyższej półki.

Make Up For Ever Step 1 Mattifying Primer czyli matująca baza pod makijaż. Dostępna jest w dwóch pojemnościach – 15 0raz 30 ml, przy czym najbardziej opłaca się ta pierwsza. Silikonowa baza zamknięta jest w wygodnej, miękkiej tubce z dzióbkiem, co daje nam wygodną aplikację, bez ćwiczenia mięśni. Jej  głównym zadaniem jest oczywiście matowienie wybranych partii twarzy, utrzymywanie tego efektu, no i jak w przypadku większości baz, przedłużenie trwałości makijażu.

Po dobrych kilku tygodniach używania bazy MUFE mogę śmiało stwierdzić, że jest bardzo wydajna. Odrobina wystarczy na pokrycie nosa i brody, nieco więcej na czoło. Pomimo zawartości silikonów mnie nie zapycha, a podkład ładnie się rozprowadza. Baza szybko zasycha, nie lepi się i nie roluje. Kupowałam ją w ciemno, nie czytając wcześniej żadnych recenzji, a te są raczej skrajnie różne. Oczekiwałam od niej jedynie długotrwałego matu, w końcu nie wierzę w obiecanki producentów o całej liście plusów danego kosmetyku. Jednak nie jest to tani produkt drogeryjny, więc poprzeczka musi być postawiona wyżej.

Baza Make Up For Ever przyprawiała mnie o szybsze bicie serca, ale tylko do pierwszego użycia. Efekt nie był tak spektakularny jak oczekiwałam. Faktycznie daje matowe wykończenie, opóźnia moment, gdy podkład zaczyna się ścierać, ale tylko trochę bardziej niż bazy drogeryjne, jakie do tej pory używałam. Liczyłam, że pomoże mi w walce z ważącym się podkładem, ale tutaj efekt również nie był powalający. Baza zaskoczyła mnie jedynie swoimi właściwościami wygładzającymi. Struktura skóry była nieco bardziej wygładzona, a pory mniej widoczne. Oczywiście nie był to efekt blur.  O co więc tyle szumu? Po raz kolejny przekonuję się, że cena o niczym nie świadczy, a każda skóra potrafi zupełnie inaczej przyjąć dany kosmetyk.

Bardzo długo krążyłam między półkami perfumerii wahając się pomiędzy kilkoma bazami. Nie żałuję jej zakupu, choć drugi raz tego nie zrobię. Zaspokoiłam swoją kobiecą ciekawość, co do tego kosmetyku, nie powalił mnie na kolana, choć nie powiem też, że jest zły. Obecnie chodzi mi po głowie baza z Benefit i nowy podkład Smashbox. Może ta mieszanka poradzi sobie z moją cerą

Artykuł MATTIFYING PRIMER | MAKE UP FOR EVER pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
http://autreme.pl/mattifying-primer-make-up-for-ever/feed/ 8 1481
BLOT POWDER | MAC http://autreme.pl/blot-powder-mac/ http://autreme.pl/blot-powder-mac/#comments Tue, 30 May 2017 16:05:09 +0000 http://autreme.pl/?p=1440   Sezon na ” O rany, ale się świecę!” oficjalnie uważam za otwarty. Ta część z nas z mieszaną i tłustą cerą zna doskonale to zdanie, nie tylko w upalne dni. Gdy temperatura sięga trzydziestu kresek na plusie, nawet inne typy cer mogą mieć problem z trwałością makijażu. W takim wypadku podstawą są bibułki matujące, […]

Artykuł BLOT POWDER | MAC pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
 

Sezon na ” O rany, ale się świecę!” oficjalnie uważam za otwarty. Ta część z nas z mieszaną i tłustą cerą zna doskonale to zdanie, nie tylko w upalne dni. Gdy temperatura sięga trzydziestu kresek na plusie, nawet inne typy cer mogą mieć problem z trwałością makijażu. W takim wypadku podstawą są bibułki matujące, ale co jeśli potrzebujemy czegoś extra?

Poznajcie puder matujący Blot Powder od MAC. Niemalże transparentny, dający jedynie lekką poświatę koloru, bardzo miałki i wręcz aksamitny w dotyku. Dostępny jest w 5 wariantach kolorystycznych o pojemności 12 gram.  Jego główne zadanie to natychmiastowy mat bez nadmiernej pudrowości. Nakładać go możemy za pomocą dołączonego puszku lub pędzla. Swoją drogą puszek jest dobrze wykonany i używa się go z przyjemnością. Solidne opakowanie z dobrej jakości lusterkiem dopełniają całości i gwarantują nam, że puder nie pokruszy się w torebce. Ma on też pewną wyjątkową cechę, która wyróżnia go z pośród całej rzeszy podobnych kosmetyków. Nie musimy odciskać nadmiaru sebum z twarzy przed jego użyciem. Śmiało możemy nałożyć go na nos czy czoło, bez obawy o efekt ciasta i zważonego podkładu. Nieźle nie ?

Powiem Wam szczerze, że trochę wątpiłam w to nakładanie go na znoszony makijaż. Byłam pewna, że otrzymam jedno, wielkie, nieatrakcyjne ciacho w strefie T. Zaryzykowałam i zabrałam go ze sobą do pracy na testy, a możecie mi wierzyć, łatwego zadania nie miał. Po dobrych 8 godzinach od zrobienia makijażu nadeszła chwila prawdy. Gąbeczka, puder i jedziemy z tematem, a tymczasem WOW. Po prostu otworzyłam buzię ze zdziwienia. Zero świecenia, zero ciacha, tylko idealny mat. Oczywiście było widać, że mam na twarzy puder, nie był on niewidoczny, ale i tak wow wow wow. Ten produkt to mistrz świata w ekspresowym poprawianiu makijażu. W końcu nie na darmo wydałam 115 zł, choć wszyscy wiemy, że cena nie zawsze idzie w parze z jakością. Tym razem na szczęście wydatek się opłacił.

Puder ten oprócz idealnego, raczej suchego matu nie daje nam zbędnego obciążenia czy koloru. Nie jest on  jednak transparentny, dlatego trzeba dobrać w miarę dobry odcień. Mój jest w kolorze medium i w cale ciemny nie jest. Powiedziałabym, że jest raczej jasny, z ładnymi żółtymi tonami. Nie sugerujcie się zdjęciami na stronie MAC, nie oddają prawdziwych kolorów tych pudrów. Najlepiej przejść się do salonu i poprosić o jego nałożenie. Wtedy mamy pewność, że kupimy właściwy.

Puder MAC Blot Powder jest jednym z kosmetyków z serii „Instagram make me buy it” i z całą pewnością nie żałuję tego zakupu. Jest idealny do torebki, do poprawek w ciągu dnia czy przed wieczornym wyjściem. Sprawdza się też rano, gdy nie mam czasu użyć sypkiego pudru ryżowego. Świetnie przedłuża trwałość makijażu o ładnych kilka godzin, co w moim przypadku wiąże się właśnie z eliminacją świecenia. Ten puder to zdecydowanie mój must have na lato

Artykuł BLOT POWDER | MAC pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
http://autreme.pl/blot-powder-mac/feed/ 4 1440
VOLUME SHAKE | RIMMEL http://autreme.pl/volume-shake-rimmel/ http://autreme.pl/volume-shake-rimmel/#comments Tue, 25 Apr 2017 18:28:17 +0000 http://autreme.pl/?p=1399 Pamiętacie szkole czasy i korektory w pisaku z kulką w środku? Ich główne zadanie to oczywiście „wymazywanie” niechcianych słów z zeszytu, ale przyznać się, kto używał ich do „french manicure”? Gdy  energicznie się nim potrząsnęło, płyn stawał się jednolity i pozwalał szaleć młodzieńczej wyobraźni. Wszystko dzięki tej kulce w środku. Co powiecie na takie rozwiązanie […]

Artykuł VOLUME SHAKE | RIMMEL pochodzi z serwisu Autreme.

]]>

Pamiętacie szkole czasy i korektory w pisaku z kulką w środku? Ich główne zadanie to oczywiście „wymazywanie” niechcianych słów z zeszytu, ale przyznać się, kto używał ich do „french manicure”? Gdy  energicznie się nim potrząsnęło, płyn stawał się jednolity i pozwalał szaleć młodzieńczej wyobraźni. Wszystko dzięki tej kulce w środku. Co powiecie na takie rozwiązanie w maskarze? Poznajcie bliżej nowość od Rimmel, tusz pogrubiający Volume Shake.

Maskara dzięki swojej innowacyjnej technologi Shake-Shake utrzymuje idealną świeżość niczym pierwszego dnia po otwarciu, przez cały okres jej używania. Zero grudek, zero zaschniętego tuszu i posklejanych rzęs, a wszystko dzięki kuleczce rodem ze szkolnego korektora. Dla idealnych efektów powinniśmy potrząsnąć opakowaniem, aż usłyszymy stukanie. Powiem szczerze, że właśnie ta kulka wewnątrz maskary skłoniła mnie do jej przetestowania. Zazwyczaj nie wybieram typowo pogrubiających tuszy, ponieważ sklejają mi rzęsy. Tym razem czekało mnie pozytywne zaskoczenie. Maskara z całą pewnością nie należy do tych, które robią efekt pajęczych nóżek. Ładnie pokrywa każdy włosek od samej nasady, nadając im intensywnie czarny kolor. Pogrubienie nie jest spektakularne, co dla mnie jest plusem. Wolę dołożyć drugą warstwę niż męczyć się z wyczesywaniem nadmiaru produktu.

Maskara Volume Shake oprócz ładnego, dziennego efektu ma też inne zalety. Jej opakowanie jest solidne i całkiem ciężkie.  Podczas porannego makijażu mam wrażenie, że trzymam w ręku bardziej luksusowy produkt niż jest faktycznie. Szczoteczka również jest niczego sobie, tradycyjna „włochata” o sporych rozmiarach. Jedyny minus jaki udało mi się znaleźć to brak ogranicznika, przez co z opakowania nabieramy trochę za dużo produktu. Dla mnie nie jest to duży problem, po prostu wycieram ją delikatnie przed użyciem, ale na pewno dla niektórych z Was będzie to uciążliwe. Na pocieszenie dodam, że ta maskara jest bardzo trwała. Nie kruszy się, nie rozmazuje i nie odbija na górnych powiekach, na co dowodem są zdjęcia poniżej. Zrobiłam je po 14 godzinach noszenia makijażu. 

Choć efekty nie są spektakularne, to z całą pewnością jest to dobry, dzienny tusz do rzęs. Volume Shake może być ciekawym urozmaiceniem w Waszej kosmetyczce, tym bardziej, że możecie go teraz dostać za połowę ceny w drogeriach Rossmann. Jak już jesteśmy przy tym temacie, pochwalcie się Waszymi zdobyczami

Artykuł VOLUME SHAKE | RIMMEL pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
http://autreme.pl/volume-shake-rimmel/feed/ 9 1399
EVERLASTING FOUNDATION + | CLARINS http://autreme.pl/everlasting-foundation-clarins/ http://autreme.pl/everlasting-foundation-clarins/#comments Tue, 28 Mar 2017 20:09:54 +0000 http://autreme.pl/?p=1345   Gdy bardzo, ale to bardzo  mocno chcesz przetestować jakiś kosmetyk, ale jego cena zawsze Cię zniechęca, nie odpuścisz, gdy zobaczysz go w promocji. Tak też było w przypadku zachwalanego podkładu marki Clarins. Ile ochów i achów na jego temat słyszałam. Prawie wyłącznie dobre opinie. Cud, miód i malina, tylko ta cena. No właśnie, czy […]

Artykuł EVERLASTING FOUNDATION + | CLARINS pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
 

Gdy bardzo, ale to bardzo  mocno chcesz przetestować jakiś kosmetyk, ale jego cena zawsze Cię zniechęca, nie odpuścisz, gdy zobaczysz go w promocji. Tak też było w przypadku zachwalanego podkładu marki Clarins. Ile ochów i achów na jego temat słyszałam. Prawie wyłącznie dobre opinie. Cud, miód i malina, tylko ta cena. No właśnie, czy jest jej wart i o czym tak w ogóle piszę? 

Clarins Everlasting Foundation + był jednym z najpopularniejszych podkładów minionego roku. Jest to podkład długotrwały (do 18 godzin), koryguje przebarwienia i niedoskonałości, nawilża, przynosi komfort suchej skórze dzięki zawartości ekstraktu z organicznej komosy ryżowej, a do tego daje nam matowe wykończenie. Podkład ma przyjemny, świeży, ogórkowy zapach i zamknięty jest w solidnym, eleganckim opakowaniu o pojemności 30 ml. Do wyboru mamy 8 odcieni. Na dokładkę, przeznaczony jest dla każdego typu skóry i zawiera filtr SPF 15. Zbyt piękne, by było możliwe ? Za chwile opowiem i o tym, ale póki co skupmy się na jego wyglądzie. 

Podkład Clarins, jak większość kosmetyków marki, ma solidne i eleganckie opakowanie, ze złotymi elementami. Jego buteleczka wykonana jest z grubego, matowego szkła, a grafika ogranicza się do pełnej nazwy produktu oraz jego odcienia na spodzie. Prosto i gustownie, a postawiony na toaletce przy okazji ją zdobi. Zatyczka ma złoty kolor, a na jej brzegu wygrawerowana jest literka C. Szczegół, który dla wielu będzie nieistotny, a znaczy, że firma przywiązuje wagę do detali. Nawet pompka podkładu, ma cielisty kolor, co daje wrażenie spójności i pewnej harmonii. Chyba już się domyśliliście, że totalnie mnie urzekło. Wracając do pompki. Działa bez zarzutu, a ilość kosmetyku możemy dozować według własnego uznania. 

Wiemy co obiecuje nam producent, a jak ma się to do rzeczywistości ? Przyznam się, że miałam co do niego duże wymagania i niestety nie spełnił ich, może tylko na wybranych partiach twarzy. Na policzkach wyglądał przepięknie od rana do wieczora. Ładnie zastygał dając satynowy efekt. Świetnie je ujednolicał, tuszował drobne wypryski i utrzymywał inne produkty w idealnym stanie. Nic się nie rolowało, nie ścierało ani wycierało. Po prostu miodzio. Niestety na nosie, brodzie i czole nie było już tak pięknie. Miałam wrażenie jakbym użyła dwóch zupełnie innych podkładów. Dosłownie po 20-30 minutach od nałożenia, czoło błyszczało się jak po wielu godzinach, odciśnięcie w bibułkę niewiele dawało. Co gorsza powodowało pojawienie się dziur w podkładzie. Po kilku godzinach w obrębie strefy T miałam jedną wielką, obleśną maź, z którą nic nie dało się zrobić, prócz zmycia. Nie ważne jakiego pudru, kremu czy bazy użyłam, efekt nigdy nie był taki jak na policzkach. Ewidentnie sebum i podkład Everlasting to nie jest dobre połączenie, a podobno miał być świetny dla każdego typu cery. Zauważyłam też, że nie lubi się z sypkimi pudrami matującymi np. tym z Ecocera. Dosłownie tuż po aplikacji wyglądał jak po 8 godzinach noszenia, zważony i z całą pewnością nie był zastygnięty. W ciągu dnia podkreślał zmarszczki mimiczne na czole i pojawiały się w nim dziury. 

Choć kolor 103 ivory jest idealny dla mnie (pomiędzy Rovlonem Colorstay 150 a 180), to jego noszenie nie jest już takie przyjemne. Zawiodłam się na nim jak na mało którym podkładzie. Nadal będę szukać dla niego jakiegoś dobrego rozwiązania, znalazłam już nawet w czeluściach internetu krem, który ma zapobiegać warzeniu się makijażu. Jeśli to nie pomoże, to już chyba nic. Żałuje, że nie mam mniej przetłuszczającej się skóry, bo efekt na policzkach daje na prawdę piękny. Dlatego też polecam go raczej tym z Was z suchą lub normalną cerą, ale i tak radzę najpierw wypróbować go  przed zakupem i poprosić o próbkę. Sama na pewno będę próbować go okiełznać i dam Wam znać, jeśli mi się uda. 

Artykuł EVERLASTING FOUNDATION + | CLARINS pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
http://autreme.pl/everlasting-foundation-clarins/feed/ 13 1345
SOFT & GENTLE | MAC http://autreme.pl/soft-gentle-mac/ http://autreme.pl/soft-gentle-mac/#comments Tue, 14 Mar 2017 10:17:15 +0000 http://autreme.pl/?p=1315   Rozświetlacze, kiedyś bardzo przeze mnie nie doceniane, a dziś uwielbiane. Jeśli mam wydać większą ilość pieniędzy, to raczej wybiorę kosmetyk, który zostanie ze mną przez długi czas. Właśnie takim produktem jest kultowy rozświetlacz Soft & Gentle firmy MAC. Dlaczego tak wiele osób się nim zachwyca? Jak sprawdza się u mnie ? Dowiecie się już […]

Artykuł SOFT & GENTLE | MAC pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
 

Rozświetlacze, kiedyś bardzo przeze mnie nie doceniane, a dziś uwielbiane. Jeśli mam wydać większą ilość pieniędzy, to raczej wybiorę kosmetyk, który zostanie ze mną przez długi czas. Właśnie takim produktem jest kultowy rozświetlacz Soft & Gentle firmy MAC. Dlaczego tak wiele osób się nim zachwyca? Jak sprawdza się u mnie ? Dowiecie się już za chwilę. 

Puder mineralny Mineralize Skinfinish w odcieniu Soft & Gentle, bo tak brzmi jego pełna nazwa, to jeden z najpopularniejszych kosmetyków marki MAC. Za 10 gram musimy zapłacić 135 zł. Cenę rekompensuje nam mega wydajność  i długi termin przydatności, co cechuje kosmetyki mineralne. Puder zamknięty jest w solidnym, plastikowym opakowaniu z logo marki. Dzięki „okienku” w wieczku widzimy jaki produkt kryje się wewnątrz bez potrzeby jego otwierania. Jest to bardzo przydatne, gdy mamy kilka kosmetyków w identycznych opakowaniach. Po trzech miesiącach codziennego używania, na opakowaniu nie powstała ani jedna ryska, logo nie wytarło się, a zamknięcie działa jak należy. Opakowanie na 5+. 

Rozświetlacz Soft & Gnentle ma złoto-brzoskwiniowy kolor raczej o ciepłych tonach. Posiada bardzo drobny shimmer, którego na pewno nie można nazwać brokatem. Na twarzy widać go tylko przy ostrym świetle, lecz w zwykłych, dziennych warunkach nikt go nie zauważy. Intensywność pudru można z łatwością stopniować od subtelnego, delikatnego błysku, aż po mocniejszą taflę w stylu Mary-Lou z The Balm. Produkt nakłada się jednolicie i nie pyli na całą twarz. Osypuje się jedynie podczas nabierania na pędzel, ale nie jest to uciążliwe i mocne.  Na mojej raczej jasnej, beżowo-żółtej cerze Soft & Gentle wygląda bardzo naturalnie i nie odcina się. Jedynie dziewczyny o alabastrowej, wręcz śnieżnobiałej karnacji mogłyby nie polubić się z tym odcieniem, podobnie jak z większością rozświetlaczy o ciepłych tonach. 

Nie ma co ukrywać, że te dwa rozświetlacze to chyba najpopularniejsze kosmetyki w swojej kategorii. Nie są do siebie podobne, a jednak oba wzbudzają zachwyt. Mary-Lou ma raczej wilgotną konsystencję, szampańsko-złoty kolor i daje intensywną taflę bez shimmeru. Natomiast MAC jest suchy, ma brzoskwiniową barwę, złoty shimmer i pozwala na stopniowanie intensywności.  Soft & Gentle może nie spodobać się bladolicym osobom, a The Balm tym mocniej opalonym. Ja lubię oba, wyglądają na mojej skórze równie dobrze. Nic nie zmienia koloru, nie ściera się czy znika w magiczny sposób. 

Jak na kosmetyczną zakupoholiczkę przystało, ten rozświetlacz w końcu musiał dołączyć do moich zbiorów. Nie żałuję jego zakupu, bo wiem, że będzie ze mną bardzo długo, a jego używanie to czysta przyjemność. Jeśli szukacie czegoś dobrego i możecie pozwolić sobie na wydanie kwoty 135 zł, to gorąco polecam Wam Soft & Gentle. Ciekawe ile znajdzie się tu jego zwolenniczek ? 

Artykuł SOFT & GENTLE | MAC pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
http://autreme.pl/soft-gentle-mac/feed/ 13 1315