Witajcie kochani. Czy też tak macie, że gdy na rynku pojawia się nowy produkt, od raz chcecie go mieć ? Im bardziej jest zachwalany i trudno dostępnym, tym ta chęć jest większa ? Niestety ja tak mam. Łatwo dostępne kosmetyki nie są już taką gratką jak kiedyś. Pewnie wynika to z dużej liczby posiadanych produktów i coraz większej chęci szukania perełek, ale nie o tym chciałam Wam dzisiaj opowiedzieć. Jednym z takich produktów był dla mnie niedostępny w Polsce korektor Instant Anti -Age The Eraser Eye od Maybelline. Zobaczcie sami, czy na prawdę jest taki wspaniały.
Tak jak już wspomniałam kosmetyk ten nie jest dostępny w naszym kraju, przynajmniej ja nigdzie do tej pory go nie widziałam. Jego przybliżony koszt w Wielkiej Brytanii to około 40 zł za 6,8 ml. Na jego zużycie mamy 6 miesięcy. Opakowanie korektora ma swoje dobre jak i złe strony. Sposób aplikacji poprzez zamocowaną na stałe gąbeczkę jest dla mnie mało higieniczny. Oczywiście można ją myć lub oderwać, ale zdecydowanie nie ułatwi to pracy z tym produktem. Na plus mogę zaliczyć mechanizm wydobywania korektora. Przekręcamy górną część opakowania, a do gąbeczki dozowany jest odpowiednia ilość kosmetyku. Higieniczne rozwiązanie, dzięki któremu do środka nie dostaje się powietrze, w połączeniu z beznadziejną gąbeczką. Kto to wymyślił ?
Skoro sprawy techniczne mamy już omówione, pora przejść do wniosków i spostrzeżeń. Korektor Anti-Age miał być lekki, zapewniać średnie i ładne krycie, miał mieć właściwości nawilżające i nadawać się do cery dojrzałej. Z częścią tych „zapewnień” mogę się zgodzić. Z całą pewnością korektor jest leciutki, jak dla mnie jego konsystencja jest prawie musowa. Krycie jakie daje jest średnie, w sam raz do codziennego, lekkiego makijażu. I to byłoby na tyle, z czym mogę się zgodzić. Właściwości nawilżające ? Nie mam pojęcia gdzie się schowały. Odpowiedni dla cery dojrzałej ? Chyba żart. Tuż po aplikacji korektor zbiera się w każdym możliwym załamaniu skóry pod oczami. Mam wrażenie, że „tworzy” mi zmarszczki, których normalnie nie widać ani bez makijażu, ani przy użyciu innych produktów. Po kilku godzinach noszeniu skóra pod oczami wygląda na suchą i zmęczoną, a korektor mocno się odznacza. Oczywiście próbowałam go stosować z różnymi kremami, podkładami i pudrami. Efekt zawsze ten sam, okropny.
Nie mogę pochwalić nawet koloru tego produktu. Swój egzemplarz dostałam od brata w najjaśniejszym odcieniu, jaki dostępny był w Boot’s, czyli light. Choć powyższe zdjęcie nie oddaje tego w pełni, wypada on najciemniej ze wszystkich. Od prawej mamy bohatera dzisiejszego wpisu, następnie równie popularny korektor z Collection Lasting Perfection, o którym pisałam tutaj. Kolejny jest Firmy Eveline Art Scenic w kolorze 04 Light, a ostatni to wycofany już Ski Match z Astora w kolorze 001 Ivory. Z tego co kojarzę, korektor ten pojawił się ponownie w zmienionym opakowaniu, jednak nie wiem czy kolor i formuła zostały te same. Wracając do Instant Anti – Age od Maybelline, nie będzie on dobrym wyborem dla osób z jasną i bardzo jasną karnacją. Dokładając do tego jego zdolności do tworzenia i podkreślania zmarszczek, otrzymujemy bardzo przeciętny, wręcz nieprzyjemny kosmetyk. U mnie okazał się bublem i z pewnością nie mogę go Wam polecić. Ciekawa jestem czy Wy już go mieliście ? Jak spisał się u Was ? Czekam na Wasze opinie,a ja uciekam do pracy 🙂