NOVEMBER FAVOURITES | ULUBIEŃCY
Trudno w to uwierzyć, ale mamy już grudzień. Dosłownie za chwilę będziemy witać Nowy Rok i podsumowywać miniony. Uwielbiam ten okres w roku, kolorowe drzewka, światełka i ten niepowtarzalny klimat. Nim na dobre się rozmarzę pora przejść do podsumowania listopada i paru ciekawych produktów.
Puder brązujący Swederm Bronzing Stone pomimo swojego ciepłego koloru genialnie sprawdzał się na mojej skórze, w szczególności tuż po powrocie z wakacji. Choć morze i ciepły piasek należą do dalekiej przeszłości, to resztki opalenizny dzielnie się jeszcze utrzymują. Swederm dla niektórych wydaje się wręcz pomarańczowy, ale wierzcie mi, na skórze nawet delikatnie muśniętej słońcem wygląda obłędnie. Będę męczyć ten produkt tak długo, jak tylko będę mogła, nim znów nabiorę kolorów.
MAC Blot Powder pewnie wielu z Was jest znany i lubiany. Nic w tym dziwnego, ponieważ jest to bardzo dobry kosmetyk. Ma właściwości raczej „średnio” matujące, ale przy dobrze dobranej pielęgnacji daje rade nawet przy mojej bardzo tłustej strefie T. Najlepsze w nim jest to, że możemy stosować go bezpośrednio na „świecący się” obszar cery bez potrzeby wcześniejszego odciskania w bibułkę. Z początku byłam sceptycznie nastawiona do takiego rozwiązania, ale efekt jest na prawdę zadowalający i nie mam mowy o ciastkowaniu się makijażu.
Tattoo liner od Kat von D to zdecydowanie moje odkrycie tej jesieni. Na jego temat znaleźć można zarówno bardzo dobre opinie, jak i te niezbyt mu schlebiające. Ja zdecydowanie zaliczam się do jego fanek. Mega precyzyjna końcówka w postaci pędzelka, która nie zapycha się nawet podczas rysowania po pigmencie czy brokacie. Nie mogę mu zarzucić nic negatywnego odnośnie jego trwałości, a to właśnie punkt, przy którym można usłyszeć jakieś „ale”. U mnie trzyma się cały dzień, nie blednie, nie pęka i nie rozmazuje się, choć w 100% wodoodporny raczej nie jest. Nie jest to też najbardziej intensywna czerń jaką znam, ale przy dobrym potrząśnięciu przed użyciem nie robi prześwitów. Bardzo się z nim polubiłam i na pewno zostanie ze mną na długo, w ulubieńcach również.
Jako ogromna fanka rozświetlaczy nie mogłam ich pominąć w swoim codziennym makijażu. Od dłuższego czasu niemal codziennie katuję przynajmniej jeden z produktów Becca. Wiele miłośniczek błyskotek czekało niecierpliwie na pojawienie się tej marki w Polsce, ja również. Choć ceny najniższe nie są, warto przyjrzeć się tym produktom bliżej. Zestaw miniatur w odcieniu opal – prasowany i płynny rozświetlacz, to idealny wybór, jeśli nie chcemy za bardzo spustoszyć swojego konta w banku. Od razu ostrzegam, że nie jest to produkt dla bardzo bladych osób (obecnie używam Revlon CS 180 lub MAC NC15, rozświetlacz wygląda jeszcze całkiem dobrze), na szczęście znajdziemy również delikatniejsze i jaśniejsze wersje. Wersja płynna daje lekki efekt, bardziej przypominający mokrą skórę, pudrowa wersja ma umiarkowany błysk, za to nałożone jeden na drugi, dają prawdziwy glow.
Wibo Eyebrow pomade w kolorze soft brown (1) to perełka z ostatnich zakupów w Rossmannie podczas wielkich promocji na kolorówkę. Najjaśniejsza wersja pomady do brwi nie jest wcale taka jasna jak mogłoby się wydawać. Powiedziałabym, że jest idealna dla typowej urody kobiet w naszym kraju. Kosztuje grosze w porównaniu z innymi produktami tego typu, a w cale nie jest od nich dużo gorsza. Gdyby była odrobinę bardziej kremowa, była by idealna, ale i tak warto mieć ją w swojej kosmetyczce.
Punktowe serum na trądzik od Bioliq to mój przyjaciel w walce z pojawiającym się od czasu do czasu nieprzyjacielami. Jesienią kończyłam studia i broniłam swoją pracę magisterską. Jak to u mnie bywa przy stresujących sytuacjach, oprócz kolejnych siwych włosów przybyło mi również kilka krostek, które długo nie dawały o sobie zapomnieć. Produkt z Bioliq zdecydowanie przyspieszał ich gojenie i cały czas mam go pod ręką, na wypadek nowych „wrogów”.
Diamentowa odżywka do paznokci Eveline świetnie sprawdza się podczas przerwy od hybryd. Używam jej od lat z różną częstotliwością i za każdym razem uzyskuję ten sam, zadowalający efekt. Nie jest to produkt zalecany do stosowania po zdjęciu hybryd, więc najpierw upewnijcie się na jednym paznokciu, czy nie wystąpią u Was uczulenia.
Micelarny szampon kojąco-nawilżający do skóry wrażliwej od Pharmaceris pojawiał się na blogu nie raz. Nie będę ukrywać, że to najlepszy tego typu produkt jaki kiedykolwiek używałam. Czasem zdarza mi się go „zdradzić” z innym, ale szybko tego żałuję. Skutecznie usuwa wszelkie zanieczyszczenia z włosów jak i skalpu, łagodzi podrażnienia i niweluje swędzenie skóry głowy. Dodatkowo włosy są po nim miękkie i błyszczące. Mój ideał.
Kokosowy balsam do ciała Palmers jest ze mną od dłuższego czasu i wreszcie dostał się do ulubieńców. Pięknie pachnie, szybko się wchłania i idealnie nawilża skórę. Produkt stworzy dla osób które nie lubią tłustej czy lepkiej warstwie na skórze, ani czekania, aż kosmetyk wyschnie. W kolejce czeka również wersja kakaowa i mam nadzieje, że będzie tak samo dobra.
To już wszystkie produkty jakie w ubiegłym miesiącu mogłam zaliczyć do ulubionych, a których jeszcze nie zdążyłam Wam polecić przynajmniej kilkanaście razy. Koniecznie dajcie znać, co u Was sprawdziło się w ostatnim czasie.
P.S Choinka już ubrana? Moja już stoi 🙂