Kosmetyki – Autreme http://autreme.pl All about beauty Thu, 22 Nov 2018 18:55:36 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.7.2 http://autreme.pl/wp-content/uploads/2017/10/cropped-xian-rian-2-32x32.png Kosmetyki – Autreme http://autreme.pl 32 32 118878671 KOSMETYCZNI ULUBIEŃCY PAŹDZIERNIKA http://autreme.pl/kosmetyczni-ulubiency-pazdziernika/ http://autreme.pl/kosmetyczni-ulubiency-pazdziernika/#respond Thu, 01 Nov 2018 15:57:45 +0000 http://autreme.pl/?p=2449 Chciałabym powiedzieć, że jak co miesiąc, pora na ulubieńców, ale wszyscy wiemy, że pojawiają się oni u mnie dość rzadko. Tym razem, mam dla Was garść produktów, po które w październiku sięgałam najczęściej.  Trochę pielęgnacji, trochę kolorówki, więc każdy powinien znaleźć tu coś dla siebie. Ulubieńcy października – pielęgnacja. Garnier Hand Intensywna pielęgnacja bardzo suchej […]

Artykuł KOSMETYCZNI ULUBIEŃCY PAŹDZIERNIKA pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
Chciałabym powiedzieć, że jak co miesiąc, pora na ulubieńców, ale wszyscy wiemy, że pojawiają się oni u mnie dość rzadko. Tym razem, mam dla Was garść produktów, po które w październiku sięgałam najczęściej.  Trochę pielęgnacji, trochę kolorówki, więc każdy powinien znaleźć tu coś dla siebie.

Ulubieńcy października – pielęgnacja.

Garnier Hand Intensywna pielęgnacja bardzo suchej skóry. Jest to krem do rąk przed którym bardzo długo się wzbraniałam. Zupełnie bez powodu obawiałam się jego konsystencji, że będzie pozostawiał wyczuwalny filtr i nie wchłonie się całkowicie. Okazało się zupełnie odwrotnie. Na pierwszy rzut oka przypomina zwykła wazelinę, tylko że różową. Krem przyjemnie i łatwo się rozprowadza, ma delikatny, kwiatowy zapach i błyskawicznie się wchłania. Dosłownie kilkadziesiąt sekund i już możemy zająć czym innym nasze dłonie. Zawarta w nim alantoina pielęgnuje skórę, a gliceryna tworzy warstwę ochronną. Krem świetnie sprawdzi się na chłodniejsze miesiące.

Toni&Guy Smooth Definiton mask leżała w moich zapasach dobrych kilka tygodni. Już po pierwszym użyciu, wiedziałam, że będzie moim ulubieńcem. Maska jest gęsta i nie spływa z włosów. Po spłukaniu pasma są lśniące, gładkie i bez problemu się rozczesują. Jedyny minus to jej zapach, który kojarzy mi się z męskim kosmetykiem oraz średnia wydajność. Użyłam jej dopiero kilka razy, a już ubyło ponad połowę.

Shiseido WASO Fresh jelly lotion. Jest to tonik o pół-żelowej konsystencji i delikatnym, neutralnym zapachu. Ma oczyszczające właściwości, a zarazem jest delikatny i nie podrażnia. Nie zawiera alkoholu, możemy go stosować rano i wieczorem. Dzięki swojej konsystencji jest niezwykle wydajny – po prawie miesiącu stosowania niewiele go ubyło.

Mincer Pharma Vitamin Philosophy N°1005 to serum wzmacniające do cery dojrzałej. Choć na mojej twarzy nie widać jeszcze (na szczęście) upływu lat, to niestety zmarszczki mimiczne są już pokaźne na czole. Dodatkowo wychodzę z założenia, że lepiej zapobiegać niż leczyć. Nie wiem jak serum sprawdza się na  dojrzałych cerach, ale u mnie świetnie odżywia skórę i mam nadzieje, że opóźni moment pojawienia się na niej zmarszczek.

The Body Shop Tea Tree Oil niestety dobił już dna. Ten olejek herbaciany genialnie radził sobie z niedoskonałościami, działał antybakteryjnie, ale nie wysuszał skóry. Stosowałam go punktowo na pojedyncze krostki, przez dobre kilka miesięcy. Zmiany się uspokajały i szybko znikały.

Maybelline Super Stay Matte Ink w kolorze Seductress to najtrwalsza pomadka w moich zbiorach. Ma piękny, jesienny, beżowo-brązowy kolor z nutką brudnego różu. Wspaniale dopełnia każdy dzienny jak i wieczorowy makijaż, nie ścierając się, nie rozmazując i nie zjadając brzydko. Ta pomadka to zdecydowanie drogeryjny hit w swojej kategorii.

Eyeko Black Magic Mascara to obecnie mój ulubiony tusz do rzęs. Pięknie je wydłuża, pogrubia i nie skleja. Rzęsy są mocno czarne przez cały dzień. Maskara nie kruszy się i nie rozmazuje, więc nie ma sie co martwić, że zrobimy sobie pandę pod okiem. Moja obecna miniaturka powoli dobija dna i z pewnością kupię pełnowymiarowe opakowanie.

Kobo Magic Correcting Stick jest ze mną stosunkowo krótko, ale odkąd go mam, używam codziennie. Jest to korektor o brzoskwiniowo-różowym kolorze, który idealnie nadaj się do maskowania większych zasinien. Oczywiście na niego musimy nałożyć również beżowy produkt, ale każdy kto ma naturalnie ciemne sińce, zrobi wszystko by je zatuszować.

Jak widzicie nie ma tego tak dużo. Oprócz tych produktów jest jeszcze sporo „odgrzewanych kotletów”, o których mówiłam tyle razy, że nie będę się powtarzać. Podkład Revlon CS, puder matujący GR, baza MUFE, pędzelek do blendowania Maxineczki i wiele innych produktów, które pojawiały się we wcześniejszych miesiącach nadal stele u mnie goszczą. Ciekawa jestem jacy są Wasi ulubieńcy i czy znacie coś z moich perełek?

Artykuł KOSMETYCZNI ULUBIEŃCY PAŹDZIERNIKA pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
http://autreme.pl/kosmetyczni-ulubiency-pazdziernika/feed/ 0 2449
TARGI KOSMETYKÓW NATURALNYCH EKOCUDA http://autreme.pl/targi-kosmetykow-naturalnych-ekocuda/ http://autreme.pl/targi-kosmetykow-naturalnych-ekocuda/#respond Sat, 27 Oct 2018 18:53:19 +0000 http://autreme.pl/?p=2433 Popularność kosmetyków naturalnych stale rośnie i nie ma się co dziwić. Skoro staramy się odżywiać zdrowo i unikamy wysokoprzetworzonych produktów, to czemu nie zwracamy uwagi czym się smarujemy? Przyznam się, że sama nigdy nie przykładałam się do czytania składów kosmetyków, ale postanowiłam to zmienić i na własnej skórze przetestować naturalną pielęgnację. Najlepszym pretekstem do tego […]

Artykuł TARGI KOSMETYKÓW NATURALNYCH EKOCUDA pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
Popularność kosmetyków naturalnych stale rośnie i nie ma się co dziwić. Skoro staramy się odżywiać zdrowo i unikamy wysokoprzetworzonych produktów, to czemu nie zwracamy uwagi czym się smarujemy? Przyznam się, że sama nigdy nie przykładałam się do czytania składów kosmetyków, ale postanowiłam to zmienić i na własnej skórze przetestować naturalną pielęgnację. Najlepszym pretekstem do tego były dzisiejsze targi Ekocuda w Poznaniu.

Targi Ekocuda

Organizowane są co roku. Do tej pory były to tylko dwa miasta, lecz w tym roku dołączyła do nich również stolica Wielkopolski. W Gdańsku już się odbyły (20-21.10), w Poznań właśnie trwają (27-28.10), a w Warszawie będą niebawem (17-18.11). Jest to świetna okazja by przetestować kosmetyki, które na co dzień dostępne są tylko przez internet. Wszystko można powąchać, sprawdzić konsystencję i szybkość wchłaniania produktów. Podczas targów Ekocuda w Poznaniu można poznać ponad 80 marek i sklepów oferujących wyłącznie naturalne i często ręcznie robione kosmetyki. Nie sposób przejść obok tych cudowności i niczego nie kupić.

Wystawcy na targach w Poznaniu

Dziś i jutro w Poznaniu można przetestować kosmetyki oraz porozmawiać z przedstawicielami (lub często właścicielami) wielu znanych i popularnych marek np. Yope, Pixie, Orientana, Sylveco, Annabelle Minerals, Mydlarnia Cztery Szpaki czy Derma. Takie wydarzenie to również okazja do poznania nowych i młodych marek, które oferują ręcznie robione kosmetyki. Należą do nich np. LaLe, Svoje czy Miodowa Mydlarnia. Przed targami przejrzałam ofertę większości wystawców, by wybrać coś dla siebie. Wiecie jak to jest na takich wydarzeniach. Tłum ludzi, wszędzie trzeba się przeciskać i trudna coś zobaczyć, bez odstania swojego w kolejce. Dzięki temu oszczędziłam sporo czasu i mogłam iść z koleżanką na kawę, gdy już kupiłyśmy to co chciałyśmy.

Moje zakupu z targów Ekocuda

Jak nie trudno zgadnąć, nie wyszłam stamtąd bez kupna kilku podstawowych kosmetyków pielęgnacyjnych. Jako pierwsze na listę wpisało się Zimowe mydło od Yope. Jak to cudownie, świątecznie pachnie – migdał, cynamon, kokos i pomarańcza, bajka. Kolejnym łupem były produkty marki LaLe. Poczytałam na ich temat przed targami i wiedziałam, że „muszę” kupić ich kawowe masło pod oczy. Pachnie fenomenalnie, ma bardzo dużą pojemność i podobno ma pomóc zredukować mi moją opuchliznę. Na stoisku skusiłam się też na Suflet do twarzy z różową glinką i olejem z czarnuszki. Kosmetyki Lale są w 100% naturalne i ręcznie robione.

Czym byłaby prawidłowa pielęgnacja bez dobrego peelingu? Idealny dla mnie, z dużymi drobinkami i o słodkim zapachu jagód, znalazłam na stoisku Bosphaera. Swoją drogą do wyboru były 4 zupełnie różne warianty, o drobniejszych i grubszych kryształkach cukru. Zapachy kwiatowe, cytrusowe i słodkie, co kto woli. Podczas zakupów mogłam porozmawiać z przemiłą Panią reprezentującą tą markę. Bardzo dokładnie opisała każdy produkt, który mnie zainteresował i pomogła dobrać odpowiedni dla mojej skóry. To jest chyba najlepsze w takich targach. Możliwość porozmawiania twarzą w twarz z osobami, które mają wielką wiedzę i potrafią ją w przestępny sposób przekazać.

Ostatnia targową zdobyczą jest lżejszy krem pod oczy z marakują i zieloną herbata od Make Me Bio. Zapewnia ochronę SPF25 i pomaga niwelować opuchliznę po ciężkiej nocy. Tym sposobem spełniłam wszystkie moje zachciewajki, choć na ich testy będę musiała jeszcze zaczekać, aż zużyję moją obecną pielęgnację. Dajcie znać czy byliście już na tagach Ekocuda, czy dopiero się wybieracie? Więcej na ich temat przeczytacie na stronie Ekocuda.

Artykuł TARGI KOSMETYKÓW NATURALNYCH EKOCUDA pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
http://autreme.pl/targi-kosmetykow-naturalnych-ekocuda/feed/ 0 2433
BRONZER WIBO BEACH CRUISER http://autreme.pl/bronzer-wibo-beach-cruise/ http://autreme.pl/bronzer-wibo-beach-cruise/#respond Sun, 21 Oct 2018 16:25:17 +0000 http://autreme.pl/?p=2425 O ładnej pogodzie możemy już chyba tylko pomarzyć. Szczęśliwi Ci, którzy mogą się jeszcze cieszyć letnią opalenizną. Moja już dawno się ulotniła, ale od czego są bronzery? Na drogeryjnych półkach mamy obecnie ich dość spory wybór i to w ładnych kolorach. Dzisiejszą gwiazdę- bronzer Wibo, z pewnością wiele osób zna i kupiła podczas ostatnich promocji. […]

Artykuł BRONZER WIBO BEACH CRUISER pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
O ładnej pogodzie możemy już chyba tylko pomarzyć. Szczęśliwi Ci, którzy mogą się jeszcze cieszyć letnią opalenizną. Moja już dawno się ulotniła, ale od czego są bronzery? Na drogeryjnych półkach mamy obecnie ich dość spory wybór i to w ładnych kolorach. Dzisiejszą gwiazdę- bronzer Wibo, z pewnością wiele osób zna i kupiła podczas ostatnich promocji.

Bronzer Wibo Beach Cruiser

Dostępny jest w 3 wariantach: cieplejszej, chłodniejszej i z drobinkami. W dzisiejszej recenzji skupimy się na numerze 02 Cafe Creme. Z całej trójki ten jest najchłodniejszy, choć tak na prawdę można uznać go za neutralny. Jego uniwersalny kolor ma oliwkowe tony, dzięki czemu wygląda bardzo naturalnie. Można używać go zarówno do opalania jak i delikatnego konturowania. Jego konsystencja jest sucha, choć na twarzy daje aksamitne wykończenie. Łatwo się rozciera i nie robi plam. Jedyny minus to mocne pylenie. Lepiej nie szorować po nim pędzlem zbyt mocno.

Opakowanie produktu a inspiracje innymi markami

Nie da się ukryć, że marka mocno „inspiruje się” innymi produktami. W ostatnim czasie bardzo się to nasiliło -zapewne wiecie o jakie nowości mi chodzi. W przypadku bronzera Wibo widzę duże podobieństwo do produktów Tarte. Bronzer Beach Cruiser to na szczęście tylko inspiracja, a nie bezczelne kopiowanie. Z pozytywnych rzeczy, widzę poprawę jakości opakowań produktów marki. Nie jest to już najgorszy, byle jaki i tandetny plastik. Nowy bronzer Wibo zamknięty jest w solidny, zgrabnym i estetycznym, kartonowym opakowaniu. Brąz i złote napisy wyglądają kusząco i elegancko. W dodatku te tłoczenia w kształcie liści palmy na kosmetyku – bardzo mis się podobają.

Czy warto kupić ten produkt?

Uważam, że tak, szczególnie podczas promocji. Kosmetyk daje ładny efekt, dobrze się blenduje i ma sporą gramaturę (22g). Jedynym minusem jest dla mnie jego zapach – pylenie mogę przemilczeć. Produkt jest ewidentnie perfumowany i na szczęście czuć to tylko podczas aplikacji. Wolałabym, aby nie miał żadnego zapachu, ale to tylko moje „widzi mi się”.

Zdążyliście już przetestować ten produkt, lub inną, cieplejszą nowość Wibo? Jakie jest Wasze zdanie o ostatnich poczynaniach marki?

Artykuł BRONZER WIBO BEACH CRUISER pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
http://autreme.pl/bronzer-wibo-beach-cruise/feed/ 0 2425
PALETA VIOLET OD I HEART REVOLUTION http://autreme.pl/paleta-violet-od-i-heart-revolution/ http://autreme.pl/paleta-violet-od-i-heart-revolution/#respond Mon, 15 Oct 2018 17:52:19 +0000 http://autreme.pl/?p=2418 Czekoladowe paletki marek Revolution znane są chyba wszystkim miłośnikom makijażu. Pierwsze egzemplarze wzorowane były na kultowych Chocolate Bar od Too Faced. Choć marka nadal inspiruje się droższymi produktami, ciągle jest wierna jednemu stylowi – czekoladek. Najnowsze dziecko niewątpliwie powstało po „podpatrzeniu” fioletowej Norviny od ABH. Przed Wami paleta Violet od I Heart Revolution. Paleta Violet […]

Artykuł PALETA VIOLET OD I HEART REVOLUTION pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
Czekoladowe paletki marek Revolution znane są chyba wszystkim miłośnikom makijażu. Pierwsze egzemplarze wzorowane były na kultowych Chocolate Bar od Too Faced. Choć marka nadal inspiruje się droższymi produktami, ciągle jest wierna jednemu stylowi – czekoladek. Najnowsze dziecko niewątpliwie powstało po „podpatrzeniu” fioletowej Norviny od ABH. Przed Wami paleta Violet od I Heart Revolution.

paleta, cienie, revolution, violet

Paleta Violet od I Heart Revolution

Wykonana jest z solidnego plastiku, który ma nam przypominać pyszną tabliczkę czekolady. Fioletowy kolor opakowania od razu sugeruje nam, z jaką kolorystyką będziemy mieć do czynienia. Wewnątrz znajdziemy duże lusterko o dobrej jakości. Dla mnie  to duży plus już na samym wstępnie. Nie wiem czemu, ale gdy paleta posiada lusterko, zdecydowanie częściej jej używam. Violet skrywa w sobie 11 cieni matowych (po 1,2g każdy) oraz 7 błyszczących (po 1g).  Ich kolorystyka jest różnorodna, od neutralnych, lekko chłodnawych, po cieplejsze, rudawe, różowe i fioletowe.

Jakość cieni palety Violet

Cienie matowe rozcierają się bardzo łatwo i nie robią przy tym plam. Ich pigmentacja jest w sam raz i bez problemu przenosi się z pędzla na powiekę. Kolory możemy stopniować i dokładać bez obaw o powstanie dziur w makijażu. Ich minusem jest tylko delikatne szklenie się najczęściej używanych odcieni. Dużo bardziej widoczne jest to w przypadku cieni metalicznych. Te już po kilku użyciach  mają twardą skorupkę, którą trzeba zdrapać. Nakładanie ich palcami z pewnością przyspiesza ten proces, jednak w ten sposób aplikuje mi się je najłatwiej i najlepiej. Niezależnie od wykończenia cienie ładnie trzymają się powieki, makijaż po całym dniu wciąż wygląda dobrze, nie blaknie ani się nie roluje.

Paleta Violet od I Heart Revolution – warto kupić?

Moim zdaniem zdecydowanie warto wziąć ją pod uwagę. Za cenę nie wyższą niż 40zł otrzymujemy dobry produkt, o ciekawej lecz nadal użytkowej kolorystyce. Dobrze sprawdzi się zarówno u osób które dopiero zaczynają swoją przygodę z makijażem jak i u tych lepiej obeznanych. Będzie to dobry zakup, jeśli chcielibyście spróbować pobawić się z trochę odważniejszymi kolorami, ale nie jesteście do końca przekonani. Paleta Violet to kolejny dobry tego typu kosmetyk od marki Revolution, prezentujący tą samą, stałą jakość i estetykę wykonania.

Artykuł PALETA VIOLET OD I HEART REVOLUTION pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
http://autreme.pl/paleta-violet-od-i-heart-revolution/feed/ 0 2418
BUBLE I ROZCZAROWANIA OSTATNICH MIESIĘCY http://autreme.pl/buble-rozczarowania-ostatnich-miesiecy/ http://autreme.pl/buble-rozczarowania-ostatnich-miesiecy/#respond Mon, 01 Oct 2018 05:03:37 +0000 http://autreme.pl/?p=2408 Trafić na kosmetyczny niewypał wcale nie jest tak trudno. Im więcej produktów testujemy, tym lepiej znamy nasze upodobania i wiemy na jaką jakość możemy liczyć od różnych firm. Najbardziej bolą wysokopółkowe buble oraz te od naszych ulubionych marek. Zobaczcie co mnie ostatnio rozczarowało. Buble z drogeryjnej półki Puder Wibo, którego zadaniem było utrwalenie makijażu oraz […]

Artykuł BUBLE I ROZCZAROWANIA OSTATNICH MIESIĘCY pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
Trafić na kosmetyczny niewypał wcale nie jest tak trudno. Im więcej produktów testujemy, tym lepiej znamy nasze upodobania i wiemy na jaką jakość możemy liczyć od różnych firm. Najbardziej bolą wysokopółkowe buble oraz te od naszych ulubionych marek. Zobaczcie co mnie ostatnio rozczarowało.

Buble z drogeryjnej półki

Puder Wibo, którego zadaniem było utrwalenie makijażu oraz utrzymanie matowego efektu na wiele godzin. Niby nic nadzwyczajnego i takie produkty można znaleźć na każdym kroku. Niestety w tym wypadku marka Wibo poniosła totalną porażkę. Puder Marshmallow opisywałam Wam już jakiś czas temu i moja opinia się nie zmieniła. Pieniądze wyrzucone w błoto, dlatego nie polecam dodawać go do koszyka w przypływie „szału” podczas najbliższej promocji -55% w Rossmann.

Na fali popularności azjatyckich stron internetowych, w końcu i mnie dopadły uroki zamawiania na Ali. Z większości zakupów jestem w pełni zadowolona, ale zdarzył się jeden pędzlowy bubel.  Duży fun brush miał być idealny do rozświetlaczy, ale okazał się niezłym bublem. Włosie nie łapie kosmetyków, a jak już się nam uda coś nabrać, nie jesteśmy w  stanie przenieść tego z pędzla na skórę.

Buble, od których zaboli kieszeń

Givenchy Blush Noir Revelaeur to róż do policzków w formie gęstej mazi o nieciekawym fioletowo-szarym kolorze. Całe szczęście, że ten kosmetyk dostałam, a nie kupiłam. Z tego co widzę jest już chyba wycofany ze sprzedaży i w cale się nie dziwię. Konsystencja jest tłusta i nierówno się rozprowadza. Kolor prawie znika po roztarciu, a jak już nałożymy grubą warstwę wyglądamy po prostu na brudne. Jakim cudem taka marka wypuściła tak fatalny kosmetyk? Chciałabym wiedzieć co poszło nie tak.

L’Oreal La Palette Nude nie jest chyba jeszcze dostępna w Polsce. Dostałam ją w gratisie podczas zakupów w Boots. Jej jakość moim zdaniem nie dorównuje innym drogeryjnym cieniom. Kolory są całkiem ładne, stonowane, dzienne z odrobiną różu. Niestety mają bardzo kiepski pigment, ciężko się je buduje na powiece i wydobywa kolor. Jeśli pojawi się kiedyś w naszych drogeriach zapewne jej cena przekroczy 50 zł i zdecydowanie nie będzie warta zakupu. Sama robię do niej co jakiś czas podejścia, ale nie potrafię się przekonać.

Jako kosmetyczny maniak nie mogłam się doczekać premiery marki Fenty Beauty. Na mojej liście zakupów był oczywiście podkład Pro Filt’r. Już miałam zamawiać go w ciemno, ale podczas ostatniej wizyty w Sephora dostałam jego próbkę. Kolor 190 jest przeboski i wprost stworzony dla mnie. Tuż po aplikacji byłam zachwycona tym jak moja buzia wyglądała. Gładka, matowa i niemal idealna. Niestety już po paru godzinach zaczynałam się mocno świecić, a po powrocie z pracy strefa T wyglądała na mocno zwarzoną. Podkład wyglądał na tej partii twarzy jak jeden wielki glut. Dodatkowo po dwóch użyciach wysypało mi kilka bolących nieprzyjaciół, których leczyłam cały tydzień. Zdecydowanie nie kupię tego podkładu i jeśli macie problem z przetłuszczaniem się cery, Wam również odradzam jego zakup.

Stik Caolion pojawiał się już na moim blogu i niestety muszę podtrzymać moją wcześniejszą opinię. Nie spisuje się u mnie tak dobrze, jak chwalą inne dziewczyny. Nie trzyma matu u mnie nawet w najmniejszym stopniu i już dawno powinien znaleźć się w koszu. Trzymałam go tylko do tego wpisu.

Część z tych kosmetyków mogę teraz z czystym sumieniem wrzucić do kosza, choć paletce cienie pewnie dam jeszcze szansę. Na jakie kosmetyczne buble ostatnio Wy się natknęliście?

Artykuł BUBLE I ROZCZAROWANIA OSTATNICH MIESIĘCY pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
http://autreme.pl/buble-rozczarowania-ostatnich-miesiecy/feed/ 0 2408
ROZŚWIETLACZ WET N WILD MEGAGLO CROWN OF MY CANOPY http://autreme.pl/rozswietlacz-wet-n-wild/ http://autreme.pl/rozswietlacz-wet-n-wild/#respond Tue, 28 Aug 2018 19:23:21 +0000 http://autreme.pl/?p=2378 Nie ukrywam, że rozświetlacze to moje małe uzależnienie. Mam ich całkiem sporą gromadkę i na domiar złego ciągle rozglądam się za czymś nowym i ciekawym. Nawet nie próbowałam się powstrzymywać przed zakupem kolejnego gdy tylko poleciła go Maxineczka. Mowa o przepięknym, a w dodatku niedrogim kosmetyku jakim jest rozświetlacz Wet n Wild w kolorze Crown […]

Artykuł ROZŚWIETLACZ WET N WILD MEGAGLO CROWN OF MY CANOPY pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
Nie ukrywam, że rozświetlacze to moje małe uzależnienie. Mam ich całkiem sporą gromadkę i na domiar złego ciągle rozglądam się za czymś nowym i ciekawym. Nawet nie próbowałam się powstrzymywać przed zakupem kolejnego gdy tylko poleciła go Maxineczka. Mowa o przepięknym, a w dodatku niedrogim kosmetyku jakim jest rozświetlacz Wet n Wild w kolorze Crown on my canopy.

rozświetlacz, drogeryjny, bez drobinek, brzoskwiniowy

Rozświetlacz Wet n Wild nową perełką drogerii?

Zacznijmy od tego, że produkt ten dostępny jest stacjonarnie w drogeriach Natura w cenie 24zł – obecnie ten kolor jest w promocji za niecałe 12zł. Występuje w dwóch wariantach kolorystycznych – chłodnym szampańskim Glow oraz niespotykanym brzoskwiniowo-różowo-złotym Crown on my canopy. Nie doszukałam się nigdzie gramatury, ale opakowanie do małych z pewnością nie należy. Rozświetlacze Wet n Wild  zamknięte są w poręcznym, prostym i minimalistycznym opakowaniu, które jest przyjazne w przechowywaniu i w podróżowaniu. Na kosmetykach wytłoczony jest przykuwający wzrok liść/kwiat, dzięki czemu jeszcze przyjemniej się na nie patrzy.

Idealna tafla bez drobinek

Rozświetlacz Wet n Wild tworzy na skórze przepiękną taflę, która cudownie odbija światło. Kolor Crown on my canopy idealnie wtapia się w opaloną skórę. Nie jest ani za jasny, ani zbyt złoty. Nie odcina się od naszej skóry gdy patrzymy na wprost lustra, po prostu perfekcja w czystej postaci. Gorzej sytuacja ma się przy jasnej cerze. Możliwe, że zimą nawet dla mnie będzie za ciemny, ale póki co to mój ulubiony produkt. Używam go namiętnie dopiero od niecałych dwóch tygodni, a już wyparł ukochaną Becca Opal.

Na wcześniejszym zdjęciu możecie zobaczy jak ten rozświetlacz prezentuje się roztarty na skórze. Idealnie się w nią wtapia prawda? Jednocześnie łatwo można stopniować moc błysku i tej nieziemskiej tafli. Na drugim zdjęciu zestawiłam Wam jedne z moich ulubionych rozświetlaczy. Nabierałam dużą ilość kosmetyków, tak aby kolory były dobrze widoczne. Oczywiście nikt nie nakłada tak grubych warstw na policzki Od prawej mamy naszą dzisiejszą gwiazdę czyli Wet n Wild Crown on my canopy, następny jest Mac Soft&Gentle, Becca Opal, Becca Moonstone oraz lubiany przez większość z nas My Secret Princess Dream. Tak jak wspominałam, ten odcień rozświetlacza Wet n Wild nie jest dla wszystkich. Z pewnością nie spodoba się osobom o bladej cerze, no chyba że nałożą go odrobinkę na bronzer. Mogłoby to całkiem ładnie wyglądać.

Czy warto zainteresować się rozświetlaczem Wet n Wild?

Moim zdaniem zdecydowanie tak. Za rozsądną i przyjazną dla portfela cenę mamy spory kosmetyk o pięknym wykończeniu. Nie znajdziemy na skórze drobinek po jego użyciu. Dostępne są dwa warianty kolorystyczne – jaśniejszy/chłodniejszy i ciemniejszy/cieplejszy. Swoja drogą na ten chłodniejszy będę jeszcze polować. Kosmetyk bardzo łatwo się aplikuje, nie pyli nadmiernie, pozwala na budowanie intensywności i ma przemyślane, solidne (jak za ta cenę) opakowanie. Uważam, że warto się nim zainteresować, a przynajmniej przejść się do drogerii i pomacać tester.

Artykuł ROZŚWIETLACZ WET N WILD MEGAGLO CROWN OF MY CANOPY pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
http://autreme.pl/rozswietlacz-wet-n-wild/feed/ 0 2378
NOWOŚCI KOSMETYCZNE | CZERWIEC http://autreme.pl/nowosci-kosmetyczne-czerwiec/ http://autreme.pl/nowosci-kosmetyczne-czerwiec/#comments Tue, 19 Jun 2018 16:15:20 +0000 http://autreme.pl/?p=2300 Nowości kosmetyczne oraz ulubieńcy do chyba moje ulubione tematy do czytania na innych blogach. Nie wiem jak Wy, ale ja zawsze znajdę w takim wpisie coś ciekawego dla siebie. Zdecydowanie za mało takiej tematyki pojawia się u  mnie i najwyższa pora to zmienić. Jeśli Wy również lubicie przeglądać nowości, zapraszam Was do dalszej, luźnej lektury. […]

Artykuł NOWOŚCI KOSMETYCZNE | CZERWIEC pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
Nowości kosmetyczne oraz ulubieńcy do chyba moje ulubione tematy do czytania na innych blogach. Nie wiem jak Wy, ale ja zawsze znajdę w takim wpisie coś ciekawego dla siebie. Zdecydowanie za mało takiej tematyki pojawia się u  mnie i najwyższa pora to zmienić. Jeśli Wy również lubicie przeglądać nowości, zapraszam Was do dalszej, luźnej lektury.

Missha A’pieu  Milk one-pack

Na pierwszy ogień kilka nowości do pielęgnacji twarzy i ciała. Jak pewnie wiele z Was wie, jestem ogromną fanką maseczek w płachcie, w szczególności azjatyckich firm. Wyobraźcie sobie moją zadowoloną minę, gdy w drogeriach Rossmann pojawił się stand z produktów marek Missha, a dokładniej A’Pieu (cena 9zł).

Bubble Mask od AA

Zdecydowanie jest to nowość na drogeryjnych półkach. Kupiłam je z czystej ciekawości oraz po kilku dobrych opiniach moich koleżanek. Do wyboru są 4 warianty, ja skusiłam się na wersję Oczyszczenie i Energia oraz Elastyczność i Gładkość. Warto kupić chociaż jedną dla samego uczucia „bąblowania/musowania” na skórze (cena 5-8zł).

Perfecta AZJAtica

Nowość w mojej pielęgnacji wieczornej, czyli lotion-primer silnie nawilżający oraz detoksykujący. Produkt stosuję dopiero od kilku dni, dlatego o jego właściwościach nie mam jeszcze nic do powiedzenia.  W skrócie jest to część azjatyckiego rytuału młodości mający dać wieloetapowe nawilżenie (cena od 22zł).

Supersmile

Profesjonalna pasta wybielająca do zębów Supersmile wpadła do mojego koszyka po przeczytaniu wielu rankingów tego typu produktów. Pojawia się na wielu niezależnych stronach i zbiera w większości dobre opinie. Mam nadzieję, że będę zadowolona z efektów po dłuższym stosowaniu (cena 80-100zł).

Kolejne trzy produkty- balsam brązujący Palmers, krem do rąk Jantar oraz peeling antycellulitowy Lift 4 skin otrzymałam do testów dosłownie kilka dni temu i jeszcze muszą poczekać na swoją kolej.

Anastasia Beverly Hills

Pora na to co misie lubią najbardziej, czyli nowości kosmetyczne w makijażu. Paleta ABH Soft Glam doczekała się już swojej recenzji/pierwszego wrażenia. Jest to najlepsza paleta w mojej kolekcji (równocześnie najnowsza) i najczęściej przez mnie używana. Nie żałuję ani jednej wydanej na nią złotówki. Po prostu cudeńko (cena 245-265zł).

Becca Shimmering Skin Perfector

Kultowe rozświetlacze Becca dostępne są od niedawna w mini wersjach w znacznie przyjaźniejszych cenach. Tego typu kosmetyki to zdecydowanie mój konik, dlatego nie mogłam przejść obok nich obojętnie. W ten sposób moja kolekcja powiększyła się o kultowy odcień Moonstone – istna perełka (cena 59zł).

Bourjois Color sculping

Marka Bourjois powiększyła swoją ofertę o podwójne róże do policzków, które mają posłużyć nam do konturowania twarzy. Szczerze to raczej nie wyobrażam ich sobie w takiej roli, nie mniej jednak odcień 02 Romeo et Peachette ma bardzo ładny kolor po zmieszaniu obu (jaśniejszej różowe oraz ciemniejszej brązowej) połówek (cena 24-56zł).

Too Faced Born This Way

Popularne korektory Too Faced również pojawiły się w Sephora w mini wersjach w dwóch kolorach. Mój odcień to Light i niestety jest obecnie minimalnie za jasny. Ma bardzo przyjemną formułę i ładne, średnie krycie. Na jesień będzie jak znalazł (cena 65zł).

Stila Aqua Glow

Korektor Stila to mój ostatni łup z TkMaxx i jak sami wiecie, wybór kolorystyczny zazwyczaj jest żaden lub bardzo mocno ograniczony. Trafiłam odcień light medium, który na tą chwilę jest minimalnie za ciemny. Jak tylko złapię mocniejszą opaleniznę będzie jak znalazł. Póki co mieszam go z Too Faced (cena od 99zł, TkMaxx 30zł).

ABH, STILA, Maybelline, nyx

Stila All Day Foundation

Podkład Stila to kolejne perełka z czeluści TkMaxx. Udało mi się znaleźć ładny, opalony kolor o nazwie Beige, która sugerowałaby zupełnie coś innego. Podkład ładnie się aplikuje, wytrzymuje cały dzień i ma raczej świetliste wykończenie. Muszę go jeszcze trochę poużywać, by mieć pewność co do mojej opinii (cena od 150zł, TkMaxx 35zł).

Maybelline Matte Ink

Nowe pomadki Maybelline zdobyły serca blogerek jeszcze prze premierą w naszym kraju. Już po pierwszym użyciu doskonale wiedziałam o co tyle szumu. Idealna pigmentacja, trwałość i komfort w noszeniu czyni ją hitem tego lata. Nie ukrywam, że mam ochotę na pozostałe kolory z tej serii (cena 22-35zł).

Nyx glitter primer

O tym produkcie nie muszę Wam chyba zbyt dużo opowiadać. Jeden z najlepszych klei do brokatów czy pigmentów, dostępny od ręki za przestępną cenę. Ostatnio bardzo ciągnie mnie do błyszczących pigmentów, szczególnie w zielonych kolorach. Kilka ciekawych mam już upatrzonych (cena 35zł).

Pędzle Jessup

O tych pędzlach słyszałam już wiele razy  i to same dobre rzeczy. Nie ukrywam, że byłam bardzo sceptycznie nastawiona do zakupów na Aliexpress i unikałam ich jak ognia. Zestaw Jessup były moim pierwszym zamówieniem na tej stronie, w końcu za 15 pędzli trzeba zapłacić niecałe 50zł. Pomyślałam, że w razie gdyby okazały się bublem, nie będzie to zbytnio bolało. Na szczęście okazały się na prawdę dobrej jakości produktem i z chęcią ich używam. Teraz mam ochotę na więcej modeli w innych kolorach. Swoją drogą powoli uzależniam się od zakupów na ali (cena 40-50zł).

Oczywiście nie wszystko kupiłam w tym samym czasie, a podane ceny są tylko orientacyjne i zależą od miejsca zakupu oraz aktualnych promocji. Są tu produkty mniej więcej z ostatnich 2 miesięcy oraz kilka darmowych kosmetyków, które otrzymałam do testowania. Ciekawa jestem, jak wyglądają Wasze nowości i jaki macie stosunek do azjatyckiej strony Aliexpress? Zamawiacie coś za jej pośrednictwem czy jesteście do niej sceptycznie nastawieni? Czekam jeszcze na kilka paczek z akcesoriami i jeśli tylko macie ochotę, zrobię na ten temat osobny wpis.

Artykuł NOWOŚCI KOSMETYCZNE | CZERWIEC pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
http://autreme.pl/nowosci-kosmetyczne-czerwiec/feed/ 9 2300
URIAGE EAU THERMALE | NIEZBĘDNA NA URLOPIE http://autreme.pl/uriage-eau-thermale-niezbedna-urlopie/ http://autreme.pl/uriage-eau-thermale-niezbedna-urlopie/#comments Mon, 11 Jun 2018 16:20:19 +0000 http://autreme.pl/?p=2294 O tej porze roku część z nas właśnie wypoczywa w w ciekawym miejscu lub dopiero planuje swój urlop. Niezależnie w której grupie jesteście i dokąd się wybieracie łączy nas jedno – pakowanie walizki. Jeżeli nie wybieracie się na Islandię, warto przyjrzeć się wodzie termalnej, a dokładniej Uriage Eau Thermale, na którą warto znaleźć odrobinę miejsca […]

Artykuł URIAGE EAU THERMALE | NIEZBĘDNA NA URLOPIE pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
O tej porze roku część z nas właśnie wypoczywa w w ciekawym miejscu lub dopiero planuje swój urlop. Niezależnie w której grupie jesteście i dokąd się wybieracie łączy nas jedno – pakowanie walizki. Jeżeli nie wybieracie się na Islandię, warto przyjrzeć się wodzie termalnej, a dokładniej Uriage Eau Thermale, na którą warto znaleźć odrobinę miejsca w bagażu. 

woda termalna, uriage, opinia

Uriage Eau Thermale to woda termalna pobierana u źródła, które znajduje się u szczytu Belledonne w Francuskich Alpach. Dzięki temu zachowuje swój unikalny skład minerałów (11g/litr). Dodatkowo jest to woda izotoniczna, przez co nie wpływa na zmianę objętości naszych komórek i nie niszczy ich. Wysokie stężenie soli zbliżone do NMF skóry (naturalnego czynnika nawilżającego) sprawia, że woda świetnie nawilża. Sole wapnia i magnezu działają kojąco oraz łagodząca na naszą skórę, a krzem wzmacnia film hydrolipidowy, tworząc barierę ochronną.  Istotną cecha wody termalnej Uriage jest fakt, że w 100 % wchłania się w naszą skórę. Nie musimy jej wycierać tak jak jest to w przypadku innych tego typu produktów.

Z wodą termalna Uriage Eau Thermale znam się od zeszłym wakacji i od tej pory jest moim wyjazdowym must have. Spisała się świetnie podczas leniuchowania w Bułgarii. Wkładałam ją na całą noc do lodówki, dzięki czemu przez dobrych kilka godzin na plaży zachowywała przyjemnie niską temperaturą. Oczywiście sama w sobie też dawała miłe ukojenie i orzeźwienie, ale sami wiecie jak bardzo pożądamy czegoś zimnego w upalne dnie. Woda równie dobrze spisuje się gdy aktywnie spędzamy czas w mieście. Nie rozpuszcza makijażu, a nawet powiedziałabym, że delikatnie go odświeża. Dzięki temu bez obaw możemy spryskać się nią w pracy czy na uczelnie, bez uszczerbku w podkładzie. W tym roku zabieram ją ze sobą na wycieczki po górskich szlakach. Pomyślcie tylko ile razu podczas takich pieszych wędrówek marzyliście by spryskać się chłodną wodą. Pewnie większość z Was.

Jeśli jeszcze nie znacie wody termalnej Uriage koniecznie przetestujcie ją tego lata. Raz jej użyjecie i się zakochacie. Tym bardziej, że dostępna jest w trzech objętościach, również mini do torebki.

Artykuł URIAGE EAU THERMALE | NIEZBĘDNA NA URLOPIE pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
http://autreme.pl/uriage-eau-thermale-niezbedna-urlopie/feed/ 17 2294
PUDER MINERALNY TRUE MATCH | L’OREAL PARIS http://autreme.pl/puder-mineralny-true-match-loreal-paris/ http://autreme.pl/puder-mineralny-true-match-loreal-paris/#comments Thu, 01 Mar 2018 17:57:01 +0000 http://autreme.pl/?p=2205 Puder to dla wielu z nas obowiązkowy punkt porannego makijażu. Wygładza, matuje, rozświetla lub lekko wyrównuje kolor cery. Niezależnie jakie wyznaczymy mu zadanie, zawsze oczekujemy, że się  z niego wywiąże. Znalezienie pudru, który sprosta naszym wymaganiom nie jest takie łatwe. Czy mineralny produkt od L’Oreal Paris zdał egzamin? Zobaczcie sami. True Match Mineral to tak […]

Artykuł PUDER MINERALNY TRUE MATCH | L’OREAL PARIS pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
Puder to dla wielu z nas obowiązkowy punkt porannego makijażu. Wygładza, matuje, rozświetla lub lekko wyrównuje kolor cery. Niezależnie jakie wyznaczymy mu zadanie, zawsze oczekujemy, że się  z niego wywiąże. Znalezienie pudru, który sprosta naszym wymaganiom nie jest takie łatwe. Czy mineralny produkt od L’Oreal Paris zdał egzamin? Zobaczcie sami.

True Match Mineral to tak na prawdę podkład mineralny, którego zadaniem jest zakrycie niedoskonałości cery, wyrównanie jej koloru, zmatowienie, a przy dłuższym stosowaniu również poprawienie jej ogólnego stanu. W solidnym, plastikowym opakowaniu z nakrętką mamy go 10 gram.  Mój jest w najjaśniejszym odcieniu 1.D/1.W. Ma ładny beżowy kolor z delikatnie żółtym pigmentem. Puder/podkład jest bardzo drobno zmielony i całkiem dobrze stapia się ze skóra. Wybaczcie brak swatcha ale mój aparat za nic w świecie nie chciał uchwycić jego koloru.

Wróćmy na chwilę do samego opakowania. Jak dla mnie jest raczej do niczego.  Po odkręceniu wieczka ukazuje nam się bardzo duży otwór, na którego dnie znajduje się elastyczna siateczka. Dopiero wtedy widać również ile tak na prawdę znajduje się produktu wewnątrz opakowania – na oko jest go może z 1/4 całej objętości pudełeczka. Sama siateczka dobrze się spisuje zabezpieczając produkt, nic samo się nam nie wysypie. Powiedziałabym, że nawet za dobrze. Nie liczcie, że nabierzecie puder gąbeczką czy dużym pędzlem, nie zmieszczą się w otworze. Nawet małym pędzelkiem trzeba się namachać by wydobyć odpowiednią ilość kosmetyku.

Czy sam produkt spisuje się lepiej niż jego opakowanie? W sumie nie mam mu zbytnio nic do zarzucenia. Puder ładnie wygląda na twarzy, choć nie powiem, że jest niewidoczny. Efekt matu jest raczej delikatny i nie utrzymuje się za długo. Co do krycia, jak na puder jest zadowalające, ale do stosowania solo niekoniecznie. Jestem fanką porządnego, średniego i mocnego krycia, a ten produkt takiego nie zapewnia.

Ci z Was, którzy nie mają specjalnych wymagań od pudru, nie borykają się z mocno przetłuszczająca się strefą T czy suchymi skórkami, będą zadowoleni z mineralnego podkładu/pudru L’Oreal. Jeśli jednak liczyliście na efekt wow, jak przy starej i niestety już niedostępnej wersji, to go nie doświadczycie. Poprzedni sypki puder marki działał jak Photoshop w kosmetyku i na podobny rezultat liczyłam kupując tą wersję. Niestety się przeliczyłam.

Znacie, lubicie się z tym produktem? Koniecznie dajcie znać co o nim sądzicie.

Artykuł PUDER MINERALNY TRUE MATCH | L’OREAL PARIS pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
http://autreme.pl/puder-mineralny-true-match-loreal-paris/feed/ 21 2205
PHOTO FINISH PORE MINIMIZING PRIMER | SMASHBOX http://autreme.pl/photo-finish-pore-minimizing-primer-smashbox/ http://autreme.pl/photo-finish-pore-minimizing-primer-smashbox/#comments Tue, 06 Feb 2018 20:07:33 +0000 http://autreme.pl/?p=2187 Każda miłośniczka makijażu podczas zgłębiania jego tajników staje przed decyzją kupna pierwszej bazy pod makijaż. Te drogeryjne stają się coraz lepsze i z roku na rok widać postępy w pracy koncernów nad ulepszaniem ich formuł. Być może kiedyś doczekamy się na prawdę rewelacyjnych baz z niższych półek cenowych. Na dzień dzisiejszy uważam jednak, że te […]

Artykuł PHOTO FINISH PORE MINIMIZING PRIMER | SMASHBOX pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
Każda miłośniczka makijażu podczas zgłębiania jego tajników staje przed decyzją kupna pierwszej bazy pod makijaż. Te drogeryjne stają się coraz lepsze i z roku na rok widać postępy w pracy koncernów nad ulepszaniem ich formuł. Być może kiedyś doczekamy się na prawdę rewelacyjnych baz z niższych półek cenowych. Na dzień dzisiejszy uważam jednak, że te trochę droższe są zdecydowanie lepsze w swoim działaniu. Jedną z wartych swojej ceny jest baza matująca i wypełniająca pory Photo Finish Pore Minimizing Primer od marki Smashbox.

smashbox, photo finish, baza, matująca, makijaż, makeup

Smashbox to znana i lubiana marka zarówno przez wizażystów jak i lajków. Sama z przyjemnością sięgam po produkty tej marki. Pomijając podkłady jeszcze żaden ich kosmetyk mnie nie zawiódł. W ofercie marki Smashbox znajdziemy kilka rodzai baz, dostosowanych do różnych potrzeb skóry. Nigdy nie miałam większych kłopotów z rozszerzonymi porami, choć nie mogę powiedzieć, że ich nie widać. Moim głównym problemem jest nadmierne błyszczenie się skóry, przez co wybrałam bazę matującą Photo Finish Pore Minimizing Primer, która ma dawać efekt matu. Jak sama nazwa wskazuje produkt ten ma również redukować widoczność porów. Jej atutem ma być też odporność na działanie wilgoci i potu, co zdecydowanie zaplusuje w ciepłe, letnie dni. Baza dostępna jest w wygodnych, miękkich tubkach o pojemności 15 oraz 30 ml.

Po przetestowaniu wielu kremów, baz pod makijaż oraz podkładów, zauważyłam olbrzymią zależność miedzy nimi. Dobrze dobrany dla naszej cery krem to podstawa. Jeśli już na tym etapie polegniemy żadna baza nie da spektakularnych efektów. Do takich wniosków musiała dojrzeć i nauczyć się odpowiedniej pielęgnacji mojej skóry. Teraz mogę z czystym sumieniem ocenić działanie bazy Smashbox. Początkowo nie widziałam efektu wow (podobnie było w przypadku wielu innych primerów), lecz wina leżała po stronie kremu, który niby był dobry, lecz powodował bardzo szybkie przetłuszczanie się mojej cery. Teraz widzę je gołym okiem. Baza pięknie wygładza skórę i wypełnia pory. Nie powoduje przy tym powstawania nieprzyjaciół i nie zapycha. Efekt matu widoczny jest od razu po aplikacji i utrzymuje się dobrych kilka godzin. Podkład przyjemnie się na niej rozprowadza, nic się nie roluje, nie ściera i nie zbiera w załamaniach. Baza ma beżowy kolor, który jest niewidoczny po aplikacji, więc możemy śmiało nosić ją solo w no make-up day.

Niewielka ilość bazy Smashbox wystarczy na pokrycie problematycznych partii twarzy, dzięki czemu jej wydajność jest imponująca. Używam jej od kilku miesięcy i nie zapowiada się by moja wersja o pojemności 15ml miała się szybko skończyć. Dodajmy do tego efekt jaki daje na twarzy, przedłużenie trwałości makijażu i lekkość bez zapychania, a otrzymamy produkt godny naszej uwagi i portfela. Jeżeli jeszcze jej nie znacie koniecznie ją wypróbujcie. Jeśli się u Was nie sprawdza, dajcie jej szansę z różnymi kremami, bardzo możliwe, że to właśnie wina źle dobranej pielęgnacji. Wiem, że się powtarzam, ale odpowiednie produkty pielęgnacyjne do podstawa. Nasza skóra bardzo szybko daje znać, gdy coś jej nie pasuje, niestety nie zawsze prawidłowo odczytujemy te sygnały. Odżywczy krem jednym przyniesie ukojenie, innym podwoi szybkość wydzielania sebum. Z produktami matującymi jest podobnie, czasem skóra ma ich za dużo i broni się przetłuszczając. Pomarudziłam Wam trochę, ale to na prawdę ważna i w cale nie taka oczywista i łatwa kwestia. Co do bazy Smashbox, dajcie jej szansę Was oczarować.

Artykuł PHOTO FINISH PORE MINIMIZING PRIMER | SMASHBOX pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
http://autreme.pl/photo-finish-pore-minimizing-primer-smashbox/feed/ 39 2187
PRO LONGWEAR FOUNDATION | MAC http://autreme.pl/pro-longwear-foundation-mac/ http://autreme.pl/pro-longwear-foundation-mac/#comments Mon, 22 Jan 2018 18:35:47 +0000 http://autreme.pl/?p=2178 Niezależnie od potrzeb naszej skóry oraz naszych upodobań, podkład lub krem typu BB są podstawowym elementem makijażu wielu kobiet. Chodzą słuchy, że gdzieś w czeluściach perfumerii chowa się tej jedyny, idealny produkt. Szczęśliwi Ci, którzy go odkryli, niestety ja nadal szukam swojego ideału. W trakcie tej ciężkiej batalii skusiłam się po raz kolejny na produkt […]

Artykuł PRO LONGWEAR FOUNDATION | MAC pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
Niezależnie od potrzeb naszej skóry oraz naszych upodobań, podkład lub krem typu BB są podstawowym elementem makijażu wielu kobiet. Chodzą słuchy, że gdzieś w czeluściach perfumerii chowa się tej jedyny, idealny produkt. Szczęśliwi Ci, którzy go odkryli, niestety ja nadal szukam swojego ideału. W trakcie tej ciężkiej batalii skusiłam się po raz kolejny na produkt MAC, tym razem na podkład Pro Longwear.

Czego oczekiwałam od podkładu MAC? Jak sama jego nazwa wskazuje trwałości.  W opisie na stronie znajdziemy obietnice, że podkład utrzyma się na naszej skórze do 15 godzin w każdych warunkach, jednocześnie ograniczając wydzielanie sebum. Jego krycie jest lekkie do średniego, w zależności od grubości nałożonej warstwy. Konsystencja podkładu jest kremowa i delikatnie lepka. Standardowo dla marki mamy odpowiednie oznaczenia kolorów ciepłych (NW) oraz chłodnych (NC), choć w przypadku tego konkretnego produktu, jest dokładnie odwrotnie. Mój odcień NC20 powinien być z gamy tych chłodnych, lecz w rzeczywistości jest mocno żółty i z całą pewnością ciepły. Pomimo ogromnej ilości odcienie, nie było łatwo wybrać odpowiedni.  Każdy inny był za jasny, za chłodny lub za ciemny. Koniec końców padło na NC20, który niemal idealnie stapia się z moją cerą.

MAC Pro Longwear z całą pewnością nie powalił mnie na kolana, co więcej, okazał się być małym niewypałem. Na pokrycie całej twarzy potrzebuję 3 pompki, by uzyskać średnie krycie. Ładnie ujednolica cerę, lecz na większe przebarwienia czy wypryski potrzebny jest już korektor. Podkład całkiem dobrze się rozprowadza, lecz w moim przypadku nie wtapia się w skórę. Siedzi na skórze, przez co czuję go cały dzień. Przy budowaniu krycia trzeba uważać by nie zrobić sobie ciastka. Czasem zdarzało się, że dotykając w tym samym miejscu gąbeczką, by lepiej wtopić podkład, robiła mi się dziura w makijażu. Co do samej aplikacji zdecydowanie lepiej wygląda wklepany blenderem niż roztarty pędzlem. Nie mogę go też zaliczyć do produktów, udających że ich nie ma. Nie jest to podkład, który podszywa się pod naszą skórę, ale nie ma również tragedii, maski nie robi, zazwyczaj.

mac, podkład, fluid, makijaż, pr longwear

Skoro krycie, sposób aplikacji i efekt na skórze nie jest najlepszy, to może chociaż trwałość? W końcu to ma być jego główna zaleta. Nic z tych rzeczy. Podkład Pro Longwear wcale nie jest taki longwear. Na mojej mieszanej, miejscami tłustej skórze utrzymuje się podobnie do podkładów drogeryjnych. W ciągu dnia ściera się prawie całkowicie z nosa i brody, choć nie są to miejsca, które często dotykam. Nie zauważyłam też, by ten produkt wpływał w jakikolwiek sposób na redukcję wydzielania sebum. Powiem nawet, że przez swoje lepkie wykończenie, które czuć pod palcami przed przypudrowaniem, sprawia, że moja twarz znacznie szybciej świeci się niż po Studio Fix czy Revlonie Color Stay.  Podkład Pro Longwear ma na mojej cerze ma tendencję do ciastkowania się w ciągu dnia, gdy skóra zaczyna pracować i wydzielać sebum.

Dla wizualizacji porównałam Wam odcień NC20 Pro Longwear do NC15 Studio Fix. Jak widać rozbieżność kolorów jest olbrzymia, choć powinny być zbliżone. W przypadku tego konkretnego kosmetyku warto bardzo dokładnie przyjrzeć się odcieniom w internecie, a najlepiej udać się do salonu MAC przed zakupem. O ile nadal jesteście nim zainteresowani. Pomimo całej mojej miłości do marki, nie mogę Wam polecić podkładu Pro Longwear. Zupełnie nie sprawdził się na mojej mieszane, czasem wręcz tłustej cerze. Nie ma dobrego krycia, nie trzyma matu, a już tym bardziej nie jest długotrwały. Dla mnie są to pieniądze wyrzucone w błoto, i to nie małe. Za szklaną buteleczkę z pompką o pojemności 30ml musimy zapłacić 148zł. Wiem, że ten podkład ma sporo fanów i na pewno wielu osobom świetnie się sprawdza. Mi niestety nie, dlatego jeśli jest to akurat Wasz ulubiony kosmetyk, nie obrażajcie się. W końcu nie wszystkim wszystko musi się podobać i dobrze spisywać, prawda? Pochwalcie się, jakie Wy macie doświadczenia z marka MAC?

Artykuł PRO LONGWEAR FOUNDATION | MAC pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
http://autreme.pl/pro-longwear-foundation-mac/feed/ 27 2178
PODSUMOWANIE 2017 ROKU http://autreme.pl/podsumowanie-2017-roku/ http://autreme.pl/podsumowanie-2017-roku/#comments Mon, 01 Jan 2018 11:05:14 +0000 http://autreme.pl/?p=2151 Od dzisiaj pewnie na każdym blogu i kanale na yt będziemy słyszeć jak ten czas szybko zleciał, tym razem i ja przyłączę się do tego stwierdzenia. Nie mam pojęcia gdzie te wszystkie miesiące mi uciekły, przecież dopiero co mieliśmy wakacje. No cóż, skoro już wkroczyliśmy w kolejny rok, przydałby się podsumować miniony 2017. Zobaczcie sami […]

Artykuł PODSUMOWANIE 2017 ROKU pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
Od dzisiaj pewnie na każdym blogu i kanale na yt będziemy słyszeć jak ten czas szybko zleciał, tym razem i ja przyłączę się do tego stwierdzenia. Nie mam pojęcia gdzie te wszystkie miesiące mi uciekły, przecież dopiero co mieliśmy wakacje. No cóż, skoro już wkroczyliśmy w kolejny rok, przydałby się podsumować miniony 2017. Zobaczcie sami co przez ten czas się u mnie sprawdzało i po co sięgałam najczęściej

Podsumowując miniony rok pod względem kosmetycznym nie mogłabym nie wspomnieć o kilku produktach do pielęgnacji, które zawsze muszę mieć pod ręką. Nikogo nie zdziwi więc szampon do włosów Pharmaceris H-Sensitonin. To moje wybawienie, gdy jakiś produkt do włosów podrażni moją skórę głowy. Od pierwszego użycia łagodzi swędzenie, przy tym bardzo dobrze myje i jest wydajny. Mówiąc o pielęgnacji włosów nie mogłabym pominąć olejku Elixir Ultime Kérastase. Pojawiał się już nie raz w ulubieńcach miesiąca, dlatego nie będę się o nim rozpisywać. Jeśli jakimś cudem o nim jeszcze nie słyszeliście powiem tylko, że nadaje włosom miękkość, pięknie je wygładza i nabłyszcza, a przy tym jest niesamowicie wydajny.

Moisture Surge Extended Thirst Relief to niewątpliwie moje odkrycie roku w pielęgnacji twarzy. Jest to najlepszy krem na dzień jaki do tej pory używałam. Choć nie spodziewałam się po nim rewelacji, dosłownie mnie zachwycił. Makijaż bardzo dobrze się na nim utrzymuje, a cera zdecydowanie mniej się błyszczy w ciągu dnia.

Holika Holika Black Snail okazała się być najlepszym produktem do mycia twarzy jaki zagościł w mojej łazience. Nie dość że bardzo dokładnie oczyszcza skórę z resztek makijażu i sebum pozostawiając ją idealnie czystą, dodatkowo przyspiesza goje się ranek, niweluje drobne podskórne gródki i delikatnie rozświetla cerę. U mnie to strzał w 10, choć wiem, że nie każdy się z tym produktem polubi.

Lakiery hybrydowe rzadko goszczą na blogu, choć używam ich niemal bez przerw. Każdy kto choć raz miał dobrze wykonane hybrydy ceni je za trwałość, błysk i wygodę. Jaki inny lakier wytrzymałby 2, a nawet 3 tygodnie bez poprawek? W mojej małej kolekcji znajdują się kolory Semilaca oraz Neonail, z których jestem bardzo zadowolona. W tym roku mam zamiar bliżej się przyjrzeć pozostałym, dostępnym na rynku markom.

Kosmetyki kolorowe po które najczęściej sięgałam w ubiegłym roku pewnie wielu z Was są dobrze znane i być może również lubiane. Miano najlepszego podkładu bezkonkurencyjnie otrzymuje Revlon Color Stay. Nie znalazłam nic lepszego ani w drogeriach, ani wśród marek selektywnych. Podkład Revlon daje mi krycie takie jakie lubię, zakrywając drobne niedoskonałości i przebarwienia, nie tworząc przy tym maski na twarzy. Nic innego nie utrzymuje się na mojej cerze tak ładnie przez cały dzień.

Blot Powder MAC to moje odkrycie z nieco wyższej półki. Prasowany puder matujący idealny do torebki i poprawek w ciągu długiego dnia. Jego fenomen polega na tym, ze można go używać do zmatowienia cery bez potrzeby uprzedniego stosowania bibułek. Nie zrobimy nim sobie ciastka na twarzy. Warto mieć go pod ręką na ważniejszych spotkaniach czy całonocnych imprezach.

Swederm Bronzing Stone to bronzer o dosyć ciepłym, dla niektórych wręcz pomarańczowym odcieniu. Ku mojemu zdziwieniu to właśnie po niego sięgałam najczęściej. Nałożony wprawną ręką potrafi wyglądać na prawdę pięknie. Daje efekt zdrowej opalenizny z odrobiną subtelnego błysku. Obawiałam się, że zimą, na bledszej cerze będzie wyglądał sztucznie, ale nic z tych rzeczy. Wystarczy nałożyć minimalną ilość syntetycznym pędzlem, a efekt będzie zadowalający. Nie skreślajcie go na dzień dobry, w końcu nie przez przypadek znalazł się w podsumowaniu roku.

ulubieńcy, makijaż, podsumowanie, 2017

Podsumowanie roku powinno obejmować wszystkie 12 miesięcy, ale pozwoliłam sobie na umieszczenie tu dwóch produktów, których użuwam stosunkowo od niedawna, ale zdecydowanie zasługują na wyróżnienie.

Rozświetlacz do twarzy Becca w kolorze Opal skradł moje serce od pierwszego użycia. Daje mocniejszy efekt, lecz nadal nadający się na co dzień. Kolor Opal nie należy do najjaśniejszych, więc przed zakupem warto sprawdzić tester. Sięgam po niego za każdym razem gdy nie mam czasu na skomplikowany makijaż, czyli prawie zawsze.

Tattoo Liner również gości u mnie od niedawna i podobnie jak Becca wiedzie prym w dziennym makijażu. Czarna kreska to obowiązkowy punkt przed wyjściem do pracy. Eyeliner od Kat von D jest niesamowicie precyzyjny, trwały i nie zapycha się. Nie jest najbardziej czarnym linerem w pisaku jaki możemy dostać na rynku i czasem trzeba przeciągnąć nim dwa razy w jednym miejscu. Mimo to, jest moim ulubionym linerem i sięgam po niego z przyjemnością. 

Artdeco All in One Panoramic Mascara to produkt który zdetronizował uwielbianą przez wszystkich maskarę So Couture L’Oreal oraz Maybelline Lash Sensational. Daje mocne pogrubienie bez sklejania, a do tego jest trwała. Na jej korzyść przemawia też niska cena. Choć dwie wymienione wcześniej maskary również używam z przyjemnością, to właśnie Artdeco było moim intuicyjnym wyborem w 2017 roku.

Matująca baza Make Up For Ever przewijała się już na blogu i nie ukrywam, że nigdy nie piałam z zachwytu na jej temat. Nie jest idealna i czuję, że gdzieś w czeluściach perfumerii czeka na odkrycie jeszcze lepsza. Nie mniej jednak, do tej pory nie znalazłam niczego lepszego i siłą rzeczy najczęściej sięgałam po bazę MUFE.

Tak prezentuje się lista kosmetyków po które najczęściej sięgałam w 2017 roku. Ciekawa jestem czy coś z moich ulubieńców pojawi się i u Was : )

Artykuł PODSUMOWANIE 2017 ROKU pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
http://autreme.pl/podsumowanie-2017-roku/feed/ 4 2151
APPETIT EYESHADOW PALETTE | THE BALM http://autreme.pl/appetit-eyeshadow-palette-the-balm/ http://autreme.pl/appetit-eyeshadow-palette-the-balm/#comments Sun, 12 Nov 2017 18:24:36 +0000 http://autreme.pl/?p=2057 Tak wiem, już dawno przekroczyłam ilość palet cieni, którą miałabym szansę zużyć. Nic nie poradzę, że tak bardzo je lubię. Kuszą wykończeniami, kolorami i swoją „długoterminową” możliwością używania. Gdy mam wydać nieco większą kwotę na podkład, zawsze mam wątpliwości, w przypadku cieni zawsze mam usprawiedliwienie, że jest to „inwestycja” na długie miesiące użytkowania. W taki […]

Artykuł APPETIT EYESHADOW PALETTE | THE BALM pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
Tak wiem, już dawno przekroczyłam ilość palet cieni, którą miałabym szansę zużyć. Nic nie poradzę, że tak bardzo je lubię. Kuszą wykończeniami, kolorami i swoją „długoterminową” możliwością używania. Gdy mam wydać nieco większą kwotę na podkład, zawsze mam wątpliwości, w przypadku cieni zawsze mam usprawiedliwienie, że jest to „inwestycja” na długie miesiące użytkowania. W taki właśnie sposób moja kolekcja powiększyła się o kolejną paletkę The Balm, tym razem w typowo chłodnej kolorystyce.

Paletka utrzymana jest w charakterystycznej dla marki stylistyce retro, która przyciąga naszą uwagę. W solidny, kartonowym opakowaniu wyposażonym w bardzo dobrej jakości, duże lusterko oraz dodatkową nakładkę w postaci wyciętych liter, znajdziemy 9 cieni po 1,5 grama każdy.  The Balm zaoferowało nam w tej paletce aż 3 różne wykończenia: górny rząd maty, środkowy cienie foliowe, dolny rząd satynowo-błyszczące z drobinkami. Całość utrzymana jest w chłodnej kolorystyce, z wyjątkiem metalicznego/foliowego Chris P. Bacon. Jest on bardzo intensywny, miedziano-rudym cieniem, do którego z pewnością nie jedna wewnętrzna sroczka będzie wzdychać. Nazwa każdego koloru nawiązuje do imion przystojnych dżentelmenów.

Cienie bardzo dobrze się blendują i łącz ze sobą. Nie ma najmniejszego problemu z nakładaniem ich na zakładkę, nawet w połączeniu z produktami z innych palet. Pigmentacja każdego z odcieni jest na prawdę rewelacyjna i z łatwością można przenieść ich intensywność na powiekę. Cienie foliowe, w moim odczuciu są raczej metaliczne, choć nadal piękne. Najlepszy efekt uzyskamy aplikując je palcem. Po długich testach mogę z całą pewnością stwierdzić, że są trwałe i wydajne. Pylenie podczas nabierania produktu na pędzel jest na akceptowalnym poziome, a przy rozcieraniu praktycznie go nie ma. Makijaż wykonany paletką The Balm trzyma się pięknie aż do wieczornego demakijażu, nic się nie roluje i nie blednie.

Pierwsze trzy cienie o matowym wykończeniu są przeze mnie najczęściej używane, a nadal nie widać po nich zużycia. Choć kolorystyka palety nie wpisuje się w obecne trendy na ciepłe, jesienne barwy, to z całą pewnością znajdą się osoby, którym na jej widok szybciej zabije serducho.  Sama nie korzystam z niej tak często jak z innych, właśnie ze względu na chłodne tony. Obecnie w 100% poddałam się modzie na pomarańcze, czerwienie i bordo na oku, choć w stonowanych ilościach. Ciekawa jestem jaki jest Wasz stosunek do obecnych trendów. Szalejecie z ciepłymi barwami, czy raczej trzymacie się bliżej neutralnych lub nawet chłodnych szarości i brązów? Czekam na Wasze preferencje w komentarzach, a tymczasem paletkę Appetit możecie kupić na stronie Mintishop 40% taniej.

Artykuł APPETIT EYESHADOW PALETTE | THE BALM pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
http://autreme.pl/appetit-eyeshadow-palette-the-balm/feed/ 8 2057
MODERN EYESHADOW PALETTE | WIBO http://autreme.pl/modern-eyeshadow-palette-wibo/ http://autreme.pl/modern-eyeshadow-palette-wibo/#comments Sun, 22 Oct 2017 10:19:56 +0000 http://autreme.pl/?p=1578 Po prawie 2 miesiącach przerwy i bardzo nieregularnego pisania, nareszcie mogę w pełni wrócić do tego co lubię najbardziej. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko tyle: dwie prace, pisanie pracy mgr, urlop i obrona pracy magisterskiej. Nie przedłużając dalej, mam dla Was jedną z perełek, jakie udało mi się kupić podczas minionej promocji w drogerii Rossmann. […]

Artykuł MODERN EYESHADOW PALETTE | WIBO pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
Po prawie 2 miesiącach przerwy i bardzo nieregularnego pisania, nareszcie mogę w pełni wrócić do tego co lubię najbardziej. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko tyle: dwie prace, pisanie pracy mgr, urlop i obrona pracy magisterskiej. Nie przedłużając dalej, mam dla Was jedną z perełek, jakie udało mi się kupić podczas minionej promocji w drogerii Rossmann.

Paleta cieni Wibo Modern Eyehadow Palette była na mojej chciejliście od momentu jej zapowiedzi. Kusiła ze zdjęć na Instagramie, a nigdzie nie można było jej dostać. W przepięknym, szampańsko-różowym, błyszczącym opakowaniu znajdziemy 15 cieni, w najmodniejszych kolorach. Sama paletka oprócz walorów wizualnych, posiada dobrej jakości lusterko, a jej wykonanie nie budzi zastrzeżeń. Solidna tektura, w kompaktowych rozmiarach i minimalnej wadze. Popatrzmy na nią jeszcze przez chwilę, choć zdjęcia nie oddają jej uroku. Mistrzostwo w wykonaniu marki Wibo.

Wewnątrz paletki Modern kryje się równie urzekająca zawartość. Znajdziemy w niej 12 matowych (w tym 1 z brokatem) i 3 metaliczne cienie w iście jesiennych barwach. Oprócz bazowych kolorów takich jak biel, beż, jasny i ciemny brąz, paletka skrywa też odcienie brzoskwiniowe, rudawe, różowe oraz przepiękną brązowo-ceglastą czerwień. Większość z nich ma też niczego sobie pigmentacje. Powiedziałabym nawet, że jak na paletkę drogeryjna całkiem dobrą. Jedynie górny rząd jasnych kolorów jest nieco gorszy, a na swatchu niemal niewidoczny. Producent deklaruje, że są to intensywnie napigmentowane cienie z formułą easy to blend. Nie do końca jednak się z nim zgodzę. Choć paleta ma świetną pigmentację gdy testujemy ją palcami, pigment łatwo przenosi się z opakowania na pędzel, to niestety przy blendowaniu na powiece kolor gdzieś ucieka. Niektórymi cieniami trudno uzyskać barwę podobną do tej z paletki. Ciemniejszymi kolorami można zrobić sobie plamy. Dobra baza utrwalona pudrem bądź cielistym cieniem zazwyczaj rozwiązuje ten problem w 90%. Pomijając tendencje do robienia plam, muszę przyznać, że kolory ładnie się ze sobą łączą i generalnie dobrze blendują.

Jak sami możecie zauważyć brązowy cień o nazwie dark choco nawet na swatchu postanowił zrobić dziurę. Wszystkie kolory nakładałam palcem, na suchą skórę bez bazy. Podsumowując paletkę Wibo Modern uważam, że jest bardzo dobra jak na swoją półkę cenową (podczas promocji jej cena to niecało 20zł). Oczywiście nie możemy jej porównywać z kosmetykami Too Faced, Smashbox czy Anastasia, choć ta ostatnio była niewątpliwie  jej „inspiracją”. Paletka Wibo choć nie idealna, z całą pewnością jest warta chwili uwagi oraz by mieć ją w swoich zbiorach.

Artykuł MODERN EYESHADOW PALETTE | WIBO pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
http://autreme.pl/modern-eyeshadow-palette-wibo/feed/ 13 1578
NUDE BEACH | THE BALM http://autreme.pl/nude-beach-the-balm/ http://autreme.pl/nude-beach-the-balm/#comments Sun, 17 Sep 2017 17:11:07 +0000 http://autreme.pl/?p=1562 Przez całe lato królował trend na ciepłe barwy w makijażu oczu i nie zapowiada się, by miał przeminąć. Ciepłe palety pojawiały się jedna za drugą u kolejnych marek. Podobnej kolorystyki nie mogło zabraknąć u The Balm, więc o to i jest trzecia wersja słynnej palety Nude. Kolorystyka iście plażowa, ciepłe brązy, złoto, delikatna brzoskwinka, a […]

Artykuł NUDE BEACH | THE BALM pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
Przez całe lato królował trend na ciepłe barwy w makijażu oczu i nie zapowiada się, by miał przeminąć. Ciepłe palety pojawiały się jedna za drugą u kolejnych marek. Podobnej kolorystyki nie mogło zabraknąć u The Balm, więc o to i jest trzecia wersja słynnej palety Nude. Kolorystyka iście plażowa, ciepłe brązy, złoto, delikatna brzoskwinka, a nawet bordo. Wszystkie zamknięte w nowej Nude beach.

The Balm Nude beach to najnowsza paleta cieni tej marki. Znajdziemy w niej 4 maty, 6 metalicznych odcieni oraz dwa maty z drobinkami, czyli w sumie 12 cieni. Ich łączna waga to 9,6 grama, co w przeliczeniu daje 0,8g na jeden cień. Nawet bez wiedzy o jej gramaturze widać, że cienie są bardzo małe. Na szczęście to jej jedyny minus. Jakie ma zalety? Zacznijmy od opakowania. Solidnie wykonane, płaskie i przemyślanych rozmiarów. Dla mnie olbrzymim plusem jest obecność świetnej jakości lusterka. Z własnego doświadczenia wiem, że te bez lustra są rzadziej przeze mnie używane. Wewnątrz paletki znajdziemy dwustronny pędzelek, którym niestety za wiele nie zmalujemy. Mój  już po kilku dniach przepadł gdzieś bezpowrotnie.

Prawie wszystkie cienie z palety mają genialną pigmentację zarówno przy robieniu swatchy jak i pracy na powiece. Jedynie metaliczny, łososiowo-brzoskwinniowy Buff oraz bardzo ciemny (chłodny) brąz z drobinkami Brazen, mają zdecydowanie mniejszy pigment. Cienie bardzo dobrze chwytają się syntetycznego oraz naturalnego włosia i bez problemu przenoszą się skórę. Nie ma mowy o problemach z rozcieraniem ich na powiece, przy zagruntowanej bazie. Ze względu na mocną pigmentację nie nakładałabym ich na mokrą powiekę, z obawy na możliwość zrobienia sobie plam. Gdy już nacieszymy nią oko i przejdziemy do robienia makijażu, na pewno zauważycie spore pylenie matów przy nabieraniu ich na pędzel. Przy samym blendowaniu ten problem już się nie pojawia. Makijaż wykonany paletą Nude Beach trzyma się w idealnym stanie od rana do wieczora, nic nie blaknie, nie znika i nie oksyduje. 

Jeśli cenicie sobie dobrą jakość, ale nie macie ochoty wydawać kupy kasy na palety takich marek jak Urban Decay czy Huda Beauty, to właśnie The Balm jest dla Was rozwiązaniem. Paleta kosztuje niewiele ponad 120zł w drogeriach internetowych i moim zdaniem jest warta swojej ceny. Miłośniczki ciepłych odcieni brązu na pewno się w niej zakochają.  Przyznaję z ręką na sercu, żałuję, że tak późno skusiłam się na cienie marki The Balm.

 

Artykuł NUDE BEACH | THE BALM pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
http://autreme.pl/nude-beach-the-balm/feed/ 11 1562
BRWI | TOP 5 http://autreme.pl/brwi-top-5/ http://autreme.pl/brwi-top-5/#comments Sun, 16 Jul 2017 15:24:45 +0000 http://autreme.pl/?p=1505 Brwi, przez wielu tak niedoceniane lub co gorsza, oszpecane. To jeden z tych elementów, które nadają wyrazu całej twarzy. Niby nic, a tak wiele.  Jest mnóstwo sposobów na ich podkreślenie, od delikatnego i naturalnego, po wyraziste „instagramowe”.  Tak jak zmieniają się trendy, pojawiają się nowe kosmetyki do stylizacji brwi. Macie swoje ulubione ? Ja mam, […]

Artykuł BRWI | TOP 5 pochodzi z serwisu Autreme.

]]>

Brwi, przez wielu tak niedoceniane lub co gorsza, oszpecane. To jeden z tych elementów, które nadają wyrazu całej twarzy. Niby nic, a tak wiele.  Jest mnóstwo sposobów na ich podkreślenie, od delikatnego i naturalnego, po wyraziste „instagramowe”.  Tak jak zmieniają się trendy, pojawiają się nowe kosmetyki do stylizacji brwi. Macie swoje ulubione ? Ja mam, dlatego przygotowałam dla Was moje top 5.

Miejsce 5

Zestawienie otwiera kredka Brow Artist Designer L’Oreal, która bardzo długo była moją ulubioną. Moim zdaniem to jedna z lepszych, drogeryjnych opcji na co dzień. Idealna twardość, nie za bardzo woskowa, ale też nie za sucha. Do wyboru mamy tylko dwa kolory, a sam rysik nie należy do wąskich, co sprawia, że do ideału troszkę jej brakuje. Pozwala na szybkie wypełnienie brwi bez ostrego konturu i sztucznego efektu.

Miejsce 4

Nie samymi kredkami człowiek żyje. Mile widziana jest również maskara utrwalająca. Dla mnie ważne jest by miała naturalny kolor bez rudych tonów, małą, precyzyjną spiralkę i matową formułę. Nie potrzebuję super mocnego utrwalenia, więc wystarczają mi takie średnio mocne. Golden Rose BROW Color Tinted Eyebrow Mascara spełnia wszystkie te wymagania. Idealna spiralka sprawia, że nie uciapiemy sobie połowy powieki.

Miejsce 3

Konturówka do brwi w żelu Inglot bardzo długo była ulubieńcem wielu osób, również moim. Pozwala na dokładne wyrysowanie kształtu brwi, całe ich wypełnienia lub tylko dorysowanie kilku pojedynczych „włosków”. Choć ma małą pojemność, jest bardzo wydajna. Trzeba uważać przy nabieraniu jej na pędzelek, ponieważ łatwo możemy z nią przesadzić. Na plus zdecydowanie zaliczam trwałość, precyzję i duży wybór odcieni.

Miejsce 2

Ten produkt powinien znaleźć się na pierwszym miejscu, niestety nie jest dostępny w Polsce, dlatego ląduje na drugim. Genialne duo do brwi Archery od Soap&Glory . W jednym opakowaniu mamy woskową, grubszą kredkę oraz cienki, bardzo precyzyjny pisak. Możemy nim dorysować po jednym włosku, lub lekko wypełnić cały łuk. Gdybym miała wybrać tylko jeden produkt, miałabym ogromny dylemat między tym, a miejscem pierwszym. Oba są genialne i sięgam po nie najczęściej.

Miejsce 1

Tej kredki nie muszę chyba nikomu przedstawiać. Golden Rose Longstay Precise Browliner to hit ostatnich miesięcy. Cienka, precyzyjna, idealnie miękka i w ładnych odcieniach. Idealna do precyzyjnej roboty jak i do delikatnego wypełnienia skóry między włoskami. Uwielbiam ją i nie dziwie się jej popularności.

Tak prezentują się moje ulubione produkty do stylizacji brwi. W szczególności pierwsze dwa miejsca są przeze mnie najczęściej katowane w codziennym makijażu. Jakie perełki Wy polecacie ?

Artykuł BRWI | TOP 5 pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
http://autreme.pl/brwi-top-5/feed/ 10 1505
MATTIFYING PRIMER | MAKE UP FOR EVER http://autreme.pl/mattifying-primer-make-up-for-ever/ http://autreme.pl/mattifying-primer-make-up-for-ever/#comments Sat, 17 Jun 2017 11:40:49 +0000 http://autreme.pl/?p=1481 Kolejna próba poradzenia sobie ze strefą T i jej nadmiernym przetłuszczaniem, skutkuje zakupem następnego kosmetyku, który obiecuje cuda. Gdy tylko zawitały do nas pierwsze upalne dni, na blogach jak grzyby po deszczu, pojawiło się mnóstwo artykułów jak zmatowić cerę. Niestety nie ma jednego, złotego środka, który zadziała u wszystkich, więc musimy testować te porady na […]

Artykuł MATTIFYING PRIMER | MAKE UP FOR EVER pochodzi z serwisu Autreme.

]]>

Kolejna próba poradzenia sobie ze strefą T i jej nadmiernym przetłuszczaniem, skutkuje zakupem następnego kosmetyku, który obiecuje cuda. Gdy tylko zawitały do nas pierwsze upalne dni, na blogach jak grzyby po deszczu, pojawiło się mnóstwo artykułów jak zmatowić cerę. Niestety nie ma jednego, złotego środka, który zadziała u wszystkich, więc musimy testować te porady na sobie. W pogoni za matową cerą i dobrą trwałością makijażu, skusiłam się na moją pierwszą bazę z wyższej półki.

Make Up For Ever Step 1 Mattifying Primer czyli matująca baza pod makijaż. Dostępna jest w dwóch pojemnościach – 15 0raz 30 ml, przy czym najbardziej opłaca się ta pierwsza. Silikonowa baza zamknięta jest w wygodnej, miękkiej tubce z dzióbkiem, co daje nam wygodną aplikację, bez ćwiczenia mięśni. Jej  głównym zadaniem jest oczywiście matowienie wybranych partii twarzy, utrzymywanie tego efektu, no i jak w przypadku większości baz, przedłużenie trwałości makijażu.

Po dobrych kilku tygodniach używania bazy MUFE mogę śmiało stwierdzić, że jest bardzo wydajna. Odrobina wystarczy na pokrycie nosa i brody, nieco więcej na czoło. Pomimo zawartości silikonów mnie nie zapycha, a podkład ładnie się rozprowadza. Baza szybko zasycha, nie lepi się i nie roluje. Kupowałam ją w ciemno, nie czytając wcześniej żadnych recenzji, a te są raczej skrajnie różne. Oczekiwałam od niej jedynie długotrwałego matu, w końcu nie wierzę w obiecanki producentów o całej liście plusów danego kosmetyku. Jednak nie jest to tani produkt drogeryjny, więc poprzeczka musi być postawiona wyżej.

Baza Make Up For Ever przyprawiała mnie o szybsze bicie serca, ale tylko do pierwszego użycia. Efekt nie był tak spektakularny jak oczekiwałam. Faktycznie daje matowe wykończenie, opóźnia moment, gdy podkład zaczyna się ścierać, ale tylko trochę bardziej niż bazy drogeryjne, jakie do tej pory używałam. Liczyłam, że pomoże mi w walce z ważącym się podkładem, ale tutaj efekt również nie był powalający. Baza zaskoczyła mnie jedynie swoimi właściwościami wygładzającymi. Struktura skóry była nieco bardziej wygładzona, a pory mniej widoczne. Oczywiście nie był to efekt blur.  O co więc tyle szumu? Po raz kolejny przekonuję się, że cena o niczym nie świadczy, a każda skóra potrafi zupełnie inaczej przyjąć dany kosmetyk.

Bardzo długo krążyłam między półkami perfumerii wahając się pomiędzy kilkoma bazami. Nie żałuję jej zakupu, choć drugi raz tego nie zrobię. Zaspokoiłam swoją kobiecą ciekawość, co do tego kosmetyku, nie powalił mnie na kolana, choć nie powiem też, że jest zły. Obecnie chodzi mi po głowie baza z Benefit i nowy podkład Smashbox. Może ta mieszanka poradzi sobie z moją cerą

Artykuł MATTIFYING PRIMER | MAKE UP FOR EVER pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
http://autreme.pl/mattifying-primer-make-up-for-ever/feed/ 8 1481
BLOT POWDER | MAC http://autreme.pl/blot-powder-mac/ http://autreme.pl/blot-powder-mac/#comments Tue, 30 May 2017 16:05:09 +0000 http://autreme.pl/?p=1440   Sezon na ” O rany, ale się świecę!” oficjalnie uważam za otwarty. Ta część z nas z mieszaną i tłustą cerą zna doskonale to zdanie, nie tylko w upalne dni. Gdy temperatura sięga trzydziestu kresek na plusie, nawet inne typy cer mogą mieć problem z trwałością makijażu. W takim wypadku podstawą są bibułki matujące, […]

Artykuł BLOT POWDER | MAC pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
 

Sezon na ” O rany, ale się świecę!” oficjalnie uważam za otwarty. Ta część z nas z mieszaną i tłustą cerą zna doskonale to zdanie, nie tylko w upalne dni. Gdy temperatura sięga trzydziestu kresek na plusie, nawet inne typy cer mogą mieć problem z trwałością makijażu. W takim wypadku podstawą są bibułki matujące, ale co jeśli potrzebujemy czegoś extra?

Poznajcie puder matujący Blot Powder od MAC. Niemalże transparentny, dający jedynie lekką poświatę koloru, bardzo miałki i wręcz aksamitny w dotyku. Dostępny jest w 5 wariantach kolorystycznych o pojemności 12 gram.  Jego główne zadanie to natychmiastowy mat bez nadmiernej pudrowości. Nakładać go możemy za pomocą dołączonego puszku lub pędzla. Swoją drogą puszek jest dobrze wykonany i używa się go z przyjemnością. Solidne opakowanie z dobrej jakości lusterkiem dopełniają całości i gwarantują nam, że puder nie pokruszy się w torebce. Ma on też pewną wyjątkową cechę, która wyróżnia go z pośród całej rzeszy podobnych kosmetyków. Nie musimy odciskać nadmiaru sebum z twarzy przed jego użyciem. Śmiało możemy nałożyć go na nos czy czoło, bez obawy o efekt ciasta i zważonego podkładu. Nieźle nie ?

Powiem Wam szczerze, że trochę wątpiłam w to nakładanie go na znoszony makijaż. Byłam pewna, że otrzymam jedno, wielkie, nieatrakcyjne ciacho w strefie T. Zaryzykowałam i zabrałam go ze sobą do pracy na testy, a możecie mi wierzyć, łatwego zadania nie miał. Po dobrych 8 godzinach od zrobienia makijażu nadeszła chwila prawdy. Gąbeczka, puder i jedziemy z tematem, a tymczasem WOW. Po prostu otworzyłam buzię ze zdziwienia. Zero świecenia, zero ciacha, tylko idealny mat. Oczywiście było widać, że mam na twarzy puder, nie był on niewidoczny, ale i tak wow wow wow. Ten produkt to mistrz świata w ekspresowym poprawianiu makijażu. W końcu nie na darmo wydałam 115 zł, choć wszyscy wiemy, że cena nie zawsze idzie w parze z jakością. Tym razem na szczęście wydatek się opłacił.

Puder ten oprócz idealnego, raczej suchego matu nie daje nam zbędnego obciążenia czy koloru. Nie jest on  jednak transparentny, dlatego trzeba dobrać w miarę dobry odcień. Mój jest w kolorze medium i w cale ciemny nie jest. Powiedziałabym, że jest raczej jasny, z ładnymi żółtymi tonami. Nie sugerujcie się zdjęciami na stronie MAC, nie oddają prawdziwych kolorów tych pudrów. Najlepiej przejść się do salonu i poprosić o jego nałożenie. Wtedy mamy pewność, że kupimy właściwy.

Puder MAC Blot Powder jest jednym z kosmetyków z serii „Instagram make me buy it” i z całą pewnością nie żałuję tego zakupu. Jest idealny do torebki, do poprawek w ciągu dnia czy przed wieczornym wyjściem. Sprawdza się też rano, gdy nie mam czasu użyć sypkiego pudru ryżowego. Świetnie przedłuża trwałość makijażu o ładnych kilka godzin, co w moim przypadku wiąże się właśnie z eliminacją świecenia. Ten puder to zdecydowanie mój must have na lato

Artykuł BLOT POWDER | MAC pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
http://autreme.pl/blot-powder-mac/feed/ 4 1440
VOLUME SHAKE | RIMMEL http://autreme.pl/volume-shake-rimmel/ http://autreme.pl/volume-shake-rimmel/#comments Tue, 25 Apr 2017 18:28:17 +0000 http://autreme.pl/?p=1399 Pamiętacie szkole czasy i korektory w pisaku z kulką w środku? Ich główne zadanie to oczywiście „wymazywanie” niechcianych słów z zeszytu, ale przyznać się, kto używał ich do „french manicure”? Gdy  energicznie się nim potrząsnęło, płyn stawał się jednolity i pozwalał szaleć młodzieńczej wyobraźni. Wszystko dzięki tej kulce w środku. Co powiecie na takie rozwiązanie […]

Artykuł VOLUME SHAKE | RIMMEL pochodzi z serwisu Autreme.

]]>

Pamiętacie szkole czasy i korektory w pisaku z kulką w środku? Ich główne zadanie to oczywiście „wymazywanie” niechcianych słów z zeszytu, ale przyznać się, kto używał ich do „french manicure”? Gdy  energicznie się nim potrząsnęło, płyn stawał się jednolity i pozwalał szaleć młodzieńczej wyobraźni. Wszystko dzięki tej kulce w środku. Co powiecie na takie rozwiązanie w maskarze? Poznajcie bliżej nowość od Rimmel, tusz pogrubiający Volume Shake.

Maskara dzięki swojej innowacyjnej technologi Shake-Shake utrzymuje idealną świeżość niczym pierwszego dnia po otwarciu, przez cały okres jej używania. Zero grudek, zero zaschniętego tuszu i posklejanych rzęs, a wszystko dzięki kuleczce rodem ze szkolnego korektora. Dla idealnych efektów powinniśmy potrząsnąć opakowaniem, aż usłyszymy stukanie. Powiem szczerze, że właśnie ta kulka wewnątrz maskary skłoniła mnie do jej przetestowania. Zazwyczaj nie wybieram typowo pogrubiających tuszy, ponieważ sklejają mi rzęsy. Tym razem czekało mnie pozytywne zaskoczenie. Maskara z całą pewnością nie należy do tych, które robią efekt pajęczych nóżek. Ładnie pokrywa każdy włosek od samej nasady, nadając im intensywnie czarny kolor. Pogrubienie nie jest spektakularne, co dla mnie jest plusem. Wolę dołożyć drugą warstwę niż męczyć się z wyczesywaniem nadmiaru produktu.

Maskara Volume Shake oprócz ładnego, dziennego efektu ma też inne zalety. Jej opakowanie jest solidne i całkiem ciężkie.  Podczas porannego makijażu mam wrażenie, że trzymam w ręku bardziej luksusowy produkt niż jest faktycznie. Szczoteczka również jest niczego sobie, tradycyjna „włochata” o sporych rozmiarach. Jedyny minus jaki udało mi się znaleźć to brak ogranicznika, przez co z opakowania nabieramy trochę za dużo produktu. Dla mnie nie jest to duży problem, po prostu wycieram ją delikatnie przed użyciem, ale na pewno dla niektórych z Was będzie to uciążliwe. Na pocieszenie dodam, że ta maskara jest bardzo trwała. Nie kruszy się, nie rozmazuje i nie odbija na górnych powiekach, na co dowodem są zdjęcia poniżej. Zrobiłam je po 14 godzinach noszenia makijażu. 

Choć efekty nie są spektakularne, to z całą pewnością jest to dobry, dzienny tusz do rzęs. Volume Shake może być ciekawym urozmaiceniem w Waszej kosmetyczce, tym bardziej, że możecie go teraz dostać za połowę ceny w drogeriach Rossmann. Jak już jesteśmy przy tym temacie, pochwalcie się Waszymi zdobyczami

Artykuł VOLUME SHAKE | RIMMEL pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
http://autreme.pl/volume-shake-rimmel/feed/ 9 1399
EVERLASTING FOUNDATION + | CLARINS http://autreme.pl/everlasting-foundation-clarins/ http://autreme.pl/everlasting-foundation-clarins/#comments Tue, 28 Mar 2017 20:09:54 +0000 http://autreme.pl/?p=1345   Gdy bardzo, ale to bardzo  mocno chcesz przetestować jakiś kosmetyk, ale jego cena zawsze Cię zniechęca, nie odpuścisz, gdy zobaczysz go w promocji. Tak też było w przypadku zachwalanego podkładu marki Clarins. Ile ochów i achów na jego temat słyszałam. Prawie wyłącznie dobre opinie. Cud, miód i malina, tylko ta cena. No właśnie, czy […]

Artykuł EVERLASTING FOUNDATION + | CLARINS pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
 

Gdy bardzo, ale to bardzo  mocno chcesz przetestować jakiś kosmetyk, ale jego cena zawsze Cię zniechęca, nie odpuścisz, gdy zobaczysz go w promocji. Tak też było w przypadku zachwalanego podkładu marki Clarins. Ile ochów i achów na jego temat słyszałam. Prawie wyłącznie dobre opinie. Cud, miód i malina, tylko ta cena. No właśnie, czy jest jej wart i o czym tak w ogóle piszę? 

Clarins Everlasting Foundation + był jednym z najpopularniejszych podkładów minionego roku. Jest to podkład długotrwały (do 18 godzin), koryguje przebarwienia i niedoskonałości, nawilża, przynosi komfort suchej skórze dzięki zawartości ekstraktu z organicznej komosy ryżowej, a do tego daje nam matowe wykończenie. Podkład ma przyjemny, świeży, ogórkowy zapach i zamknięty jest w solidnym, eleganckim opakowaniu o pojemności 30 ml. Do wyboru mamy 8 odcieni. Na dokładkę, przeznaczony jest dla każdego typu skóry i zawiera filtr SPF 15. Zbyt piękne, by było możliwe ? Za chwile opowiem i o tym, ale póki co skupmy się na jego wyglądzie. 

Podkład Clarins, jak większość kosmetyków marki, ma solidne i eleganckie opakowanie, ze złotymi elementami. Jego buteleczka wykonana jest z grubego, matowego szkła, a grafika ogranicza się do pełnej nazwy produktu oraz jego odcienia na spodzie. Prosto i gustownie, a postawiony na toaletce przy okazji ją zdobi. Zatyczka ma złoty kolor, a na jej brzegu wygrawerowana jest literka C. Szczegół, który dla wielu będzie nieistotny, a znaczy, że firma przywiązuje wagę do detali. Nawet pompka podkładu, ma cielisty kolor, co daje wrażenie spójności i pewnej harmonii. Chyba już się domyśliliście, że totalnie mnie urzekło. Wracając do pompki. Działa bez zarzutu, a ilość kosmetyku możemy dozować według własnego uznania. 

Wiemy co obiecuje nam producent, a jak ma się to do rzeczywistości ? Przyznam się, że miałam co do niego duże wymagania i niestety nie spełnił ich, może tylko na wybranych partiach twarzy. Na policzkach wyglądał przepięknie od rana do wieczora. Ładnie zastygał dając satynowy efekt. Świetnie je ujednolicał, tuszował drobne wypryski i utrzymywał inne produkty w idealnym stanie. Nic się nie rolowało, nie ścierało ani wycierało. Po prostu miodzio. Niestety na nosie, brodzie i czole nie było już tak pięknie. Miałam wrażenie jakbym użyła dwóch zupełnie innych podkładów. Dosłownie po 20-30 minutach od nałożenia, czoło błyszczało się jak po wielu godzinach, odciśnięcie w bibułkę niewiele dawało. Co gorsza powodowało pojawienie się dziur w podkładzie. Po kilku godzinach w obrębie strefy T miałam jedną wielką, obleśną maź, z którą nic nie dało się zrobić, prócz zmycia. Nie ważne jakiego pudru, kremu czy bazy użyłam, efekt nigdy nie był taki jak na policzkach. Ewidentnie sebum i podkład Everlasting to nie jest dobre połączenie, a podobno miał być świetny dla każdego typu cery. Zauważyłam też, że nie lubi się z sypkimi pudrami matującymi np. tym z Ecocera. Dosłownie tuż po aplikacji wyglądał jak po 8 godzinach noszenia, zważony i z całą pewnością nie był zastygnięty. W ciągu dnia podkreślał zmarszczki mimiczne na czole i pojawiały się w nim dziury. 

Choć kolor 103 ivory jest idealny dla mnie (pomiędzy Rovlonem Colorstay 150 a 180), to jego noszenie nie jest już takie przyjemne. Zawiodłam się na nim jak na mało którym podkładzie. Nadal będę szukać dla niego jakiegoś dobrego rozwiązania, znalazłam już nawet w czeluściach internetu krem, który ma zapobiegać warzeniu się makijażu. Jeśli to nie pomoże, to już chyba nic. Żałuje, że nie mam mniej przetłuszczającej się skóry, bo efekt na policzkach daje na prawdę piękny. Dlatego też polecam go raczej tym z Was z suchą lub normalną cerą, ale i tak radzę najpierw wypróbować go  przed zakupem i poprosić o próbkę. Sama na pewno będę próbować go okiełznać i dam Wam znać, jeśli mi się uda. 

Artykuł EVERLASTING FOUNDATION + | CLARINS pochodzi z serwisu Autreme.

]]>
http://autreme.pl/everlasting-foundation-clarins/feed/ 13 1345