Właściwa pielęgnacja delikatnej skóry wokół oczu powinna być nam wpajana od najmłodszych lat, tak jak czynią to Azjatki. Niestety przez wiele osób jest to pomijany krok, aż nie pojawią się pierwsze zmarszczki. Lepiej zapobiegać niż leczyć, lecz w naszym społeczeństwie nadal funkcjonuje wiele mitów na temat kremów pod oczy. Niezależnie czy jesteście zwolennikami stosowania ich już w nastoletnim wieku, czy nie, nawilżenie i rozświetlenie jeszcze nikomu nie zaszkodziły. Te dwie cechy powinien zapewnić VitaC Infusion od Mincer Pharma.
Rozświetlający krem pod oczy VitaC Infusion ma dwa podstawowe zadania do spełnienia. Natychmiastowe nawilżenie oraz rozświetlenie z jednoczesnym niwelowaniem cieni pod oczami. Te super moce mają zapewnić mu takie składniki jak ekstrakt z jagód camu-camu, które zawierają 30 razy więcej witaminy C niż cytryna, oraz olejek z rokitnika. Dodatkowo regularne stosowanie kremu ma sprawić, że będziemy cieszyć się jedwabiście gładką i wypoczętą skórą. Tubka o pojemności 15 ml pozwala na higieniczne użytkowanie dzięki dzióbkowi, przez który wyciśniemy odpowiednią ilość pomarańczowego kremu. Przy mocnym świetle można dostrzec w nim mikroskopijne drobinki, których na skórze kompletnie nie widać.
Jak to zwykle bywa, producent obiecuje gwiazdkę z nieba, ale rzadko nam ją daje. W tym przypadku w cale nie było inaczej. Krem pod oczy Mincer Pharma jest ze mną od niespełna 5 miesięcy i zaczyna sięgać już dna. Po tak długim czasie mogę z ręką na sercu powiedzieć, że nie spełnił swojego zadania. Cienie pod oczami nie zostały zniwelowane w żadnym stopniu. Nawilżenie jest niewielkie i powierzchowne. Skóra pod oczami faktycznie jest gładsza po zastosowaniu kremu, ale efekt ten znika do wieczora. Jednym słowem, kolejny przeciętny krem z drogeryjnej półki. Po fenomenalnych opiniach na temat serii VitaC Infusion liczyłam co najmniej na dobre efekty, a tu klapa. Ponownie przekonałam się, że nie warto oszczędzać na tego typu kosmetykach.
Nie ukrywam, że zawiodłam się na kremie Mincer Pharma, ale to dlatego, że miałam w stosunku do niego spore oczekiwania. Nie mogę powiedzieć, że jest to bubel czy w jakimś sensie zły kosmetyk. W końcu nie zrobił mi krzywdy. Jednak nie wyróżnia się niczym z pośród gromady podobnych mu produktów z drogeryjnych półek. Wiem też, że nawet dużo droższe kremy często nie spełniają swojego zadania. Pozostaje więc szukać dalej tego, który zadowoli mnie w pełni. Całe szczęście, że ten nie zrujnował mojego budżetu. Jeśli macie swoich faworytów, koniecznie się nimi podzielcie w komentarzach.